Dzisiejsze ogólnoświatowe uczulenie na szeroko rozumianą poprawność polityczną nie omija także Hollywood. Na czasie są debaty na temat białych Oscarów, różnic płacowych między kobietami a mężczyznami czy wątków LGBT. W tej ostatniej kwestii naprzód wyszedł ostatnio Disney, który rzekomo ma umieścić tego typu postacie w Gwiezdnych wojnach, a także uczynić homoseksualistką księżniczkę Elsę z Krainy lodu. I to ona będzie bohaterką mojego dzisiejszego tekstu, bo to w jej przypadku burza medialna jest największa. Jako że mnie osobiście ona śmieszy, spróbuje znaleźć odpowiedź na najprostsze pytanie, jakie w tym przypadku można zadać: Po co? Czy jest ktoś, komu Elsa lesbijka jest potrzebna? Kto na tym skorzysta? Kto na tym straci? Czy sprawa jest w ogóle warta tego, aby się nad nią aż tak bardzo rozwodzić?
Zobacz również: Bociany – recenzja animacji Warner Bros.
Elsa jest niewątpliwie jedną z najważniejszych żeńskich postaci w animacjach ostatnich lat. Sięgając pamięcią wstecz jako konkurencję można zestawić jej Meridę, która jednak średnio interesowała się jakimikolwiek związkami, poza tym z nikłymi na razie szansami na sequel. Judy Hoops ze Zwierzogrodu to postać wykreowana świetnie, w dalszym ciągu jednak tylko królik. Radość z W głowie się nie mieści też raczej nieprędko powróci w sequelu, a poza tym motyw z zakochaną Radością byłby dość absurdalny. Może jeszcze kilka przykładów by wymyślił, ale do każdej postaci znalazłby argument, który zdecydowanie odsuwa rozważanie jej jako kandydatki idealnej na zabieg uczynienia jej homoseksualistką. Dlatego też taka decyzja Disneya, gdyby doszła do skutku w Krainie lodu 2, byłaby posunięciem szeroko komentowanym.
Zobacz również: W głowie się nie mieści – Pixarowa lekcja życia
Wracając do pytania z pierwszego akapitu wypadałoby na sam początek spojrzeć więc: Po co to Disneyowi? W kwestiach promocyjnych filmu ta debata ma znaczenie. Kraina lodu nie wyleciała jeszcze z pierwszej dziesiątki rankingu najbardziej kasowych filmów wszechczasów, a jej druga część niewątpliwie miałaby potencjał, aby zarobić podobnie bądź jeszcze więcej. Debata o LGBT w jej kontekście niewątpliwie pomoże w kampanii promocyjnej filmu. Jednak debata na ten temat to jedno, a sama Elsa lesbijka w filmie – to już drugie. Żaden ze mnie specjalista od marketingu, ale wydaje mi się, że Box Office filmu będzie się prezentował lepiej, jeśli mimo całej akcji #GiveElsaAGirlfriend, Disney Elsie da jednak księcia, bądź pozostawi niezwiązaną z nikim. Wszystko to wiąże się z drugim pytaniem.
Po co homoseksualistka Elsa rodzicom dzieci, którzy chcieliby je zabrać na sequel Krainy lodu do kina? Niewątpliwym jest, że tego typu zabieg z wyrazem tolerancji ma tyle wspólnego, co wyrzucony niedawno z Legii Besnik Hasi z Diego Simeone. Więc co mógłby taki obraz dziecku dać? Generalnie niewiele. Na pewno nie wpłynie na uświadomienie dziecka i to w obu przypadkach, które rozpatrzę w ostatnim pytaniu tego artykułu, który wydaję mi się z punktu widzenia całej tej burzy jaka wokół Elsy powstała, najważniejszym. Zabieg ten również, jak pisałem wcześniej wpłynąć może na frekwencję na salach kinowych gdy animacja pojawi się już w kinach. I założę się, że pod względem całych rodzin nie wpłynie pozytywnie.
Stawiamy więc trzecie pytanie: Po co ten zabieg młodym widzom animacji? Na nie już odpowiedziałem mówiąc o ich rodzicach i dalej trudno jest znaleźć argument, który jednoznacznie powiedziałby, że komuś homoseksualna orientacja Elsy przyniesie jakąkolwiek wymierną korzyść. Są to jednak tylko przypuszczenia, które mogą się sprawdzić lub nie wraz z premierą filmu i jego ostateczną postacią, a trzymanie w tajemnicy sekretu do końca jest twórcom na rękę i na pewno przed premierą filmu niewiele w tym temacie będziemy wiedzieć.
Zobacz również: Powrót do przeszłości – recenzja filmu Epoka Lodowcowa (2002)
Kolejnym pytaniem z serii, jakie wypadałoby zadać, jest: Po co Elsa lesbijka mniejszościom homoseksualnym? I w tym przypadku również nie widzę sensu. Generalnie zgadzam się że nietolerancja dla mniejszości seksualnych jest sporym problemem dzisiejszego świata. Czy jednak nadchodzącą bajkę Disneya można traktować jako swego rodzaju manifest takich ludzi. Ano nie, z dwóch powodów. Bo jeśli manifest, to powinien on być od kogoś i do kogoś. Jakoś nie widziałem do tej pory, aby którykolwiek z twórców animacji deklarował swoją orientację homoseksualną i chciał się wypowiadać, jakoby bajka ta miała być głosem w sprawie traktowania mniejszości homoseksualnych. Internet niedawno głosił o Idinie Menzel i o tym jakoby aktorka podkładająca głos Elsie, cieszyła się z wywiązania takich rozmów, o czym nieco więcej TUTAJ. Czytając jej wypowiedzi, nie sposób nie odnieść jednak wrażenia, iż cieszy się po prostu z tego, że tak dużo mówi się o filmie, do którego premiery pozostało bardzo dużo czasu. Skoro więc ustaliliśmy że byłby to manifest właściwie od nikogo, może zastanówmy się, do kogo miałby być skierowany. Bo jeśli do dzieci, które będą lwią częścią widowni, wygląda to trochę tak, jakby walczyć z alkoholizmem, karząc za spożywanie dzieci w wieku przedszkolnym. Generalnie troszkę bez sensu.
https://www.youtube.com/watch?v=L0MK7qz13bU
Choć moje podejście do całej tej burzy, jak wywołała się w związku ze sprawą Elsy, jest gdzieś pomiędzy sceptycznym a obojętnym, to jednak potrafię znaleźć sensowny argument dla całej tej sytuacji. Jednak jego wystąpienie uważam za mało prawdopodobne. Wiąże się z ostatnim pytaniem, jakie mam zamiar zadać na potrzeby tego artykułu: Po co Elsa lesbijka samej Krainie lodu 2? Najbardziej w filmach irytuje mnie sytuacja, kiedy spece od marketingu robią wiele szumu o nic. Czekaliście przez długi czas na pojawienie się Moniki Bellucci w Spectre? No to macie pięć nic nieznaczących minut, pooglądajcie sobie. To samo Joker Jareda Leto i mnóstwo innych przypadków. A nie miałbym absolutnie nic przeciwko dziewczynie Elsy w jednej konkretnej sytuacji. Może dla mnie nawet lecieć w kosmos i kolonizować Saturna, jeśli będzie to wartością dodaną dla samej animacji, jeśli nie będzie burzą o nic nie znaczące dwie minuty w filmie. A nic nie zapowiada, żeby tak było. Wtedy uznajmy że, parafrazując cytat z Demona Marcina Wrony Tego tekstu nie było! I Was tu też nie ma.
Jak na obojętny stosunek do tematu wyszedł dość długi artykuł, z którego wynika jednak tylko jedna istotna konkluzja. Więcej jest w internecie szumu o orientację Elsy, niż ten szum rzeczywiście jest tego wart. Jednocześnie naprawdę starałem się znaleźć argumenty za Elsą lesbijką i choćby jednego dobrego i jednoznacznego się nie udało. Dlatego, jako że miłość to sprawa prywatna, zostawiłbym ostateczny wybór księżniczce. A właściwie scenarzystom, którzy ją kreują.
ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe/Twitter; zdjęcia: materiały prasowe