Plagi Breslau – recenzja filmu Patryka Vegi dla Showmax!

Patryk Vega miał bardzo pracowity rok. Na początku zrobił w kinach po raz kolejny dwa miliony ludzi, potem zapowiedział mnóstwo filmów, jeden na Showmax zrealizował, po czym pojeździł po świecie, kręcąc drugi. Ostatnio jak grom z jasnego nieba gruchnęła jednak nad Wisłą wiadomość, że mający swoje korzenie w Republice Południowej Afryki serwis znika z polskiego internetu. Nie wiem, kiedy ta decyzja zapadła, ale po seansie Plag Breslau mam wrażenie, że w trakcie produkcji nowego kryminału. Rzadko bowiem w filmografii naszej gwiazdy zdarzało się, żeby najbardziej odczuwalny w jego filmie był brak czasu i pieniędzy.

Po Wrocławiu grasuje seryjny morderca. Za swoją godzinę „0” obrał sobie 18, właśnie wtedy każdego dnia mordując bestialsko swoje ofiary, a każdej z nich na ciele zostawiając pamiątkę, która jest nazwą plagi i niegodziwości, jaką dany człowiek reprezentuje. Trzeba, przyznać że Vega skleił nam tutaj całkiem sprawną intrygę. W trakcie trwania filmu potrafi wciągnąć, nie ma w niej aspektów, które skwitujemy krzywym uśmieszkiem. Rzecz w tym, że o tej swojej niegłupiej historii reżyser za mało opowiada. Kwestie, które chce poruszyć, mnożą się, kolejne ofiary wyskakują znienacka, a film, jeden z najkrótszych w twórczości reżysera (93 minuty) musi za tym wszystkim nadążyć. Widać jednak, że ma z tym duży problem.

fot. KALT Fotografia

Osobna kwestia to aktorstwo. Ten film spoczywa na barkach debiutantek w filmach reżysera, Darii Widawskiej i Małgorzaty Kożuchowskiej. Najważniejsza jest ta druga, której rola wyszła niestety zdecydowanie słabiej. Kożuchowskiej ktoś kazał cały film biegać po planie jako zmęczona życiem policjantka i obniżyć głos, jednak aktorka skupiła się tylko na tym drugim, co od samego początku wzbudza w widzu irytacje i dystans do tej postaci. Mimo że później twórcy chcą ją umotywować czy nadać cechy ludzkie, już od pierwszych wypowiedzianych słów, Helena będzie się nam kojarzyć tylko z nimi. Nie będzie to jednak zbyt dobre skojarzenie. W filmach Vegi ta rola to półka Katarzyny Warnke z Kobiet Mafii czy Stramowskiego z Botoksu. Półka ról zupełnie nietrafionych.

Zobacz również: Kobiety Mafii 2 – zwiastun najnowszej częśći gangsterskiej telenoweli Vegi

Oprócz kwestii metrażu, o której wspomniałem wcześniej, jak nigdy w filmach Vegi czuć także niedobór budżetu. Zdjęcia przeniosły się do pięknego Wrocławia, jednak po drodze zbiedniały i film wygląda jak masówka dla telewizji z początku tego wieku. Rozumiem jednak, że trzeba było w tym czasie polecieć do Kolumbii z Piotrem Adamczykiem. Sceny z biegającym po Wrocławiu koniem są krótkie, pocięte i słabiutkie. Nawet mimo faktu, że zabrakło też na dobrego montażystę, bo niewycięta z kadru ekipa zdarza się tutaj za często.

fot. KALT Fotografia

Z opatrzonej ekipy pozostał tylko Oświeciński, a Vega nie kazał nam męczyć się ze swoim filmem grubo ponad dwie godziny. W dodatku naprawdę pomyślał nad intrygą, którą przelał na papier, a która w sprawniejszych rękach przyczynić by się mogła do powstania naprawdę dobrego kryminału. Plagi Breslau jednak takowym nie są, bo objawiają za dużo niedostatków. W wolny świąteczny wieczór można jednak przenieść się do Wrocławia z najbardziej kasowym polskim reżyserem. Tym bardziej że kończący swoją misję w Polsce Showmax nie każe już nawet za to płacić.

 

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?