Into the Beat: Roztańczone Serce to niemiecki film taneczny wyprodukowany przez Lieblingsfilm. Za reżyserię filmu odpowiedzialny był Stefan Westerwelle. Istotne jest również że, Westerwelle odpowiadał za scenariusz wraz z Hannah Schweier. Godny uwagi jest również fakt, że film powstał również we współpracy z akademią taneczną Flying Steps Academy.
Film opowiada historię nastoletniej utalentowanej baletnicy Katii Orlow. Rodzice Katii to uznani na całym świecie tancerze baletowi. Dziewczyna, chcąc iść w ich ślad, walczy o stypendium w uznanej nowojorskiej szkole baletowej. Po śmierci matki Katya poświęca swój czas pomiędzy zajęciami baletowymi swojemu młodszemu bratu – Paulowi. Podczas jednego z przedstawień ojciec dziewczyny – Victor Orlow – ulega poważnej kontuzji, która przekreśla jego karierę. Cała sytuacja pogarsza relacje rodzinne. Katya pewnego razu przez przypadek trafia do tanecznego klubu, w którym odkrywa hip-hop, co zmienia jej spojrzenie na balet. Czy Katya podtrzyma dalej rodzinna tradycje? Czy pójdzie za głosem serca?
Niestety Into the Beat: Roztańczone Serce to nieudana próba nawiązania do W rytmie hip-hopu i Step Up. Cóż, już po licznych i uznanych produkcjach tanecznych niemiecki film wypada bardzo blado. Bezsprzecznie najbardziej razi przewidywalność scenariusza. Wszystko idzie według utartego schematu, który już wszyscy widzieliśmy. Podobnie jak w W rytmie hip-hopu Katya jako uzdolniona baletnica odnajduje hip-hop. W nowej rzeczywistości poznaje Marlona, z którym pragnie tańczyć i dostać się do najlepszej tanecznej ekipy. Oczywiście ma rozterki, bo nie chce zawieść swojej zmarłej matki. Motyw nad wyraz oklepany i przewidywalny. Co więcej, fani filmu Step Up kojarzą charakterystyczną scenę, kiedy Nora i Tyler tańczą na dachu. W nowej produkcji Netflixa widzimy nad wyraz podobną scenę.
Jednak nie tylko fabuła stanowi sukces produkcji tanecznej. To też świetne choreografie i muzyka, do której z chęcią wracamy po filmie i przypominamy sobie sceny, z którymi była związana. Bez wątpienia sceny taneczne w Into the Beat nie zawodzą! Choreografie są pełne luzu, energii i epatującej radości, którą zarażają tancerze, że aż samemu chce się potańczyć. Soundtrack również ratuje cały film. Muzyka jest świetnie dobrana w punkt każdego momentu w filmie. Szkoda, że niestety na pierwszy plan wychodzi nad wyraz przewidywalny scenariusz. Nawet najlepsza scena taneczna nie uratuje kiepskiego scenariusza
Główni bohaterowie to zdecydowanie mocna szkolna trójka. W niektórych momentach są zbyt sztywni, jednak nadganiają jak zaczynają razem tańczyć. W produkcji pojawiają się również postacie, które zostały niedocenione, a mogły coś zmienić w biegu historii – są nimi między innymi pielęgniarka Nemec. Niby wie, że Katya odkrywa swoją pasję do hip hopu i pozwala jej opuszczać zajęcia z baletu. Jednak taki akcent pojawia się raz. Myślę, że mogła więcej wpłynąć na całą historię. Drugą postacią z niewykorzystanym potencjałem jest choreografka Feli, która zaprasza Katie na pierwsze zajęcia. Jej wątek jest ucięty nagle i w sumie nie do końca wiadomo dlaczego.
Into the Beat: Roztańczone serce swoją przewidywalną fabułą zawodzi. Zamiast powiewu świeżości mamy powielany od lat schemat, w którym każdy punkt jesteśmy w stanie przewidzieć. Oczywiście fani tańca nie zawiodą się choreografią, która naprawdę robi wrażenie. Jednak przy kiepskiej historia blask każdej choreografii gaśnie, co potwierdza nam niemiecka produkcja. Czy naprawdę potencjał filmów tanecznych już został wykorzystany w produkcjach, które do tej pory powstały? Niestety próba połączenia hip-hopu i baletu w najnowszej produkcji Netflixa nie zaskakuje.