W odniesieniu do niektórych dzieł filmowych mówi się, iż to bardzo osobiste obrazy swoich twórców. Janusz Kondratiuk na każde takie określenie może się od teraz uśmiechnąć i powiedzieć: That’s cute. Podstawą scenariusza Jak pies z kotem jest bowiem jego relacja z bratem, zmarłym ponad dwa lata temu reżyserem Andrzejem Kondratiukiem. Twórca nie chce nawet zmieniać imion swoich bohaterów. Jego przed kamerą gra Robert Więckiewicz, jego brata Olgierd Łukaszewicz, a ich kobiety Aleksandra Konieczna i Bożena Stachura. Nie byłoby o tej relacji nic więcej do powiedzenia, poza przytoczeniem tytułu filmu, gdyby nie fakt, że Andrzeja dopada bardzo ciężka choroba. Pierwszy numer, jaki wykręcają lekarze, to numer jego brata.
Brzmi jak dość typowy film obyczajowy i byłoby tak, gdyby nie dwie kwestie mocno go wyróżniające. Pierwszą jest właśnie wspomniana osobistość. Fakt, że większość tych wydarzeń jest prawdopodobnie przełożona 1:1 i w dodatku przez reżysera, który sam to przeżywał, daje duże pole manewru. Kondratiuk doskonale wie, co budowało jego relację z bratem, które aspekty ma uwypuklić, a które lepiej przemilczeć. Jak pies z kotem najlepiej działa wtedy, gdy do dramatu rodziny podchodzi z dystansem, a dystans ten zrodził się prawdopodobnie wtedy, gdy Janusz Kondratiuk na chłodno, kilka lat po wydarzeniach, spisywał je w scenariuszu. Widać, że bardzo szczery to film.
Druga kwestia to aspekt, o którym już pisałem, a który został już odpowiednio doceniony na gdyńskim festiwalu, występy aktorskie. Te są absolutnie kapitalne i to w każdym możliwym przypadku. Fantastyczny jest wzbudzający empatię widza Olgierd Łukaszewicz, grający Andrzeja Kondratiuka. Legendarny Albert Starski pokazał tutaj ogromne zrozumienie swej postaci. Nigdy nie popada w przesadę, choć w tym przypadku zupełnie o to nietrudno. Szczególnie kapitalne są sceny, gdy właściwie pogodzony już ze swoim losem Andrzej próbuje się rozluźnić i czerpać z życia to, co jeszcze może. Tęskniliśmy za takim aktorstwem w wykonaniu pana Olgierda.
Pochwalić należy także całą resztę głównej obsady, bo oni również wypadają świetnie. Do bólu przerysowana Aleksandra Konieczna oraz przykryci trochę mniej głównymi bohaterami główni bohaterowie w osobie Bożeny Stachury i Roberta Więckiewicza. Nikt tutaj nie chce wyjść przed szereg, wszyscy mają szacunek do swoich pierwowzorów. To film, który spokojnie można pokazywać wszystkim malkontentom, narzekającym na aktorstwo w rodzimych produkcjach.
Jak pies z kotem działa jako osobista historia, jednak trochę gorzej idzie mu to stricte jako film. Wątek finansowy Igi prosi się o przedłużenie, mało miejsca daje się też dzieciom bohaterów, również wyrastającym w pewnym momencie wysoko. W dodatku rażą też z ekranu różnice wieku. Olgierd Łukaszewicz jest zdecydowanie najstarszy spośród głównej obsady, a różnice wieku są dużo większe niż były w rzeczywistości. Nie przeszkadzałoby to może aż tak, gdyby nie zalety tego filmu i wspomniany fakt, że najlepiej działa na szczerości. Wydarzenie niby sprzed kilku lat, a aktorzy jacyś tacy młodzi.
Nie zmieni to faktu, że dostajemy kolejny dobry rodzimy tytuł. Jak pies z kotem zrobiony z klasą komediodramat. Kondratiuk czuje temat (choć w sumie trudno aby nie czuł), a wszystkie aspekty osobiste, jakie ma ten film, rozłożył odpowiednio. Dlatego też jego produkcja oczarowała dziennikarzy i jury festiwalu w Gdyni. A w przyszłości oczaruje jeszcze nie jedną osobę.