Dzień na tak opowiada o pięcioosobowej rodzinie Torresów – rodzicach i trójce rodzeństwa. W roli matki (Allison) wystąpiła Jennifer Garner, a w ojca (Carlosa) wcielił się Édgar Ramírez. Ich dzieci to najstarsza córka Katie (Jenna Ortega), czyli zbuntowana nastolatka, średni syn Nando (Julian Lerner), który uwielbia eksperymenty, oraz najmłodsza Ellie (Everly Carganilla). Na początku film skupia się na młodzieńczych latach Allison i Carlosa. Kiedy nie mieli dzieci, ich życie było pełne przygód, spontaniczności i zabawy. Na wszystko mówili „tak!”. Jednak od kiedy zostali rodzicami, ich świat przewrócił się do góry nogami.
Pewnego dnia na zebraniu w szkole okazuje się, że Nando porównał swoją matkę do Stalina. Nauczyciele byli tym faktem mocno zaniepokojeni, a jeden z pracowników placówki poradził zmartwionym rodzicom, by urządzili swoim dzieciom „dzień na tak”. Allison początkowo nie chce się na to zgodzić, ale pozytywne nastawienie Carlosa po czasie udziela się także jej. By poprawić stosunki ze swoimi dziećmi, rodzice organizują „dzień na tak”. Polega on na tym, że Katie, Nando i Ellie przez dobę decydują o tym, co robi rodzina, a rodzice nie mogą się nie zgodzić.
Jak nietrudno się domyślić, dzieciaki od samego rana mają szalone pomysły. Allison zmuszona jest do chodzenia w kolorowym makijażu i wraz z mężem muszą wyjść z domu w dziwnych ubraniach. Dzieci po kolei odkrywają przed rodzicami kolejne wyzwania, całkiem nieźle się przy tym bawiąc. Wydawałoby się, że wszystko idzie zgodnie z planem, ale nagle zaczynają się kłopoty. Rodzina ląduje raz w szpitalu, raz na posterunku policji. Problemy piętrzą się, a małżeństwo kłóci się ze sobą. Jednak po każdej złej chwili twórcy starają się pokazać, że wszyscy nadal się kochają i wszystko jest w porządku.
To film familijny, który z założenia miał być komedią. Mnie nie rozbawił niestety ani razu, ale nawet przyjemnie oglądało się kolorowe zdjęcia połączone z energiczną muzyką. Dzień na tak to produkcja dość typowa, przewidywalna i może nawet nieco nudna. Sądzę, że film miał ciekawy pomysł i założenie, jednak zrealizowany został w sposób dość prosty i niezbyt angażujący widza. Jest to ciągle film familijny, więc trudno mi ocenić, jak spodobałby się np. najmłodszym widzom. Przypuszczam, że dzieci chętnie by go obejrzały, chociażby ze względu na szalone eksperymenty Nanda, które w pewnym momencie opanowały cały dom Torresów.
Podsumowując, ja raczej nie poleciłabym tego filmu. Uważam, że jest wiele ciekawszych i bardziej wartościowych produkcji skierowanych do całej rodziny. Nie mogę jednak powiedzieć, że ten seans to zmarnowany czas. To po prostu kolejny, nic niewnoszący przeciętniak. Film, który ma większe szanse na znudzenie widza, niż na skłonienie go do refleksji.
Na koniec muszę zwrócić jeszcze uwagę na najmłodszą bohaterkę produkcji. Everly Carganilla, która wcieliła się w rolę Ellie, wypadła naprawdę uroczo. Jest niezwykle słodka i trzeba przyznać, że to właśnie do niej należały najlepsze kwestie w tym filmie. Często uśmiechałam się razem z nią!
Ilustracja wprowadzenia: Netflix