Córka
Córka

Córka – recenzja filmu. Matka nie jest zbiorem cech

Gdy przywołuję w głowie obrazy matek, jakie pozostawiło w niej długie obcowanie z kinematografią, mogę wyróżnić kilka najczęstszych schematów. Matki w filmach bywają kochające, opiekuńcze, troskliwe, służące radą z pozycji osób bardziej doświadczonych. Mogą być również nadopiekuńcze, nadmiernie kontrolujące i nie pozwalają dzieciom popełniać własnych błędów. W produkcjach dla młodzieży często są po prostu martwe i jest to na tyle powracający schemat, że stał się obiektem żartów. Zdarza się, że zamiast matki nieżyjącej, mamy w filmie matkę nieobecną, ale taka postawa rodzicielska nie spotyka się z miłym odbiorem, a zazwyczaj jest po prostu smutnym faktem z biografii głównego bohatera lub bohaterki. W swoim debiucie reżyserskim Maggie Gyllenhaal mierzy się z inną stroną macierzyństwa, w centrum opowieści stawiając właśnie matkę nieobecną.

Główną bohaterką Córki jest Leda, czterdziestoośmioletnia (a przecież nie wygląda) profesorka, która spędza wakacje w Grecji, trochę pracując, a trochę wylegując się całymi dniami na plaży. Od początku jasne jest, że kobieta czuje się świetnie, będąc tylko w swoim towarzystwie – przyjechała sama, nie szuka kontaktu ani z miejscowymi, ani z innymi turystami, zagadywana szybko kończy rozmowę. Podczas godzin spędzonych na plażowym leżaku uwagę Ledy przykuwa młoda mama i jej kilkuletnia córka. Ich relacja skłania bohaterkę ku własnej przeszłości z okresu, gdy sama była młodą matką kilkuletnich córek. Okazuje się również, że obserwowana dziewczyna należy do wpływowej rodziny, wymuszającej szacunek strachem, a Leda nieopatrznie zwraca na siebie ich spojrzenia.

Zobacz również: C’mon C’mon – recenzja filmu. Nieumienie w życie

Maggie Gyllenhaal buduje coraz większe napięcie, umiejętnie łącząc środki filmowe z elementami opowiadanej historii. Obecność agresywnej rodziny wprowadza atmosferę zagrożenia, pojawiają się niepokojące znaki w mieszkaniu Ledy, kamera z ręki zamyka bohaterkę w ciasnych kadrach, nie pozwalając ani na moment odetchnąć. Widz w napięciu obserwuje kolejne wydarzenia, spodziewając się, że za moment wydarzy się coś złego. Niepokój towarzyszy nam również w retrospekcjach, gdy poznajemy przeszłość Ledy i jej relacje rodzinne. Reżyserka porusza tu problem, który jest udziałem wielu kobiet, czyli jak wielkim wyzwaniem dla kobiety pozbawionej instynktu macierzyńskiego jest bycie matką. Nie jesteśmy przyzwyczajone i przyzwyczajeni do tego, że matki zachowują się egoistycznie i bardziej niż na zabawach z pociechami, zależy im na rozwijaniu pasji i wyjazdach naukowych. Słowo „matka” w opinii publicznej jawi się bardziej jako zbiór konkretnych cech (z troskliwością i gotowością do poświęceń na czele), aniżeli osoba, która za tym pojęciem stoi. W Córce jest to świetnie przedstawione, dzięki wprowadzeniu postaci Callie, ciężarnej kobiety ze wspomnianej rodziny. Callie zdaje się wiedzieć o macierzyństwie wszystko, choć dopiero spodziewa się pierwszego dziecka. Leda kilkukrotnie wytyka jej, że niekoniecznie jest osobą, która ma prawo udzielać jakichkolwiek rad w temacie.

Córka

materiały prasowe

Równocześnie Córka nie stara się usprawiedliwiać wyborów głównej bohaterki ani pokazywać jej w jak najlepszym świetle. Stara się ją po prostu zrozumieć i tyle już wystarczy, żeby zwrócić uwagę, że nie dla wszystkich kobiet macierzyństwo to spełnienie marzeń, a sam fakt posiadania dziecka nie sprawia, że zmieniają się one we wzorowe matki. Maggie Gyllenhaal podejmując taki, a nie inny temat, świadomie i z wyczuciem wybiera do ekipy kobiety i głównie wokół nich osadza całą historię. W roli Ledy mamy Olivię Coleman, która każdą swoją postać zamienia w złoto. Jej młodszą wersję portretuje równie świetnia Jessie Buckley. Choć występują na różnych planach czasowych, nie mamy wątpliwości, że przedstawiają jedną osobę. W Ninę, matkę obserwowaną przez główną bohaterkę, wciela się Dakota Jonhson. Bardzo łatwo jest uwierzyć, że to osoba, która zupełnie inaczej wyobrażała sobie posiadanie dziecka, jak wiele innych kobiet przed nią.

Zobacz również: Red Rocket – recenzja filmu. O nie, tylko nie Mikey

Jeśli miałabym wskazać, co nie do końca mi zagrało w Córce, to jest to kilka mało istotnych niespójności fabularnych oraz zakończenie, które trochę z tych niespójności wynika. Więcej w tym temacie nie powiem. Poza tym debiut reżyserski Maggie Gyllenhaal to film niepokojący, poruszający ważny temat, fenomenalnie zagrany i nakręcony. Czekam na więcej produkcji, które zechcą zbadać ten aspekt kobiecości.

Film obejrzałam w ramach American Film Festival 2021.

Wykształciła się, żeby pisać o filmach, więc to robi. Gdyby mogła, nie wychodziłaby z sali kinowej. Ogląda filmy we wszystkich gatunkach, ale najbardziej lubi czarne komedie, animacje i rzeczy tak absurdalne, że nie wiadomo, czym są.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?