Franz Maurer przed komisją weryfikacyjną – recenzja filmu Psy 3. W imię zasad

Są takie filmy, które w świadomości ludzi istnieją jako jedne na milion. Wbiją się w nią poprzez mnóstwo szczęśliwych zbiegów okoliczności, poprzez czas, w jakim powstają, postać, kontekst, czynników może być mnóstwo. Jednak chyba wszystkie zbiegły się w jednym czasie raz, tworząc premierę Psów Władysława Pasikowskiego, tytułu, który swoje niepodważalne miejsce wśród największej klasyki polskiego kina zgarnął z tak wielu powodów, że wymienianie ich byłoby dłuższe niż ta recenzja. Duża część z nich jednak brała się z czasów, w których ten film powstał, z transformacji ustrojowej, której jego bohaterowie uświadczali. Potem była dwójka, dużo luźniejsza i mniej kameralna, ale sentyment w niej nie zaginął. Trójka natomiast wygląda, jakby Pasikowskiemu służyła głównie do powiedzenia, że to w stosunku do tej pierwszej części nic się nie zmieniło. Tylko warsztat już nie ten sam.

Mój entuzjazm dotyczący powrotu Franza Maurera wygasał wprost proporcjonalnie do czasu, jaki pozostawał do premiery. Brak pokazu prasowego, napływające zewsząd szepty, że jest z tym filmem nie najlepiej, kazały mieć jakieś obawy. Z drugiej jednak strony Pasikowski rzadko zawodzi, a szczególnie wtedy, kiedy zabiera się za brudne i męskie kino sensacyjne. W pierwszych kadrach Psów 3 widać, jak mocno chciał dostosować stronę techniczną tej produkcji do poprzednich części. Pierwsze kadry chcą pokazać od razu: To są Psy, te z Franzem Maurerem, te same. Jednak w parze z kadrem idzie też narracja, w której od początku są problemy. Pierwsze sceny wprowadzają intrygę i od razu potężny zgrzyt. Franza Maurera, wychodzącego z więzienia, dopada przeszłość. Od tej pory, od starych znajomych najsłynniejszy porucznik wolnej Polski ma 7 dni. Na co? No właśnie nie wiemy na co, bo wszystkie dziejące się później wydarzenia mają z tym wątkiem nikły związek. Wróci on na sam koniec, żebyśmy jednak zapamiętali, ale bez poczucia satysfakcji.

fot. Bartosz Mrozowski

Trudno jest więc wejść w atmosferę filmu, który od samego początku zaznaczy nam, że jego intryga jest dość mało sensowna a w dodatku pozbawiona celu. W scenariuszu jednak takich błędów jest więcej, co stanowi ogromny problem. Często w przypadku tego typu powrotów po latach oglądamy wykalkulowane produkty z mnóstwem mrugania oczkiem do fanów. Tutaj nie mam takiego odczucia, wręcz przeciwnie, widzę, że Pasikowski miał na to pomysł, był świadomy tego, co przez ten film powiedzieć. Problem w tym, że zwyczajnie nie napisał dobrego skryptu.

Jeśli mamy mówić o W imię zasad jako o tworze w jakikolwiek sposób udanym i godnym polecenia, trzeba zadać esencjonalne pytanie. Czy ten film jest w stanie emocjonalnie zaangażować widza i sprawić, że coś jeszcze będzie w tym uniwersum do powiedzenia? To się Pasikowskiemu udaje, z pomocą znakomitych aktorów. Choć narracja kampanii promocyjnej nie mogła być inna, jak zapowiadany wszech i wobec powrót Franza Maurera, nie jest on tym razem centralną postacią filmu, a przynajmniej niejedyną takową. W trójce równie dużo do pogrania mają Marcin Dorociński czy Cezary Pazura. Właściwie nie mam tutaj bohatera, do którego miałbym jakieś uwagi pod względem konstrukcji postaci. Więcej jest w przypadku niektórych działań czy rozwiązań, związanych z drugim planem. Kuleje wprowadzenie dość ważnych z punktu widzenia fabuły postaci Panicza i Spinakera, odgrywanych przez Jana Frycza i Eryka Lubosa. No i kuleją te kobiece, ale to przecież nie pierwszy raz.

fot. Bartosz Mrozowski

Fani czekający na powroty sentymentalne również mogą wyjść z tego filmu naprawdę zmieszani. Psy 3. W imię zasad dają się bowiem słuchać dobrze wtedy, gdy aktorzy złapią troszkę luzu. Wtedy wchodzi ta, psia gwara a dialogi potrafią być naprawdę dobre. Oprócz tego pozostają jeszcze jednak te momenty, które chcą wzbudzić #kiedyśtobyło na siłę i wyglądają jak żywcem wyciągnięte ze Skywalkera. Odrodzenie, choć trzeba przyznać, że w przeciwieństwie do korpofilmu Disneya nie stanowią tutaj ważnych posunięć w fabule. Ktoś tam w tle się zaśmiał, ale dla mnie scena ze Stopczykiem i papierosem to troszkę przesada. Przesada w braku funkcjonalności.

Musiałem chwilę w głowie przetworzyć ten seans, aby dojść do kilku wniosków i móc poddać ten film sprawiedliwej według mnie ocenie. Chodziło głównie o równoważenie plusów i minusów, Psy 3 nie uznają bowiem żadnych kompromisów. Według mnie ten bilans wychodzi mniej więcej po równo, równie często jest to rzecz skrajnie zła, co kolejny dobry sensacyjniak, jakich kilka Pasikowski potrafił w ostatnich latach dostarczyć. Czuć tu zbieżność z ostatnim, kręconym przez reżysera Krolla, Pitbullem. Wtedy jednak napisał sobie lepszy scenariusz.

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Więcej informacji o
, ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?