Baby Broker
Baby Broker

Baby Broker – recenzja filmu (8. WKFF). Nie więzy krwi tworzą rodzinę

Hirokazu Koreeda jako reżyser zasłynął filmami ukazującymi niedoskonałe rodzinne więzi z wielu różnych perspektyw. Ostatnie głośne dzieło Japończyka to oczywiście Złodziejaszki z 2018 roku, które zostały uhonorowane Złotą Palmą w Cannes. Do dziś pamiętam ten obraz przypadkowych ludzi, których połączyła niedola, a mimo to potrafili stworzyć ciepłe, rodzinne relacje. Czy tym razem możemy liczyć na równie poruszający film? Fanów reżysera na pewno Baby Broker nie rozczaruje.

Choć wspomniałem o Złodziejaszkach jako ostatnim sukcesie japońskiego reżysera, tak nie można zapominać, że przed Baby Broker Koreeda spróbował też swoich sił w Hollywood. W Prawdzie wystąpili miedzy innymi Juliette Binoche oraz Ethan Hawke. Ostatecznie film jednak przeszedł bez większego echa. Ja oczywiście nie mogłem nie docenić ręki Koreedy, bo mimo wszystko tytuł potrafił ciekawie ukazać rodzinne problemy i cały proces rozliczania się z nimi. W końcu Japończyk wpadł jednak na pomysł podbicia sąsiedniego rynku i przy okazji skorzystania z wielkiego boomu, jaki zrobił się w ostatnim czasie na koreańskie kino. W końcu Parasite pokazał, że tamtejszy przemysł filmowy nie ma się czego wstydzić, a co roku dostajemy przynajmniej kilka świetnych produkcji od południowokoreańskich twórców.

Warszawski Festiwal Filmów Koreańskich

Kadr z filmu Baby Broker

Jeśli oglądaliście Złodziejaszki, to przy seansie Baby Broker możecie spodziewać się powtórki z rozrywki. Czy to źle? Spotkałem się z takimi głosami, że reżyser idzie na łatwiznę i serwuje nam ten sam pomysł po raz drugi. Ja jednak nie uznałbym tego za wadę, bo to zwyczajnie ulubiona tematyka reżysera, a przedstawianie nietypowych rodzinnych relacji to wręcz jego znak rozpoznawczy. Tak więc w Baby Broker otrzymujemy opowieść obrazującą dość niecodzienny problem Koreańczyków. Główni bohaterowie Sang-hyeon (w tej roli fenomenalnych jak zawsze Song Kang-ho, szerzej znany z Parasite) oraz Dong-soo (Dong-won Gang) zajmują się handlem dziećmi. Brzmi groźnie, ale w filmie bardzo szybko dowiadujemy się, że nie wszystko jest tu takie czarno-białe.

Zobacz również: Podejrzana – recenzja filmu (8. WKFF). Kryminał zakazanych uczuć

Dwaj mężczyźni bowiem nie mają złych zamiarów – a przynajmniej nie do końca. Tak, robią to dla pieniędzy, bo uprowadzane niemowlaki są sprzedawane bogatym parom, które na to stać. Dzieci te porywane są jednak z okna życia, gdzie matki mogą oddawać niechciane potomstwo. Niestety istnieje pewien przepis, który wręcz zamyka niektórym dzieciom drogę do szczęśliwego życia, drogę do adopcji. Jeśli matka zostawi przy małym liścik, gdzie informuje, że po niego wróci, takie dziecko nie może trafić do nowej rodziny. Trochę niezrozumiałe. Tym bardziej, gdy dowiadujemy się później, że tylko 1 na 40 matek wraca po swoje dziecko. W pozostałych przypadkach dziecko jest skazane na życie w sierocińcu. Taki los spotkał Dong-soo, więc ten chce teraz uchronić innych przed wyrokiem.

Baby broker

Kadr z filmu Baby Broker

Tu właśnie wkracza dwójka głównych bohaterów, którzy parają się niecnym zajęciem, jakim jest uprowadzanie niemowląt z okna życia. W Baby Broker widzimy taki właśnie proceder, gdy So-young (Ji-eun Lee) pozostawia dziecko z tą pokrzepiającą, ale brzemienną w skutkach wiadomością. Mężczyźni dziecko „przygarniają” i zaczynają poszukiwać nowej rodziny – ważne dla nich jest, by była odpowiednia i by dziecko nie trafiło za granicę. Niespodziewanie matka niemowlaka wraca i chce odzyskać chłopca. Tylko że go już nie ma w sierocińcu. Gdy w końcu dociera do Kang-ho i Dong-soo postanawia przyłączyć się do poszukiwań odpowiedniej rodziny. Gdzieś po drodze niecodzienna rodzina rozrasta się do pięciu osób – w sierocińcu spotykają bowiem kilkuletniego Hae-jina, który jest świadomy, że ma już nikłe szanse na adopcję, a bardzo chciałby mieć rodzinę. Cała ekipa ma na ogonie jeszcze ciągle dwie panie detektyw, które obserwują nietypową ekspedycję z boku.

Zobacz również: Blondynka – recenzja filmu. Kochając Norme, nienawidząc Marilyn

Widzicie pewnie już wiele elementów tożsamych ze Złodziejaszkami Koreedy. Tutaj ponownie podziwiamy rodzinę sklejoną z obcych dla siebie ludzi. Dodatkowo ci moralność mają trochę na bakier. Czy odbiera im to możliwość okazywania uczuć? Oczywiście, że nie. Właśnie to najmocniej uderza w Baby Broker. Nieraz słyszymy, czy nawet sami tego doświadczyliśmy, że więzy krwi niekoniecznie muszą przekładać się na ciepło rodzinnych relacji. Tu zaś widzimy, że nawet osoby, które dopiero co się poznały, mogą być dla siebie bliższe niż te związane więzami krwi. Fantastycznie oglądało się, jak te relacje w filmie się rozwijały. Najpierw było śmiesznie, niezręcznie – pojawiły się pytania, kto będzie robił za ojca, a kto za matkę. Później za to trudne sytuacje pokazywały dobrą stronę nietypowej grupy – Hae-jin martwił się na przykład, że przez niego rozchorował się mały Woo-sung, a wszyscy zaczęli zgrabnie odgrywać rolę rodzinne, gdy trzeba było udać się do szpitala. Niezwykle poruszające.

Czy jest idealnie? Nie, na pewno nie. Pomijając fakt, że pomysł jest bardzo zbliżony do tego z ostatniego japońskiego filmu reżysera, to nie wszystkich może usatysfakcjonować zakończenie. W pewnym momencie pod koniec filmu trochę nieoczekiwanie i trochę na siłę dochodzi nowy wątek, który przekłada się na ostatecznie rozstrzygnięcie fabularne. Samego zwieńczenia można się też domyślić na podstawie poprzednich filmów Koreedy. Tu jednak ewidentnie czegoś zabrakło, abym nie odczuł tej małej pustki na koniec – zwłaszcza po świetnej całości, która raz poruszała, a raz bawiła. Na pewno nie można złego powiedzieć o obsadzie aktorskiej. Po raz kolejny na ekranie błyszczał Song Kang-ho, asystowała mu nie gorzej Ji-eun Lee, znana szerzej jako wokalistka IU, a mnie osobiście urzekł Seung-soo Im w roli rozbrajającego kilkuletniego chłopca Hae-jina. Zwyczajnie trudno było nie polubić ich kreacji.

Zobacz również: Wilkołak nocą – recenzja filmu. Późną nocą kiedy gwiazdy wzejdą…

Baby Broker to koreański debiut japońskiego reżysera Hirokazu Koreedy. Pokazuje tu jednak doskonale znany dla siebie temat. Osobiście mnie nie przeszkadzała powtórka z rozrywki, bo dzięki koreańskim realiom dostaliśmy inny charakter całego filmu. Ponownie jest niezwykle ciepło i poruszająco, ale więcej tu też humoru, a całość może być bardziej przystępna dla widzów. Mimo tego nie można powiedzieć, że Koreeda zatracił swoją wyjątkowość – to nadal wielowymiarowa opowieść zgłębiająca trudne tematy i skutecznie chwytająca za odpowiednie struny emocjonalne. Takie filmy nie nudzą się nigdy.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Redaktor prowadzący działu Gry

Gra więcej, niż powinien. Od czasu do czasu obejrzy jakiś film, ale częściej sięgnie po serial w domowym zaciszu. Niepoprawny fanatyk wszystkiego, co pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni.
|
[email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?