Finał LEGO Przygody dał wszystkim widzom jasno do zrozumienia, że mogą czekać na kontynuację. Po zniweczeniu złowieszczych planów Lorda Biznesa ekipę Emmeta czekało kolejne wyzwanie – przybysze z planety Duplo. Już w pierwszych minutach nowego filmu dowiadujemy się, że wszystkie światy znane klockowym bohaterom zostały zniszczone przez siejących falę destrukcji najeźdźców. Tak też znany z pierwszej części Klocburg zmienił się w Apokalipsoburg, nawiązujący surowym klimatem do filmów z serii Mad Max. Tu życie już nie jest czadowe, a mieszkańcy codziennie obawiają się najgorszego… no może oprócz zawsze wychillowanego Batmana, który po wydarzeniach z LEGO Batman film postanowił znów wesprzeć Żyletę i Emmeta, stając na straży okrytego piaskiem miasta. Wkrótce do Apokalipsoburga przylatuje nieznany obiekt, który wyraźnie nie ma co do mieszkańców dobrych intencji. Tak oto główni bohaterowie zostają porwani i przetransportowani do tajemniczego układu Siostar.
Pierwsze 30 minut filmu ciekawie kontynuuje wątki pierwszej części. Inspirowany Mad Maxem Apokalipsoburg wygląda w wersji LEGO rewelacyjnie. Niestety, kiedy akcja zostaje przeniesiona w klockowy kosmos, fabuła filmu rozsypuje się jak kopnięta wieża klocków. Film staje się bardzo nierówny, a twórcy mają widoczny problem z ustaleniem tego, dla kogo go zrobili. Momentami scenariusz jest bardziej przesłodzony od przygód kucyków Pony, innym razem jednak zasypuje gagami nawiązującymi do produkcji dla dorosłych, które raczej nie będą znane najmłodszym (no chyba, że Wasze dzieci są fanami Doktora Who, Batmanów Tima Burtona i komedii Jutro będzie futro). Na szczęście wszystko ratuje finał, który niesie ze sobą kolejny ważny morał. Tak jak LEGO przygoda chciała wzbudzić w widzach kreatywność, sequel ma na celu zachęcić nas do współpracy. Nikt przecież nie powiedział, że klocki trzeba składać samemu.
Oczywiście produkcja Phila Lorda i Christophera Millera po raz kolejny zasłużyła na aprobatę za wyśmienitą jakość animacji i wpadającą w ucho muzykę. Nie powiem też złego słowa na polski dubbing. Wypada on bardzo dobrze nawet w scenach śpiewanych, a Krzysztof Banaszyk jako Batman nie ustępuję Willowi Arnettowi, którego głosem zachwycają się Amerykanie.
LEGO Przygoda 2 potrafi momentami znużyć, potrafi nawet zirytować. Potrafi też nieraz rozbawić wyśmienitym humorem, który film odziedziczył po poprzedniku. Pomimo pięknego morału (w sumie nawet niejednego) to tylko przeciętny sequel, który nie jest w stanie przeskoczyć wysoko postawionej poprzeczki 5 lat temu. Miejmy nadzieję, że Lego Batman 2 poradzi sobie z tym wyzwaniem o wiele lepiej.
Ilustracja główna: Warner Bros.