Bańka to najnowsza komedia Judda Aptowa, którą możemy znaleźć na platformie Netflix. Historia skupia się na grupie aktorów i aktorek, którzy występowali w filmie Bestie z Klifu. Pomimo pandemii wszyscy zostają ściągnięci aby nagrać razem sequel. Aby uniknąć zakażeń zostają zamknięci w hotelowej bańce, gdzie przestrzegane są do granic możliwości zasady bezpieczeństwa aby członkowie ekipy się nie zarazili.
Od początku można było wnioskować, że z taką obsada film zapowiada się na kawał dobre rozrywki. I rzeczywiści daje ona radę. Każda z postaci jest wyrazista i przedstawia mocno specyficzne poczucie humoru, które nie każdy może polubić. Do wyróżnienia zdecydowanie należy nominować Pedro Pascala jako Dietera Bravo. Widać, że Pedro idealnie odnalazł się w roli komediowej, a zobaczyć go w wersji tańczącego tiktoki, wręcz bezcenne. Absolutnie dobraną rola Keegana-Michaela Keya wcielającego się w Seana Knoxa oraz Karen Gillan, która zagrała Carol Cobb, obie postacie miały specyficzne podejście do swojej kariery oraz oddanie do franczyzy która ich wylansowała. Skrajnie przesadzone zachowania jedynie podkreślały satyryczny charakter filmu.
Dużym minusem film jest jego długość. Całą historię można śmiało skrócić a nie rozwlekać do 2 godzin, przez co stopniowo spadała jakość filmu oraz żartów. Na początku dialogi i sytuacje w naprawdę komiczny sposób pokazują niektóre absurdy społeczne. To co na pewno można zaliczyć na plus produkcji, to fakt wypunktowania niektórych problemów jakie dotknęła branżę filmową. Od połowy zaczyna się rozmydlanie całej historiami, żartami czy żenującymi sytuacji.
Bańka to typowy przedstawiciele produkcji z cyklu mamy ciekawy pomysł, dobrą obsadę jednak nie mamy do końca pomysłu jak to złożyć w całość. Film jest bardzo chaotyczny, wrzucane są co jakiś czas historię bohaterów. Byłby całkiem zabawne, gdyby były bardziej rozwijane, kiedy byśmy lepiej poznali bohaterów. Przykładem jest postać Lauren Van Chance grana przez Leslie Mann oraz Dustin Mulray grany przez Davida Duchovnego. Rozwiedziona para, która adoptowała zbuntowanego nastolatka – niby śmieszne, niby można byłoby z tego coś zrobić ale w nagromadzeniu, rzeczy jakie Judd Aptow chciał pokazać coś w stylu nie mamy szans ich jakoś bliżej poznać – po prostu te postacie są i wydłużają tylko film.
Wyjściowa całego filmu jest naprawdę opcją na niezłą komedie. Jednak brak jej większego przemyślenia co dalej. Widać brak zdecydowania, mamy trochę scen jak aktorzy są na planie, trochę jak świrują na kwarantannie, coś tam jak nieudolnie się szykują do roli. Nie zapominajmy również o Tiktoku, układy zajmują naprawdę sporą część czasu w filmie. Warto również dodać, że produkcja jest przesiąknięta scenami, którymi nie da się logicznie wyjaśnić i uzasadnić w kontekście całego filmu. Przykładem jest scena z odstrzeleniem ręki czy pojawianie się Jamesa McAvoya. Zamiast postawić na tytułową Bańkę mamy nie kończący 2-godzinny bałagan oraz plątaninę scen.
Bańka to taki typowy przedstawiciel, głupkowatych komedii w których znajdziemy najprostsze poczucie humory. Nawiązując do jednego z dialogów, odpowiedzi nie ma ale są narkotyki. Trochę tak jest z produkcją Netflixa może i nie ma jakiegoś sensu ale w niektórych momentach jest aż tak niedorzeczna, że aż śmieszna. Oczywiście, też nie można jej przekreślać, każdy z nas potrzebuje takiej komedii z najprostszymi żartami, nawet tymi opierającymi się na rzyganiu. Jeśli jesteście w takiej sytuacji, koniecznie sprawdźcie komedię Netflixa.
Ilustracja wprowadzająca: fot. Netflix