Projekt Adam czerpie bardzo mocno z produkcji science fiction, które bardzo dobrze znamy. Mowa tu oczywiście, o klasykach, które poruszają temat skoków w czasie takie jak Terminator czy Powrót do przyszłości. Film opowiada o Adamie Reedzie. Cofa się w czasie, by spotkać się ze swoim ojcem, który wynalazł tunel czasoprzestrzenny. I powiedzcie mi szczerze, czy to nie brzmi znajomo? Sam zarys tej fabuły to przemielony, przez maszynkę do mięsa, szkielet Terminatorów. Lecz jak na Netflixa, wypada to zaskakująco dobrze.
Niebywale pozytywnym aspektem tego patenciaka, jest to, że nie ogląda się tego źle. Oczywiście, nie brakuje tutaj infantylnych żartów czy też logicznych błędów, ale nie oszukujmy się, komedie z Reynoldsem nie są dla wymagających odbiorców. Niemniej, wiemy jak Reynolds wypada w filmach, jeśli ktoś choć jedną produkcje z owym aktorem widział, wie czego można się spodziewać. Pozytywnie zaskoczył mnie jednak Mark Ruffalo oraz Walker Scobell, który wciela się w młodego Adama. Po tym pierwszy, to raczej było oczywiste. Ruffalo to bardzo dobry aktor, chociaż kojarzony głównie z Bruce’m Bannerem spod szyldu Marvel Studios. Walkera Scobella widziałem, o ile się nie mylę, pierwszy raz i mimo, że jego postać miała swoje wady – młody radzi sobie niezwykle dobrze! Potrafi niesamowicie wczuć się w rolę, wygląda wręcz, jakby wcale nie musiał grać.
Projekt Adam prezentuje ogromy wachlarz odniesień oraz wszelakich easter eggów dla fanów popkultury. Nie muszę chyba powtarzać, że od groma jest nawiązań, do wyżej wymienionych produkcji, ale też do innych klasyków sci-fi. Ba, nawet fani Marvela znajdą coś dla siebie, lecz nie będę Wam tego zdradzał, bo tego typu rzeczy, najlepiej odkrywać samemu.
Film nie jest jednak idealny, gdyż cierpi on na parę głupich błędów. Po pierwsze, jest on naprawdę niespójny, a także niekonsekwentny. Oczywistym jest to, że produkcje, które przedstawiają nam podróże w czasie są niekonsekwentne, lecz tutaj wydawało mi się nad wyraz męczące. Dodatkowo, Netflix promował mocno relacje rodzinne, które mielibyśmy zobaczyć w filmie. Owszem, są tu takie, lecz jest ich jak na lekarstwo, a sam endgame filmu, jak i zakończenie to chyba najgorsze co dostaliśmy.
Od Projektu Adama nie oczekiwałem dużo i również dużo nie dostałem. Produkcja jest całkiem przyjemna i można ją obejrzeć, gdy nie mamy pomysłu, co zrobić z czasem wolnym. Fani klasyków sci-fi poczują się jak w domu, gdyż jak mówiłem, film mocno bazuje na tego typu produkcjach. Nie nudziłem się, ale też nie wywołało to u mnie jakiegoś większego zachwytu.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe