przechwycenie netflix film 2022 recenzja
przechwycenie netflix film 2022 recenzja

Przechwycenie – recenzja filmu Netflixa. Jednosobowa tarcza antyrakietowa w czasach Me Too

Odpalając Przechwycenie na Netflix wiedziałem w co się pakuję. W przerysowane, B-klasowe kino akcji z niezniszczalną kobiecą postacią w roli głównej. Taki film, gdy dobrze zrealizowany, także potrafi dać sporo uciechy kinomanom i pozwala z większym pobłażaniem patrzeć na wszelkie głupotki i absurdy. Niestety nowa premiera Netflixa to kolejna propozycja serwisu, którą spokojnie możecie pominąć. Ale tekst recenzji możecie doczytać do końca.

O czym jest to Przechwycenie? Główna bohaterka, kapitan JJ Collins, przylatuje na położoną na Pacyfiku tajną platformę, która podobno jest jedną z dwóch amerykańskich tarcz antyrakietowych broniących przed atakami nuklearnymi. Jak można się domyślić, stacjonowanie tu nie jest wymarzoną posadą, a zsyłką. Żołnierka nie ma jednak czasu na użalanie, bo terroryści chcą przejąć pomieszczenie kontrolne, więc akcja rusza z kopyta już po dwóch scenach pobieżnie nakreślających stawkę, miejsce akcji i główną postać. A precyzyjniej, najpierw padają strzały, potem dopiero w ruch idą kończyny. Z drugiej strony, „kopyto” to również slangowe określenie na pistolet, więc w sumie na jedno wychodzi. Najważniejsze, że to zdecydowanie spory plus, który dobrze nastrajał przed dalszą częścią seansu.

Przechwycenie to mało skomplikowane kino akcji. I tak, i nie. Tak, bo film Matthew Reilly’ego nie jest specjalnie wymyślny, ale też od gatunku sensacyjnego nikt nie oczekuje nielinearnych scenariuszy z niesamowitymi zwrotami akcji czy rozbudowanych psychologicznie postaci. Na ekranie mają przewijać się wciągające strzelaniny, mocarne bitki, zapierające dech w piersi ekwilibrystyczne wyczyny i charakterystyczni bohaterowie rzucający cięte riposty. Niestety w Przechwyceniu niczego z wymienionej listy nie zobaczymy, ewentualnie niewielki ułamek. Nowa pozycja z biblioteki Netflixa proponuje monotonną przeplatankę kolejnych bójek nudnej i niezniszczalnej kapitan Collins z całą paletą zbirów (osiłek, mistrz wschodnich sztuk walki czy wojowniczka) oraz zapychających czas negocjacji i wzajemnych szantaży między panią oficer i głównym terrorystą. Sceny walk, chociaż przeciętnie nagrane i z dosyć ciężko odgrywaną przez aktorów choreografią, to jednak jeszcze jako tako trzymają poziom. Natomiast kompletną porażką są większe sekwencje akcji, a już szczególnie ta finałowa. Elsa Pataky postanowiła najwyraźniej przypomnieć sobie czasy, gdy grała jeszcze w Szybkich i wściekłych i urządza trasę spod znaku programu Ninja Warrior. Będzie mały spoiler, ale trudno. Wyobraźcie sobie, że kapitan Collins spada do Oceanu na jakieś 30 sekund przed upłynięciem czasu na przechwycenie rakiet. Traci przytomność, ma chwilę, by przypomnieć sobie w wodzie słowa ojca o walce do końca, a po ocuceniu i z jedną ręką wykluczoną przez rany bije rekord wszechświata w pływaniu, wchodzeniu kilkadziesiąt metrów po drabinie oraz huśtaniu z drążka na drążek. Cała sekwencja oczywiście i w filmie trwa pewnie dłużej niż trzydzieści sekund, ale kino rządzi się swoimi prawami, więc w ostatnich setnych sekundy udaje się wcisnąć guzik oraz uratować Amerykę. Tak, jest też, aż tak kliszowo, Inna rzecz, że w ten sposób scenarzyści już totalnie rujnują budowany przez siebie od początku pomysł, by napięcie ekranowe budować miał czas i tykający zegar. No coś nie pykło i mam głęboką nadzieję, że nie znajdzie się żaden recenzent komplementujący realistyczność tej produkcji.

Zobacz również: QUIZ: Rozpoznaj filmy Netflix po kadrach cz.1!

A dlaczego akapit wcześniej wspomniałem, że nie jest to tylko proste kino akcji? Otóż twórcom zamarzyło się, by w film o wojskowej kapitan, która staje się jednoosobową tarczą antyrakietową USA, wpleść swoje trzy grosze komentarza społecznego na temat znanych z pierwszych stron gazet bolączek współczesnej Ameryki. Na pierwszy plan wysunięto temat molestowania seksualnego kobiet przez przełożonych, ale i ogólnego seksizmu. W tej kwestii dostajemy kilka topornych retrospekcji o złym dotyku, ostracyzmie kapitan Collins w męskim świecie czy tyradę głównej bohaterki na temat zakazanych pieszczotliwych zwrotów, których mężczyźni nigdy nie powinni używać. Niestety siła argumentu nie przekonuje jednego z antagonistów, przez co kapitan Collins używa na nim argumentu siły wbijając nową wiedzę do głowy uderzeniem z bańki. Swoje do powiedzenia ma też Aleksander Kessel, główny antagonista i radykalny antysystemowiec, który rozczarowany mitem Ameryki, jako najlepszego kraju, seksizmem, rasizmem, białymi przywilejami, konsumpcjonizmem i swoim ojcem-karierowiczem, wpada na dość głupi plan. Otóż swoją wizję nowego lepszego świata chce najwidoczniej budować na radioaktywnych ruinach, bo to się dzieje, gdy ktoś zamierza zniszczyć atomówkami szesnaście miast. Z powyższych powodów Przechwycenie jest też filmem w jakichś dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach całkowicie poważnym, pozbawionym humoru i robionym na serio. A co ukrywa się w tym jednym procencie? Są to kompletnie niepasujące, doczepiane na siłę humorystyczne wstawki z epizodycznego występu Chrisa Hemswortha, producenta filmu i prywatnie męża Elsy Pataky. Sceny z australijskim aktorem w charakteryzacji przynoszą głównie ciarki wstydu i śmiało mogą kandydować do najgorszego i najmniej potrzebnego występu cameo 2022 roku.

Z daleka widać również, że film Matthew Reilly’ego nie śmierdzi groszem. Większość scen tego około stu minutowego dzieła rozgrywa się w jednym pomieszczeniu, muzyka brzmi jakby szukano jej w stocku pod hasłem “dramatyczne melodie”, a generowane komputerowo rakiety i wybuchy ewokują efekty specjalne sprzed dwudziestu lat. W takich warunkach duży ciężar spada na barki obsady, która też nie grzeszy ekranową charyzmą. Pataky czy Bracey swoim aktorstwem nie wnoszą żadnej wartości dodatniej, ale też nie rujnują Przechwycenia.

Niestety, na koniec nie pozostaje mi stwierdzić nic innego, jak to, że Netflix przedstawił swoim subskrybentom kolejny nieudany film. W czasach ery przedstreamingowej takie Przechwycenia trafiały prosto na rynek DVD i były znane wąskiemu gronu odbiorców. Teraz są promowane na stronie wejściowej największej platformy streamingowej na świecie. Netflixie, coś poszło nie tak.

Zobacz również: Najlepsze filmy akcji Netflix. Ranking 15 najlepszych filmów akcji!

przechwycenie film akcji 2022 netflix elsa pataky wisi na poręczy

fot. Netflix/materiały prsaowe


Ilustracja tekstu: Netflix / materiały prasowe

Zastępca redaktora naczelnego

Kontakt: [email protected]
Twitter: @KonStar18

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?