Better Nate Than Ever
Better Nate Than Ever

Better Nate Than Ever – recenzja filmu Disney+. Uroczo, musicalowo

Disney+ stale się rozwija. Mimo, iż platforma osiągnęła ogromny sukces na całym świecie, nie można zaprzeczyć, że na chwilę obecną posiada mało oryginalnych produkcji. Tyczy się to przede wszystkim filmów fabularnych, których premiery w większości przypadków przeszły bez echa. Czy z Better Nate Than Ever będzie podobnie? Czy jest to produkcja godna uwagi? Zapraszam do recenzji!

Better Nate Than Ever to nowa produkcja Tima Federle’a, twórcy serialu High School Musical: The Musical: The Series. Film opowiada historię tytułowego chłopca (Rueby Wood), którego największym marzeniem jest zagranie na Broadwayu. Mimo przeciwności losu związanych z nieotrzymywaniem głównych ról w szkolnym kółku teatralnym, główny bohater nie poddaje się i próbuje wszystkiego, aby osiągnąć swój cel. Idealna okazja nadarza się, gdy rodzice Nate’a wyjeżdżają na weekend z okazji rocznicy ślubu. Chłopak postanawia wraz ze swoją przyjaciółką, Libby (Aria Brooks) wyjechać do Nowego Jorku, aby wziąć udział w castingu do broadwayowskiej wersji filmu Lilo i Stitch. I tak oto zaczyna się przygoda, która być może nikogo nie zaskoczy, ale pozwoli spędzić miło czas.

Zaczynając od fabuły, jest ona naprawdę prosta. Jak na kino familijne przystało, produkcja korzysta z licznych uproszczeń oraz schematów, które sprawiają, że od pierwszych scen filmu z łatwością możemy przewidzieć, jak potoczy się jego akcja. Poza tym większość scen jest obdarzona dość oczywistym humorem, który może nie trafić do starszego odbiorcy. Niemniej jednak muszę przyznać, że Better Nate Than Ever oglądało mi się przyjemnie. Jest to zasługa przede wszystkim wykreowania ciekawej postaci głównego bohatera oraz sprawnej narracji, która nie pozwala się nudzić. Dzięki temu jestem w stanie rzec, że film mimo swojej prostoty posiada lekki powiew świeżości będący jego głównym atutem.

Zobacz również: Morska bestia – zwiastun animacji Netflixa, twórców filmu Vaiana: Skarb oceanu!

Wracając do postaci głównego bohatera, Rueby Wood wypada naprawdę dobrze. Młodemu aktorowi udało się wykreować postać, która zarówno bawi, jak i irytuje, a jest przy tym szczera i urocza. Wood idealnie oddaje “dziwaczność” Nate’a związaną z jego marzeniami, dzięki czemu wypada on wiarygodnie, a na dodatek pozostaje w pamięci. Żałuję jednak, że jego problemy przedstawione w pierwszym akcie filmu nie zostały pogłębione lub w nieco inny sposób napisane. Skutkuje to tym, że produkcji ciężej jest się wyłamać ze znanych nam dobrze schematów gatunku. Mamy tu bowiem szkolną niechęć innych uczniów do bohatera, której nie poświęcamy nawet 5 minut, a także starszego brata (Joshua Bassett) będącego naczelnym hejterem chłopca. W ostatecznym rozrachunku drugi przykład wypada zdecydowanie lepiej, niemniej pozostaje znanym motywem, który możemy chociażby zobaczyć w serii Dziennik cwaniaczka. Z drugiej strony należy tu chwalić, determinację Nate’a, skoro wbrew wszelkim przeszkodom stara się spełnić swoje marzenia.

fot. kadr z filmu Better Nate Than Ever

Przechodząc do drugiego planu, zdecydowanie najlepiej wypada Lisa Kudrow jako spotkana w Nowym Jorku ciocia Heidi. Gwiazda Przyjaciół po raz kolejny tworzy postać ekscentryczną, którą z łatwością można polubić. Mimo, iż jest to udana kreacja, a jej relacja z głównym bohaterem wypada dobrze, nie jestem przekonany, co do wątku konfliktu rodzinnego, z jakim mierzy się jej postać. Myślę, że przy opowiadanej historii nie jest on konieczny. Może gdyby to był serial, a nie produkcja trwająca raptem 1,5 godziny, miałoby to więcej sensu. Jeśli zaś chodzi o pozostałych bohaterów drugoplanowych, mamy wspomnianych Libby oraz brata Nate’a Anthony’ego. Nie da się ukryć, iż są to kreacje idealnie wpasowujące się w gatunek filmu, co powoduje, że są dość schematyczne. Warto jednak wspomnieć, że aktorsko wypadają całkiem nieźle, a ich charyzma sprawia, że ciężko jest cokolwiek złego o nich napisać.

Zobacz również: Doktor Strange w multiwersum obłędu – jak prezentuje się strój Scarlet Witch na żywo? Zobacz te zdjęcia!

Better Nate Than Ever

fot. kadr z filmu Better Nate Than Ever

Odpowiadając na pytania, które zadałem na początku tekstu: czy Better Nate Than Ever przejdzie bez echa? Raczej tak. Czy jest to godny uwagi projekt? Owszem. Myślę, że problemem oryginalnych produkcji Disney+ jest ich uboga promocja, a także styl przypominający filmy emitowane na Disney Channel. Poza tym nie oszukując się, większość użytkowników korzysta z platformy przede wszystkim w celu oglądania produkcji Marvela bądź Star Wars. Mimo to uważam, iż warto dać szansę temu tytułowi, gdyż jest to urocza historia, która przede wszystkim powinna trafić do młodego odbiorcy. Poza tym główny bohater jest tak charyzmatyczny, że gdyby film miał premierę 15-20 lat temu byłby wielkim hitem wśród młodej widowni.


Ilustracja wprowadzenia: Disney

Zastępca redaktora prowadzącego Ligę Znawców Kina

Fan kina z gatunku Tim Burton. Poza tym miłośnik dobrego dramatu, często wracający do produkcji MCU. Stara się nadrobić wszelkie zaległości serialowe, których końca nie widać. W wolnych chwilach sięga po literaturę obyczajową.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?