Home Sweet Home Alone
Home Sweet Home Alone

Home Sweet Home Alone – recenzja. Max sam w domu?

Święta kojarzą się ze spotkaniami rodzinnymi, choinką, prezentami, śniegiem i… KEVINEM! Kevin znów, jak co roku został sam w domu, a następnie poleciał sam do Nowego Jorku. Co prawda, jest wiele filmów świątecznych, które zawsze towarzyszą nam w ten magiczny czas, jednak w tym roku dołącza do nich nowa produkcja. Uniwersum samych w domu rozszerza się o najnowszą odsłonę zwaną Home Sweet Home Alone. Powstawało już wiele sequeli i rebootów, jednak się nie udawały. Jak to jest tym razem?

Coraz więcej rebootów znanych marek i serii widzi światło dzienne. Jedne się udają, a inne niekoniecznie. Jednak, czy Home Sweet Home Alone jest dobrym rebootem? Po pierwszych zwiastunach wydaje się, że nie. Pokazują one totalne przerysowanie i skrajności, których można byłoby się spodziewać po produkcji. Jednak, gdy już się przysiądzie do tego filmu, to aż chce się go oglądać. Przede wszystkim czuć w nim klimat świąt. Rodzinny wyjazd na wakacje niestety nie kończy się tak, jak to sobie rodzina zaplanowała i Max (nie Kevin) zostaje sam w domu. Klisza. Nic nowego, oprócz imienia głównego bohatera. To jednak nie jest prawda. Film został świetnie wpasowany w dzisiejsze czasy i będzie aktualny jeszcze przez wiele lat. Max bowiem pochodzi z bogatego domu, w którym naprawdę wiele rzeczy jest nowej technologii, która znajduje się już teraz w większości domów. Mowa tu o asystencie głosowym, czy alarmie antywłamaniowym.

Poza śniegiem, czy kolorystyką w filmie ważna jest także muzyka. Ta bardzo nawiązuje do oryginalnych filmów. Nie dość, że usłyszymy klasyczne Somewhere in my memory – Johna Williamsa, to w tle często usłyszymy soundtrack, który od razu kojarzy się z twarzą Kevina. Jakby tego było mało, w filmie znajdują się także postaci, które wryły się w pamięć fanom serii. Jednak nie są to same postaci. Są to też historie, które się z nimi łączą. Jednak oczywiście nie tylko znane twarze są tutaj ważne. Cała historia opiera się na nowych. Przede wszystkim na Maxie, który został sam w domu i na włamywaczach, którzy się do tego domu włamują. Jednak tym razem jest trochę więcej ich w filmie. Mają oni jakąś motywację i swoją własną historię.

Buster z Home Sweet Home Alone

fot. Buzz McCallister z Home Sweet Home Alone

Zobacz także: Czerwona nota – recenzja filmu! Panie, ten kocioł wyleje!

Mimo nudnego początku, film przyciąga i faktycznie chce się go oglądać. Można rozpoznać niektóre lokacje i postaci z oryginalnych dwóch filmów, a jednocześnie zżyć się z nowymi bohaterami. Mimo, że jest to reboot i wiele scen może się wydawać robionych na siłę, ogląda się to całkiem dobrze. Bez większych rewelacji. Nie wybucha się śmiechem, ani nie płacze się ze wzruszenia. Jest to taki typowy film na święta, który może lecieć w tle podczas, gdy spędzamy czas ze swoją rodziną. Nic mniej i nic więcej.


Ilustracja wprowadzenia:

Przede wszystkim gracz i miłośnik kina. Zakochany w MARVELu, a najbardziej w Spider-Manie. Prowadzi swój kanał YouTube, streamuje na Twitchu, montuje filmy i zbiera figurki. Takie duże dziecko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?