Mamy rok 1984. Netflixa nie ma, choć pojawia się w pewnych momentach. Młody programista Stefan pracuje nad mroczną grą fantasy na podstawie powieści kontrowersyjnego pisarza. W jego życiu dochodzi do wielu niewyjaśnionych zdarzeń i wtedy bohater zaczyna kwestionować rzeczywistość. Marionetka w rękach widza walczy o dokończenie gry Bandersnatch, a pomagamy lub przeszkadzamy mu w tym my.
Mamy wiek XXI i po raz kolejny stykamy się z technologią na najwyższym poziomie. Tym razem Netflix proponuje nam nietypową, interaktywną zabawę. Na dole ekranu co jakiś czas pojawiają się odpowiedzi na pytanie, które pozwalają zdecydować, co zrobi bohater w danym momencie. Zaczyna się niewinnie, od wyboru płatków śniadaniowych czy muzyki, a później dochodzi nawet do kwestii moralnych (zabójstwo). Motyw kierowania losami bohatera jest także ściśle związany z fabułą, gdyż właśnie taką grę tworzy Stefan. Jako widzowie możemy bawić się godzinami, poszukując wszystkich zakończeń historii programisty i to jest właśnie najlepsze w filmie Netflixa. Bawimy to pojęcie może nieco drastyczne, bo nie zapominajmy, że to wciąż stare dobre Black Mirror, które przeraża motywem kontroli społecznej, morderstwa czy szaleństwa.
Twórcy dostarczyli nam materiał, a to my budujemy z niego naszą najlepszą, wymarzoną wizję rzeczywistości. Wciągająca zabawa nie byłaby tak dobra, gdyby nie znakomite przygotowanie filmu. Na szczególną uwagę zasługuje Fionn Whitehead, wcielający się w Stefana. Cała historia opiera się głównie na nim i młody aktor znakomicie ukazuje różne stany emocjonalne bohatera. Świetnie widać to w trakcie rozmowy z nami, gdy sfrustrowany Stefan krzyczy, aby osoba kierująca jego życiem ujawniła się. Szczerze mówiąc, był to jeden z najbardziej ekscytujących momentów, gdy istniała możliwość wejścia w bezpośredni kontakt ze Stefanem. To nie jedyna niespodzianka dla widzów. Mnogość zakończeń dostarcza dodatkowej radości, choć trzeba przyznać, że niektóre z nich są mało zaskakujące.
Bandersnatch to kopalnia odniesień do innych dzieł kultury. Sam rok 1984, w którym dzieje się akcja, wydaje się być bezpośrednim odniesieniem do dzieła Orwella. Brytyjski pisarz przedstawił społeczeństwo całkowicie kontrolowane przez władze, w którym konkretne jednostki nie mają własnej woli. Wszystko idealnie pasuje do sytuacji Stefana, który jest świadomy centralnego sterowania przez widza. W pewnym momencie nawet próbuje z nami walczyć… Los Stefana przypomina nam także los innego bohatera filmowego, Trumana. W Truman Show codzienne życie głównego bohatera było transmitowane przez państwową telewizję. Kto wie, może to samo spotkało młodego programistę? Znajdziemy tu także odwołania do innych odcinków Black Mirror, m.in. Metalhead w budynku wytwórni gier.
Black Mirror: Bandernatch dostarcza wielu pozytywnych emocji, wciąga i zachwyca swoją niebanalnością. Innowacyjna produkcja Netflixa może zapoczątkować nowy wymiar kinematografii, w którym to my będziemy kowalami losu bohaterów. Taka filmowa forma ma duży potencjał i może szczególnie trafić do fanów gier komputerowych. Zdecydowanie warto ją obejrzeć, a właściwie ją skonstruować. Tylko pamiętajcie, zarezerwujcie sobie parę godzin czasu na to!
Ilustracja wprowadzenia: Netflix