Escape The Undertaker
Escape The Undertaker

Escape The Undertaker – recenzja filmu interaktywnego. Marka to nie zawsze jakość

Na WWE straciłem jedną trzecią swojego życia. Bacznie śledziłem tę federacje wrestlingową do Wrestlemanii XXX, gdy to właśnie The Undertaker przegrał po raz pierwszy. Ta decyzja była strzałem w kolano WWE, przez co przestałem to oglądać. Przecież mamy ogrom konkurencji, jak na przykład genialne AEW, do którego wrócił CM Punk. Cóż, w jedne wakacje obejrzałem całą Attitude Erę (lata 1997-2002) czyli przez wielu uważaną za najlepszy okres wrestlingu, a właśnie tam karty rozdawał bohater tego filmu interaktywnego. Niestety Escape The Undertaker skończył jak tytułowy Grabarz na wcześniej wspomnianej Wrestlemanii XXX.

Escape The Undertaker to już kolejny film interaktywny dostępny na Netflix. Fabuła opowiada o ugrupowaniu The New Day, którzy chcą zdobyć urnę Undertakera, gdyż ta niby ma potężną moc. Urna była nieodłącznym elementem wrestlera w latach jego świetności, a częścią show było właśnie pozyskiwanie z niej energii. W zależności od naszych decyzji fabuła potoczy się dalej, lub skończy się przedwcześnie. Co za tym idzie – może to nam dać ogrom zabawy, a także wybieranie różnych ścieżek, by odblokowywać coraz to nowsze wyjścia. Niestety nie jest tak wesoło jak na papierze.

Escape The Undertaker

Escape The Undertaker. (L-R) Big E, Xavier Woods and Kofi Kingston in Escape The Undertaker. c. Netflix © 2021

Niestety podczas przygody z filmem doświadczyłem, że jest to produkcja skierowana mocno pod młodszą widownie. Oczywiście, od jakoś 2010 roku możemy zobaczyć, że samo WWE jest produktem dla młodego odbiorcy, aniżeli starszych. Natomiast promowane jest to twarzą Undertakera, który jednak jest znany bardziej wrestlingowym boomerom (na przykład mi), aniżeli obecnym widzom, kochającym Romana Reginsa czy Brocka Lesnara. Dodatkowo rzekome wybory są tak naprawdę papierowe. Co to oznacza? Mamy dwie ścieżki, wygraną i przegraną, a opcje wyborów są niesamowicie oczywiste. Łatwo idzie się domyśleć co powoduje pchnięcie fabuły dalej, a co koniec naszej przygody. Zrobiono to pewnie dlatego, by właśnie to młodzi mogli łatwiej uzyskać dobre zakończenie aniżeli złe.

Zobacz również: Ostatni pojedynek – recenzja filmu. Kobieta wśród rycerzy

Nie wiem jak innym fanom wrestlingu, ale mi bardzo smutno było, gdy zobaczyłem, że zrobili z tego taką głupotę, traktując śmieciowo ikonę WWE. Rzekomo przedstawia się go jako niesamowitego terminatora, lecz tak naprawdę uzyskujemy parodię. Pewnie wychodzę teraz na jakiegoś snoba, lecz postrzegam to jako fan tego wrestlera. Rozumiem, że jest to kierowane do młodszych odbiorców, natomiast ja, jako stary widz nie bawiłem się przy tym dobrze. Escape The Undertaker również wypada słabo względem konkurencji. Dostaliśmy przecież wspaniałe Czarne Lustro: Bandersnatch, dlaczego nie zrobić czegoś takiego jak to arcydzieło? Tam jednak te wybory coś oznaczały i mimo możliwości szybkiego zakończenia naszej przygody wybory nie były takie przewidywalne, jak tu.

Escape The Undertaker. The Undertaker in Escape The Undertaker. c. Netflix © 2021

Niestety Escape The Undertaker nie spodoba się każdemu. Na pewno zatwardziały widz, który uwielbia WWE sprzed PG Ery znienawidzi ten tytuł. Podobnie miałem ja i nie mam ochoty do niego wracać. Zupełnie inaczej było przy wcześniej wspomnianym Bandersnatchu, do którego miałem z trzy podejścia, by sprawdzić każdy możliwy wybór. Mam dość The New Day, dość WWE i niestety dość The Undertakera. Skończ Panie dawać sobą pomiatać!


ilustracja wprowadzenia: kadr z filmuNetflix

Redaktor prowadzący dział Newsy

Geek i audiofil. Magister z dziennikarstwa. Naczelny fan X-Men i Elizabeth Olsen. Ogląda w kółko Marvela i stare filmy. Do tego dużo marudzi i słucha muzyki z lat 80.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?