Czarna Wdowa – recenzja filmu Marvela. Rodziny się nie wybiera!
Autor: Tymoteusz Wojcik
29 czerwca 2021
Na film Czarna Wdowa fani czekali już bardzo długo. Zaręczam jednak, że na produkcję opowiadającą o genezie tego gatunku pająka z rodziny omnikowatych, łączącą piękne zdjęcia natury i głos Krystyny Czubówny warto było czek… A nie, to nie ta czarna wdowa. Zacznijmy może jeszcze raz. Fani Marvela bardzo chcieli poznać historię i początki jednego z najbardziej charakterystycznych Avengersów. Pragnęli dowiedzieć się, w jaki sposób wychowała się i wyszkoliła zabójcza Natasha Romanoff. Rąbka tajemnicy uchylił już film Avengers: Age of Ultron. Teraz nadszedł wreszcie czas na pełny obraz sytuacji. Sprawdźmy, w jakich barwach został on stworzony i jakiej jakości farbami. Podłoże bowiem ma on na pewno solidne.
Czarna Wdowa chronologicznie umieszczona została pomiędzy produkcjami Kapitan Ameryka: Wojna Bohaterów i Avengers: Wojna bez granic. Opowiada historię od momentu, kiedy Natasha Romanoff musi się zmierzyć ze swoją przeszłością, pierwszą rodziną, a także Departamentem Stanu Stanów Zjednoczonych. Czy absolwentka Czerwonej Sali ostatecznie ją zniszczy? Czy odkryje prawdę o sobie, a może mroczna przeszłość ją pogrzebie?
fot. materiały prasowe, Disney
Jedną z najsilniejszych cech Czarnej Wdowy są niemal rodzinne relacje występujące pomiędzy głównymi bohaterami, a konkretniej ich wygląd i groteskowy charakter. Stosunki postaci wraz z ciekawymi kreacjami dają przyciągający efekt. Dialogi prowadzone pomiędzy Natashą a jej siostrą (Florence Pugh), matką (Rachel Weisz) i ojcem (David Harbour) zapadają w pamięć. Przekomarzania i riposty bohaterów, wynikające z ich relacji (bardzo trudnej) i wspólnej historii (wyjątkową krętej) stanowią jeden z filarów produkcji reżyserii Cate Shortland. Najciekawsze i najbardziej charakterystyczne postaci wykreowali Florence Pugh i David Harbour. Jest tak przez ich wielowarstwowość, niejednoznaczność i umiejętność zdobycia serca widza.
fot. materiały prasowe, Disney
Twórcy zaprezentowali również ciekawy sposób odsunięcia się od pewnych stereotypów wykreowanych już bohaterów. Wyśmiewają oni je na różne sposoby. Pewne pozy, zachowania i znaki rozpoznawcze są z przekąsem komentowane przez bohaterów, co powoduje całkowite wyzbycie się nadęcia produkcji. Film momentami stylizowany na poważny zmienia się w coś zupełnie innego. Czarna Wdowa próbuje mieszać w ciężki do ocenienia sposób różne style. Wstęp produkcji zawiera wyczuwalny charakter szpiegowski, natomiast reszta produkcji jest w 100% filmem akcji z małą domieszką dramatu i wielką szczyptą komedii.
fot. materiały prasowe, Disney
Twórcy, niestety w zbyt znacznym stopniu korzystając z amerykańskiego nawyku, stosują stereotypy dotyczące Rosjan. I o ile w małej dawce byłyby one znośne, pomimo szerokiego ich wykorzystywania w amerykańskiej kinematografii, o tyle w nadmiarze są one wyłącznie nużące. Być może efekt ten był zamierzony przez twórców, nie działa on jednak na korzyść produkcji. Same stereotypy zaś nie odnosiły się wyłącznie do Rosji. Duża część fabuły na nich właśnie została stworzona.
fot. materiały prasowe, Disney
Męcząca jest również długość produkcji. Czarna Wdowa naszpikowana jest różnego typu scenami akcji, których jest za dużo. W pewnym momencie fabuły, który wiedziałem, że nie jest jeszcze kulminacją, towarzyszyła mi myśl, Kiedy już dojdzie do tego ostatecznego starcia? Wiem również, iż długość dała się we znaki wielu osobom, które miały kontakt z tym filmem. A stan ten powoduje brak skupienia i znużenie. Co prawda dwie godziny i trzynaście minut nie są jakąś przytłaczającą wielkością w porównaniu do innych dzieł z MCU, jednak może nie chodzi tu jednak o długość a zawartość. Być może właśnie przez mnogość scen akcji produkcja sprawiała wrażenie zbyt obszernej. Cechą, która dodatkowo, być może niepotrzebnie wydłużała produkcję były różnego typu nawiązania do początku produkcji, a co za tym idzie – nostalgicznych sytuacji w życiu bohaterów. Pewne stwierdzenia, zachowania i wspomnienia zostały użyte w zbyt dużej ilości. Co niektórych może to zmęczyć. Twórcy starali się stworzyć nawet pewnego typu codę, niczym na przykład w filmie Forrest Gump. Tak jak w produkcji Roberta Zemeckisa na początku i na końcu widzimy unoszące się na wietrze piórko, w Czarnej Wdowie mamy świetliki. Mimo podobnego jednak charakteru tych scen, nie powinno się ich porównywać. Scena z najnowszej produkcji firmy Marvel nie ma w sobie tej magii, urokliwości i lekkości, co ujęcia piórka z legendy kina. Co ja tu dużo tłumaczę, to w końcu tylko Marvel.
fot. materiały prasowe, Disney
Produkcja spod ramienia Disneya jest bardzo często przewidywalna. Widz wie, do czego dąży dana scena, zanim karty zostaną odsłonięte. Nie dziwią jednak pewne schematy, które utarły się w świecie kina przez wiele lat jego istnienia. Innym elementem, który w mojej ocenie zawsze działa na plus, są nawiązania do świata zewnętrznego i jego kultury. W Czarnej Wdowie znaleźć możemy chociażby mrugnięcie okiem do fanów Bonda, a także rocka. I choć w większości ścieżka dźwiękowa nie rzucała się w uszy, a to znaczy, że bardzo dobrze wtopiła się w produkcję, to jeden jej element był bardzo charakterystyczny, a mianowicie utwór American Pie Dona McLeana. Był on dla mnie (i myślę, że dla twórców też) ważnym elementem kompozycyjnym.
fot. materiały prasowe, Disney
Czarna Wdowa jest bezsprzecznie całkiem dobrym filmem. Geneza Natashy Romanoff i rozszerzenie historii z Czasu Ultrona były na pewno ciekawym dopełnieniem MCU. I chodź tytuł ten nie wydawał się, aż tak istotny dla całego uniwersum, to umożliwił on pewne roszady, które pozwolą na toczenie się dalszych wątków. Sama scena po napisach uświadamia widzom, że następuje łączenie różnych historii z całej kolejnej fazy MCU, a także seriali. Produkcja Cate Shortland jest ciekawa i przyjemna do oglądania. Nie jest to jednak film do którego będę często wracał. Nie żałuję czasu przy nim spędzonego, mimo że dzieło to wydawało się za długie. Produkcja ta nie jest niczym niesamowitym, ale myślę, że będzie bawić każdego, kto lubi kino superbohaterskie. Czarna Wdowa jest warta zobaczenia, nawet jak nie jest się zapalonym fanem Marvela, mogę to powiedzieć z doświadczenia.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe, Disney
Zdaniem innych redaktorów:
Michał Celej:
Film Czarna Wdowa okazał się być wielkim rozczarowaniem, mimo tego, że nie liczyłem na dużo. Po trzech wspaniałych serialach: WandaVision, Falcon i Zimowy Żołnierz oraz Loki, które wprowadzają jakieś ciekawe rzeczy i wątki do MCU, Czarna Wdowa jest po prostu niepotrzebnym filmem, z którym Marvel Studios spóźniło się o 5 lat. Jedynymi plusami tej produkcji to rewelacyjna Florence Pugh jako Yelena oraz całkiem zabawny David Harbour jako Red Guardian, którego i tak było trochę za mało. Oprócz tego otrzymaliśmy strasznie nudny film skupiający się na Natashy, chyba najgorszej postaci z tego filmu… a nie, przepraszam, zapomniałem o Taskmasterze, który został kompletnie zmarnowany. Mam nadzieję, że Marvel Studios, postanowi zlikwidować tę wersję postaci i przedstawią nam prawdziwego Tony’ego Mastersa, a nie jakąś marną podróbę. Podsumowując, Czarna Wdowa to jeden z najmniej ekscytujących filmów z MCU, który oprócz dwóch postaci nie przedstawia nic ciekawego, niszczy potencjał jednego z najbardziej interesujących złoczyńców Marvela i uświadamia mi, że zakończenie historii Natashy w Avengers: Koniec gry to świetny ruch ze strony Marvel Studios. Mam nadzieję, że Yelena okaże się być lepszą Czarną Wdową.
Moja ocena: 4.5/10
Kacper Domański:
Jeśli mam być szczery, bardzo obawiałem się premiery Czarnej Wdowy. Te obawy wynikały przede wszystkim z tego, iż tytułowa bohaterka dostała zakończenie swojej historii w Avengers: Endgame i nie byłem pewny, czy w ogóle istnieje potrzeba tworzenia tego filmu. Jak się okazało, bardzo dobrze, że ten film powstał; teoretycznie jedynie scena po napisach posiada aktualnie znaczenie dla całego MCU, niemniej film dostarcza świetną rozrywkę, równie dobre kreacje, klimat szpiegowski jest dla mnie w tej produkcji czymś cudownym, a relacje rodzinne między bohaterami są wygrane niezwykle wiarygodnie. Jedyne, czego mógłbym się przyczepić to kilka dziur fabularnych, a także „epicki finał”, resztę biorę całym sercem i na pewno będę wracał do tego filmu, kiedy znajdzie się okazja. Moja ocena: 8/10 – Marvel znowu mnie nie zawiódł!
Mikołaj Lipkowski:
Na nowy film Marvela czekałem jak dzieci na wigilię. Nie oczekiwałem, że ten film się uda, wręcz przeciwnie – liczyłem, że będzie to średniak (nie taka klapa jak Hulk, ale coś pokroju Iron Mana 3 lub Thor: Mroczny Świat). Jednak zaskoczył mnie pozytywnie. Początek mnie dość wynudził, lecz z rozwojem fabuły wciągnąłem się coraz mocniej. Najbardziej zaskoczyła mnie Florence Pugh i mam nadzieję, że rozwiną jej postać w najnowszych produkcjach. Nie czułem w ogóle klimatu Marvelkowych produkcji, ale wypadło to nieźle (bardziej jakiś Bond). Natomiast zawiodła mnie właśnie Scarlett Johansson. Mimo mojej słabości do tej aktorki, nie pokazała się tak dobrze jak w drugim Kapitanie Ameryce czy Wojnie bez granic. Tragicznie pokazano też Taskmastera, gdyż jest to jeden z najpotężniejszych komiksowych antagonistów, a w Czarnej Wdowie… szkoda słów. Film zdecydowanie wyszedł o 5 lat za późno. Niemniej jednak jest to dobre pożegnanie ze Scarlett w MCU. Oglądało się przyjemnie – 7/10.
Łukasz Kołakowski:
Tymoteusz kończy swoją recenzję zdaniem, iż niewątpliwie jest to dobry film i to przede wszystkim je muszę w swojej opinii zakwestionować. Bo Czarna wdowa to definitywnie nie jest dobry film. Poza fantastyczną Florence Pugh, która zdecydowanie nie dołączyła do Madsa Mikkelsena, Michelle Pfeiffer czy Kurta Russella jeśli chodzi o świetnych aktorów zmarnowanych przez MCU, trudno jest mi wskazać jednoznacznie pozytywne aspekty tego seansu. Pandemia nas rozleniwiła, ale przede wszystkim pokazała mi osobiście jedno, że choćbym się nie wiem jak oszukiwał, wcale nie potrzebuje w życiu wielkiego uniwersum marvelka i jego filmów. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że nawet bez tego kontekstu Black Widow to film przeterminowany. To film o postaci, którego chcieli fani, ale który powstał ładnych kilka lat za późno, biorąc pod uwagę obecną sytuację w MCU. Scarlett Johansson w swojej roli stała się jedną z najważniejszych ikon tego wózka, więc musiała taki dostać, jednak do samej historii nie wnosi on absolutnie nic. Choć na początku wydawało się, że może to być jedna z tych produkcji Marvela, która pójdzie w jakąś gatunkowość, w jakąś oryginalność, że dostaniemy ciekawy film szpiegowski. Finalnie dostaliśmy ładnie świeciącą tabelkę Excela, nastawioną na total około 1,5 mld USD, którego z oczywistych przyczyn nie osiągnie. Disney, STAHP
Redaktor współprowadzący działu Gry
Absolwent szkoły muzycznej I stopnia. Miłośnik kina i szeroko rozumianej popkultury. Zawodnik footballu amerykańskiego, a także Mistrz Polski Juniorów w tej dyscyplinie.