Zanim jednak zacznę kopać leżącego (bo jest za co i potrzeba małej rozgrzewki), opowiem, co mi się tutaj podobało. Są to dwa aspekty, więc każdego, który widzi ocenę w rubryczce, nieco to pewnie zdziwi. Naoglądałem się już w tych wszystkich komromach stołecznej starówki i innych kadrów jak z pocztówek Warszawy, więc miłą odmianą jest fakt, że tutaj zaserwowano nam trójmiasto. Chatki naszych wyciętych z papieru ludzi mają widok na morze, w dodatku zwiedzamy wraz z nimi piękną Gdynię czy Gdańsk. I dobrze robi taka odmiana.
W pierwszej scenie tego filmu Roma Gąsiorowska robi swojej córce kanapkę. Uśmiecha się do niej, mówi jakieś słodkie rzeczy, a następnie maluje na serze żółtym uśmieszek z ketchupu. I wiecie co? Ten ketchup cały czas jest w kadrze w całkiem bliskim planie, przez co każdy może zauważyć mały znaczący szczegół. Tak, nie ma on etykiety. Nie jest ani Pudliszek, ani Kotlina, ani nikogo innego. Podczas reszty seansu product placement nie rzucił mi się w oczy bodaj ani razu. W końcu ktoś nie zrobił filmu dla zareklamowania produktów! Od razu jednak nasuwa się pytanie: Zatem po co?
Całą fabułę ten dziwny potworek opiera na idiotycznym punkcie wyjścia. Mamy przyjacielską relację damsko-męską Darii i Filipa. On jest kobieciarzem, za którym do łóżka pobiegło już całe Trójmiasto. Ona natomiast samotną dziewczyną, będącą jego najlepszą kumpelą. I w sumie to już prawie Wam ten film streściłem, bo reszty nie trzeba opowiadać. Wiadomo, co się stanie, jednak warto zwrócić uwagę, jak bardzo losowo się to dzieje. Jest moment, w którym nasz bohater stwierdza, że w sumie czemu nie zrobić swojej przyjaciółce dziecka, potem taki, w którym ona go wyśmiewa, następnie stwierdzenie że jednak się kochają i od nowa jeszcze raz. Wszystkie te genialne pomysły wpadają oczywiście ot tak. Scenariusz stwierdza to bez względu na ekranowe wydarzenia. O dalszym planie nie będę nawet mówił. Na nim też wszystko działa na podobnej zasadzie.
Cały ten scenariusz nie ma najmniejszego sensu bardziej niż zawsze, jednak nikt nawet nie wysila się na jakiekolwiek obniżenie poziomu powagi ekranowych sytuacji. Sporo idiotycznych scen ma poważną muzykę i smutne miny aktorów, mówiące nam niezgrabnie, że to wszystko na serio. Nie myślę jednak, żeby ktokolwiek z oglądających choćby na chwilę tak pomyślał. Najbardziej szkoda tych wszystkich aktorów, bo przecież są tu, oprócz Domagały i Gąsiorowskiej m.in. Szyc, Głowacki, Sabat, Globisz czy Stelmaszyk. Wszystkich ma się ochotę zapytać po seansie, dlaczego nam to robią. Przede wszystkim jednak, dlaczego robią to sobie.
Do tej pory brzmi jak komedia romantyczna trochę poniżej średniej, jednak na tym się nie kończy. Serce nie sługa wzbudziło we mnie bowiem autentyczną złość i zażenowanie. Wszystko przez to, że po tym festiwalu nieudolnego scenariopisarstwa na koniec nasz film stwierdza, że jednak ma coś do powiedzenia. Wjeżdża dramat, jednak umotywowany tak głupio, tak niepasujący do całej reszty filmu, że aż zaniżający jego i tak słabą ocenę do samego dna. Nie pamiętam, żebym tak bardzo chciał śmiać się z tak w teorii dramatycznych obrazków. Naprawdę, po zakończeniu tego dzieła twórcy powinni ustać przed lustrem i streścić to, co przed chwilą nakręcili. Wtedy może znalazłby się ktoś, kto nie wypuściłby takiej katastrofy na ekrany. A przy okazji uchronił przed nią widzów.
Dawno jak nie nigdy nie było w polskich kinach komedii romantycznej, której oglądania tak stanowczo bym odradzał. Serce nie sługa to nie film, na którego seansie potrzebne będą chusteczki. To film, który trzeba zapić alkoholem. Bardzo dużą ilością alkoholu. Zdrowie biednych widzów.
ilustracja wprowadzenia: Robert Pałka
Wiadomo ten film to nie żadne mistrzostwo świata ale wydaje mi się że spada na niego troche za dużo krytyki. Ja jestem przede wszystkim pozytywnie zaskoczona bo spodziewałam się dość cukierkowej komedii romantycznej po zwiastunach a okazało się że film próbuje przekazać coś głębszego i po wyjściu z kina jeszcze długo siedział mi w głowie. Poza tym rola Domagały była bardzo dobra. Dobra też byłą muzyka i wspomniany setting filmu w Gdyni.
Jestem kobietą, mam inny punkt widzenia. Mam też pewne pragnienia, które zostały ukazane w tym filmie. I stwierdzam, że film mi się bardzo podobał. Jedyne co mi się nie podobało, to Domagała, który wyrywa wszystkie laski. Po prostu nie mój typ. A product placement jak dla mnie tam był: muzyka. Pozdrawiam!
Pretendent do najgorszego filmu?WIELKIE ROZCZAROWANIE.