W rolę wspomnianej już głównej bohaterki Kate wciela się Gillian Jacbos (Love, Community). Pisarka po wydaniu swojej pierwszej powieści odczuwa narastający kryzys. Okładka, tytuł i sprzedaż nie stoją na wysokim poziomie. Jej związek się rozpada, a jedyne światełko w tunelu pojawia się, gdy jej były profesor David (Jemaine Clement), który niegdyś był jej wykładowcą, zaprasza ją na spotkanie autorskie do rodzinnego miasta. Początkowe, niezobowiązujące zaproszenie, zamienia się w nostalgiczny powrót do czasów studenckich w krzywym zwierciadle. Na dodatek wspominany uczony, pomimo iż ma już rodzinę, nie odstępuję Kate na krok i wysyła jej dziwne sygnały, z których ona nie do końca jest zadowolona.
Chciałbym ostrzec na początku, że nie jest to produkcja z wygórowanym budżetem. W mojej ocenie to luźna, lekko zakręcona, komedia, która w bardzo ciekawy sposób pokazuje co przeżywają ludzie po trzydziestce, gdy spotka ich bardzo bliskie, wręcz namacalne zderzenie ze wspomnieniami. Kate wracając do rodzinnego miasta, trafia do domu studenckiego, w którym kiedyś mieszkała. Każda kolejna minuta filmu pokazuje jak pisarka coraz bardziej tonie we wspomnieniach i ma wrażenie, że cofnęła się w czasie. W niektórych momentach przypomina to rodziców, którzy „próbują być cool, spoko ziom na luzie”, a w drugim niebezpiecznie mocno wpasowuje się w tłum. Jako widzowie obserwujemy tę sinusoidę i dla mnie osobiście to było ciekawe doświadczenie. Zostało mi jeszcze trochę do wieku głównej bohaterki, ale studia są zdecydowanie za mną. Przez tę produkcję boję się co to będzie.
Kiedyś było bosko to produkcja, która podskoczyła odrobinę wyżej niż przeciętny film krótkometrażowy, bo trwa nieco powyżej godziny. Pomimo niedługiego czasu trwania, momentami sceny dłużyły się, a fala zażenowania ciągnęła się w nieskończoność. Chciałbym być dobrze zrozumiany, to było „pozytywne zażenowanie”. Mam na myśli, że sceny powodowały to specyficzne uczucie w środku, a spora część widzów ma ochotę wyjść, bo zwyczajnie nie dźwiga tematu. Język polski nie posiada odpowiednika angielskiego cringe, który wbrew pozorom bywa czasem dobry. Na dodatek tutaj, im dalej w las, tym łatwiej było znosić wybryki Kate. Może już wtedy dochodziło do mnie, że to mogę być ja. Jednak na tym poprzestanę, gdyż dalsze anegdoty mogłyby spowodować spoilery życiowe lub filmowe, a tego byśmy nie chcieli. Chociaż chciałbym wspomnieć, że jeżeli cokolwiek w zwiastunie Was „przeraża” to poczekajcie co będzie robił David. Cierpliwości.
Mam wrażenie, że widziałem sporo takich filmów, a jedyną wybijającą się cechą było dość oryginalne pokazanie tego co przeżywa główna bohaterka. Wydaje mi się, że ktoś miał świetny pomysł, ale zbyt pospiesznie napisał cały scenariusz i nie do końca przemyślał niektóre elementy. Niemniej jednak, Kiedyś było bosko, to całkiem fajna produkcja w ramach niezobowiązującej rozrywki. Chyba, ze przerażają Was spore fale wspomnianego już cringe’u lub mieszanie śmiechu ze wzruszeniem. Wtedy niech Bóg ma Was w opiece, tak jak wszystkich po trzydziestce.
Film od 13.05 na platformach VOD: IPLA, VOD.PL, ORANGE VOD, PREMIERY CANAL+, PLATFORMA CANAL+, CHILI, MULTIMEDIA GO, MOJEEKINO E-KINOPODBARANAMI, TVP VOD, VECTRA, UPC POLSKA.
Ilustracja wprowadzenia: Kadr z filmu Kiedyś było bosko