Początek Angry Birds Film z 2016 roku kojarzył mi się z powieścią Brud Irvine’a Welsha, oczywiście w wersji dla dzieci. Ogrywanie męskich frustracji, nie radzenie sobie z emocjami, trauma z dzieciństwa oraz ukrywane pod maską cynizmu pragnienie bycia zaakceptowanym – główny bohater filmu, Czerwony, to taka animowana wersja książkowego Bruce’a Robertsona. Dochodził do tego jeszcze wydźwięk całej historii, przez wiele osób określany jako nacjonalistyczny i antyimigrancki. Wspólnota mogła przetrwać jedynie dzięki jednostce, demokratyczne społeczeństwo było naiwne i ogłupione, a zaufanie intencjom przybyszy okazało się być błędem. W ptasiej społeczności krążyły legendy na temat Mocarnego Orła, który okazywał się być bardzo daleki od ideału. Jego wątek funkcjonował jako szyderstwo ze ślepego zapatrywania się w autorytety oraz bezrefleksyjnego podchodzenia do spraw religijnych. Nawet jeśli to wszystko jest w dużej mierze nadinterpretacją, to Angry Birds Film wyróżnia się jako kontrowersyjna i nietypowa pozycja wśród filmów animowanych skierowanych do najmłodszej publiczności.
W kontynuacji Czerwony, Chuck i Bomba stoją na straży porządku zaburzanego przez złośliwości świń, którymi przewodzi Leonard. Okazuje się jednak, że poza wyspami zamieszkanymi przez ptaki i świnie, istnieje jeszcze trzecia wyspa. Dawni antagoniści stają się sprzymierzeńcami w walce z większym zagrożeniem. Angry Birds Film 2 działa jako całkiem zgrabny pastisz heist movie. Są wszystkie obowiązkowe dla tej konwencji elementy – zbieranie drużyny, specjalne umiejętności, plan podzielony na punkty, akcja przeprowadzona po cichu w siedzibie wroga i sporo niespodziewanych problemów. Żeby odnieść sukces, bohaterowie muszą schować własne ego do kieszeni i nauczyć się współpracować. Fabuła jest jedynie pretekstem do wrzucania niezliczonej ilości absurdalnych gagów. Niektórzy pewnie będą ziewać, a inni docenią chociażby parodię szpiegowskich gadżetów, ptasi speed dating albo scenę destrukcji toalety. Twórcy bezpośrednio cytują m.in.: Mission Impossible, Wielką ucieczkę oraz klasyczne opowieści o przygodach Jamesa Bonda z lat 60 oraz 70.
Zobacz również: Internauci odkryli drugie dno w filmie Angry Birds?
Trudno pozbyć się wrażenia, że w sequelu rozpaczliwie próbowano naprawić to, co nabroili poprzednicy w pierwszej części. Bardzo duży nacisk został położony na wątki prorodzinne oraz pokazanie przewagi zespołu nad indywidualnościami. Drużyna wyruszająca na misję składa się z niekompetentnych facetów oraz kompetentnej, niedocenianej kobiety. Czerwony nie wyobraża sobie rozejmu ze świniami, bo panicznie boi się utracenia aprobaty społeczeństwa i związanej z tym samotności. Biorąc pod uwagę również wątek czarnego charakteru, niebezpiecznie blisko do wymowy, że samotni ludzie muszą być nieszczęśliwi albo chcą zniszczyć świat. Poza tym jest jeszcze motyw skrzywdzonej kobiety, której krzywda nie ma w filmie znaczenia wobec dobra całej rodziny. Angry Birds Film 2 wpada we własną pułapkę. Pierwsza część może i miała problem z grupą docelową, ponieważ nie była zbyt odpowiednia dla dzieci, a dla dorosłych mogła wydawać się infantylna. W kontynuacji wcale nie uniknięto pokazywania złych wzorców, a stała się bardziej przewidywalna i schematyczna jako film.
Rozczarowują nowe postaci, które poza Silver służą właściwie wyłącznie do kolejnych gagów i nie mają nic ciekawego do roboty. Mocarny Orzeł stał się w kontynuacji źródłem żenady, a jego ponowna rehabilitacja to zdecydowanie mniej udana powtórka z rozrywki. Żeby całość przekroczyła 90 minut, dołączono wątek perypetii pisklaków próbujących odzyskać zaginione jaja. Ich przygody wyglądają na stworzone przez program komputerowy, a nie człowieka. Przez cały film robią to samo i dosyć szybko przestaje to być angażujące. Konflikty są mało przekonujące, bo w przeciwieństwie do wcześniejszej produkcji wszyscy błyskawicznie sobie wybaczają i nie czuć żadnego realnego zagrożenia.
Gdy oglądałem Kill Billa to irytowało mnie ciągłe przeskakiwanie między utworami, które w większości kojarzyłem z innych filmów. Niektóre można było usłyszeć zaledwie przez chwilę. Na podobny problem cierpi Angry Birds Film 2. Pewnie przesadzam, ale miałem wrażenie, że na cały soundtrack składa się około 40 piosenek. Animacja to solidna robota – jest kolorowo, krajobrazy są różnorodne, a prosta mimika postaci wciąż daje radę. Odrobinę świeżości wprowadza zimowa sceneria, w której toczy się większość akcji.
Angry Birds Film z 2016 roku uważam za niedocenioną animację. Wynikało to chyba głównie z powodu problemu z określeniem grupy docelowej i błyskotliwej, choć ryzykownej alegorii społeczeństwa. Pod tym względem sequel wydaje się być lepiej przemyślany, o czym świadczy bardziej pozytywny odbiór. Działa jako familijna rozrywka, ponieważ skupia się na ciągłej zabawie i kolejnych, absurdalnych żartach. Gdzieś jednak uleciał ten niepoprawny duch oryginału, dzięki któremu wiele scen zostawało w pamięci na dłużej. Angry Birds Film 2 jest więc tylko jedną z wielu animacji, na których można całkiem dobrze się bawić pomimo tego, że nie wyróżniają się niczym szczególnym.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe