Seria Millenium zmarłego Stiega Larssona, trafia na ekrany kin w trzeciej odsłonie. Najpierw za ekranizację bestsellerowej serii wzieli się Szwedzi, których pomysł podchwycili Amerykanie, wydając w 2011 roku własną wersję pierwszej części – Meżczyźni, którzy nienawidzą kobiet. Dziewczyna z tatuażem w reżyserii Davida Finchera może i została bardzo dobrze przyjęta przez krytyków oraz widownię, jednak projekt nie osiągnął dostatecznego wyniki finansowego, aby można było od razu mówić o kolejnych adaptacjach. Sprawa ucichła, jednak Sony postanowiło po jakimś czasie wrócić do Millenium, jednak nie za sprawą bezpośredniej kontynuacji autorstwa Larssona, a książki Co nas nie zabije pióra Davida Lagencrantza. Jak zatem radzi sobie Dziewczyna w sieci pająka?
Kto nie zna Lisbeth Salander, ten powinien wiedzieć, że jeśli chodzi o hakowanie, to w tej dziedzinie osięgnęła ona poziom wirtuozerski. Na co dzień zajmuje się ona wyzwalaniem uciśnionych kobiet spod jarzma brutalnych, dominujących samców alfa, którzy w starciu z naszą (super)bohaterką nie mają najmniejszych szans. Wkrótce Lisbeth otrzymuje jednak bardzo nietypowe zlecenie – ma ona wykraść niezwykle potężny program kontrolujący głowice jądrowe ulokowane w różnych miejscach na świecie, które w nieodpowiednich rękach mogą, jak się domyślacie, stanowić olbrzymie niebezpieczeństwo.
Przyznam szczerze, że o ile z samymi papierowymi pierwowzorami nie miałem do czynienia, to ich filmowe adaptacje widziałem i szanuję zarówno wersję szwedzką, jak i amerykańską. To po prostu były to bardzo dobre, trzymające w napięciu thrillery. Tutaj jednak ze skąpanego w skandynawskich mrozach dreszczowca zostało niewiele. Twórcy za bardzo postanowili odejść od tego gatunku na rzecz b-klasowego seansacyjniaka. I może nie ogląda się tego aż tak źle, film trzyma całkiem przyzwoite tempo, jednak ciężko mówić tutaj o jakimś większym zaangażowaniu w opowiadaną historię. Dziewczyna w sieci pająka niby obfituje w niemałe fabularne twisty, jednak na weteranach tego rodzaju kina nie powinny już robić wrażenia. Dodatkowo po raz kolejny otrzymujemy film na modłę przygód agenta 007, gdzie całemu światu grozi zagłada. Uchronić go może tylko główna bohaterka z pomocą swoich kompanów. Ile razy już to widzieliśmy?
A jak wypadła nowa twarz Lisbeth w osobie Claire Foy? No niestety, mimo że aktorka ma odpowiedni warsztat, co pokazała w The Crown oraz Pierwszym Człowieku, to film potwierdza moją tezę, że niezbyt pasuje do roli zbuntowanej, antyspołecznej bohaterki. Brakuje jej tego magicznego pierwiastka, który posiadały wcześniejsze odtwórczynie tej roli – zniewalającej agresji Noomi Rapace, czy też magnetycznego chłodu Rooney Mary. Foy stara się jak może, jednak scenariusz nie pozwala jej w pełni rozwinąć skrzydeł. Trudno zapamiętać jej kreację na dłużej i postawić na równi z poprzedniczkami. Jeśli zaś chodzi o Mikaela Blomkvista, który wcześniej jawił się nam jako protagonista, jego udział w filmie został bardzo zmarginalizowany, przez co grający go Sverrir Gudnason wypada zupełnie nijako.
Dziewczyna w sieci pająka to kolejny po zeszłorocznym Pierwszym Śniegu przykład zmarnowanego potencjału. Skandynawskie thrillery i kryminały bez cienia wątpliwości można nazwać samograjami, jednak tu efekt finalny wyszedł niestety strasznie przeciętnie. Film Fede’a Alvareza ogląda się bez większego bólu, ale o jego pozostaniu w naszej pamięci przez dłuższy czas nie może być mowy.