John Wick 4 – recenzja filmu! Mocniej, dłużej, lepiej

John Wick powraca po czterech, długich latach nieobecności w kinie. Niezwykła seria z Keanu Reevesem, można powiedzieć – dała mu drugą młodość. Najnowsza część wprowadza nam nowe postacie, przywraca do łask te znane oraz robi to co zwykle. Zapiera nam dech w piersiach!
Jak dobrze pamiętamy z John Wick 3: Parabellum, tytułowy bohater nadal jest ścigany, ale udaje mu się związać sojusz z Królem Bowery. Jednakże nie brakuje ludzi, którzy chcą go zabić, w tym jego przyjaciel z przeszłości. Fabuła czwartej części opiera się na tym konflikcie, który wplata się w całą sytuację po poprzedniej części. Podobnie jak w poprzednich częściach, Rada nadal jest głównym celem Johna Wicka, a on sam wciąż musi uciekać i walczyć z nieprzyjaciółmi. Choć fabuła jest dość płytka, nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze filmu, który wciąga nas w swój świat i nie pozwala oderwać się od ekranu. Każda scena jest pełna napięcia i zastanawiamy się, czy John Wick zdoła przeżyć kolejną walkę.

fot. kadr z filmu John Wick 4
Zobacz również: Shazam! Gniew bogów – recenzja filmu! Widziałeś gdzieś jednorożca?
W swoich rolach aktorzy spisują się naprawdę dobrze. Keanu Reeves – wiadomo, klasa światowa. Genialny aktor niejednokrotnie udowodnił, że to jest jego rola, że to on jest twarzą tej serii. Podobnie jak z Matrixem. Pamiętam, że nawet młodzi widzowie, gdy najnowszy Matrix wchodził do kin, śmiali się, że „co robi John Wick na plakacie?” Wracając – gdy usłyszałem to słynne „yeeeah” na sali, to poczułem totalne ciarki. Keanu to perfekcyjny Sigma Male Actor. Na pochwały zasługuje również Donnie Yen, aktor debiutujący w serii. Gra on przyjaciela tytułowego bohatera z dawnych lat, niewidomego Caina, który również stoi na wysokim poziomie bycia zabójcą, tak samo jak nasz poczciwy Wick. Sceny akcji z nim to po prostu mistrzostwo. Względem reszty wyróżnia się też Bill Skarsgård, aktor znany i ceniony wśród widzów. Jest on wręcz stworzony do grania złoczyńców. Jego Markiz de Gramont to tak wredna i bezduszna postać, że nie można go lubić. To właśnie cechuje dobrze wykreowanego antagonistę. Ciekawą, lecz mało rozwiniętą postacią, jest też niejaki Pan Nikt, który również debiutuje w serii.
Sceny akcji również stoją na wysokim poziomie. To, za co pokochaliśmy serię, to właśnie one. Każda z nich wygląda niezwykle naturalnie oraz jest nagrana w sposób, który podkręca ten naturalizm/realizm. Stosuje się tutaj bardzo oczywiste (a zarazem nieoczywiste) rozwiązania, takie jak chociażby przecięcie kartą czy zatrzaśnięcie krawata przez drzwi w samochodzie i jazda z jegomościem 210 km/h. Dodatkowo, mamy sporo strzelania i brutalności, do których przyzwyczaiła nas seria. Nie jest to oczywiście brutalność rodem z jakichś slasherów, lecz ugrzeczniona do minimum, by film nie musiał mieć kategorii R. Dodatkowo, wszystkie są okraszone super muzyką, co podbudowuje świetnie wydźwięk tego mordobicia i strzelania!
Zobacz również: Zadra – recenzja filmu. (Nie)słodziakowy las
Twórcy nie szczędzili nam także pięknych widoków. Ujęcia na charakterystyczne budowle w Japonii, Niemczech i Francji naprawdę robią wrażenie. Jedynym czego mogę się przyczepić w przypadku scen w Niemczech, to fakt, że nie czujemy w ogóle tamtejszej atmosfery. Nie ma tam nic charakterystycznego, poza jednym ujęciem, na łuku triumfalnym. Inaczej jest podczas scen w Japonii i Francji, gdzie mamy kultowe paryskie zabudowania oraz japońskie futurystyczne neony z niezawodnym metrem. To chyba jedyne wady, jakie można odnaleźć w najnowszym Johnie Wicku.

kadr z filmu John Wick 4
Jestem wielkim fanem Johna Wicka i uwielbiam każdą część serii. Niemniej jestem w stanie stwierdzić, że John Wick 4 to zdecydowanie najlepsza odsłona. Mamy tu wszystko – wspaniałych aktorów, świetne role, przepiękne ujęcia oraz trzymanie widzów w napięciu, do samego końca. Poziom filmu jest naprawdę wysoki i poprawia wszystkie błędy poprzednich filmów! Keanu rządzi!
P.S. Warto czekać do samego końca, gdyż po napisach jest scena. Możemy ją zobaczyć dopiero po tych drugich, dłuższych napisach. Naprawdę warto!
przy nazwiskach brakuje – Hiroyuki Sanada
Na + jeszcze Osaka