Akcja Klątwy młodości rozgrywa się w XVII-wiecznej Anglii w trakcie śmiertelnej zarazy. Główną bohaterką jest Grace (Charlotte Kirk), młoda matka, której mąż popełnił samobójstwo. Kobieta zajęta opieką nad dzieckiem coraz gorzej radzi sobie z życiem. Gdy nie ma z czego opłacić domu, właściciel posiadłości oskarża ją o bycie czarownicą. Grace trafia do więzienia, gdzie spotyka się z serią brutalnych tortur. Dla dręczonej różnymi demonami kobiety najważniejsze jest dobro jej córki.
W filmie Marshalla od początku coś jest nie tak. Główne zarzuty postawić można miernemu aktorstwu oraz słabemu scenariuszowi, którego autorami są reżyser, odtwórczyni głównej roli i Ed Evers-Swindell. Zachowania bohaterów są nielogiczne, naiwne i przewidywalne. Aktorzy (szczególnie wcielająca się w rolę Kate – Sarah Lambie) stworzyli irytujące postacie, których wiarygodności nie poprawiłby nawet lepszy scenariusz. Nie najlepiej wyglądała też scenografia zatopiona w dziwnej, nienaturalnej „mgle”.
Mogłoby się wydawać, że film miał ukazać silną, kobiecą bohaterkę i poruszyć poważny problem, jakim jest molestowanie seksualne. Zamiast jednak otrzymać logiczną, trzymającą się kupy produkcję, możemy obejrzeć mierny, kiczowaty produkt na kształt horroru, który może zawiera elementy „straszności”, ale podane w takiej formie prędzej rozbawią niż wystraszą widza.
Klątwa młodości to bardzo słaby film, w którym trudno mi dopatrzyć się jakichkolwiek plusów. Czasami jednak bywa tak, że nie mamy ochoty na ambitne, wymagające skupienia produkcje. Można wtedy sięgnąć po nowy horror Marshalla i na własne oczy przekonać się, jakich filmów nie powinno się robić. Możliwe, że tylko dlatego warto to obejrzeć.
Ilustracja wprowadzenia: kadr z Klątwy młodości