After zaczyna się mądrością z gimnazjalnego łańcuszka, która mogłaby jednak stanowić ciekawą polemikę z opowiedzianą później historią. Polemikę albo puentę, która zresztą mogłaby pokazać, że film ma coś więcej, niż czysto soapoperowe motywy. Mamy tu studentkę Tessę, która grzecznie pakuje swoje książeczki i pędzi na pierwszy rok studiów. Jej matce od pierwszego wejrzenia nie podoba się jej współlokatorka. Studenci przecież cały czas imprezują, to i moją córeczkę, do tej pory kryształową, sprowadzą na złą drogę. A potem już możemy zacząć wyliczankę wszystkich obowiązkowych dla stereotypowego postrzegania uczelnianych czasów tropów.
Film niczym nas nie oszuka ani nie zaskoczy. Po pierwszych kilkunastu minutach seansu możemy się spodziewać, jak to się skończy, a wątpliwością pozostaje tylko pytanie, w którym momencie. Jaka scenka ten nasz romans utnie i kiedy będziemy mogli zobaczyć już napisy końcowe. Jeśli macie nadzieje na chwile głębi, ukazania szerszej perspektywy, możecie je od razu porzucić. Nie oznacza to jednak, że nie można z tego seansu nic wynieść. Grey, z którym After wedle promocji ma stać w jednym rzędzie (o ile to jakiś plus) był fałszywy. Tutaj młodzi bohaterowie naprawdę dają radę. Niedomaga natomiast cała reszta.
Główną bohaterkę gra Josephine Langford (tak, rodzona siostra Hannah Baker z 13 powodów) i trzeba przyznać, że daje sobie radę dobrze. Szara myszka szybko się przepoczwarza, a każdy moment tej przemiany słabiej lub lepiej, ale jednak widać na twarzy Tessy. Równie nieźle partneruje jej Hero Fiennes-Tiffin (tak, tu również są koneksje rodzinne, Ralhp Fiennes to jego wujek). Duet ten ma niezbędną chemię, a kilka scen z ich udziałem młodsi widzowie, którzy było nie było będą targetem tego filmu, na pewno docenią. Tło jest typowe dla tego typu romansideł, nie wiadomo czy sens jest o nim w ogóle wspominać. Szczególnie, że nie znajdziemy tam powszechnie znanych w Hollywood nazwisk.
Jedyna piękna dziewczyna, jaka tu jest to główna bohaterka (naprawdę absolutnie cała reszta bohaterek jest ubrana i ucharakteryzowana na zasadzie zabawnego kontrastu). Jedyne zajęcia studentów, jakie oglądamy to imprezy i siedzenie w bibliotece. Jedyny problem, który ma matka świeżo upieczonej studentki, to ten, aby nie zeszła na złą drogę wraz z palącą marihuanę od wejścia współlokatorką. Gdyby tylko tych bohaterów, tej historii miłosnej umieścić w innych realiach, a im samym dać do zrobienia coś więcej, niż tylko przebiegnięcie po wszystkich kliszach typowej teen dramy, mogłoby wyjść z tego coś lepszego. Ostatecznie jednak After wygląda, jakby nie miało na tyle odwagi, albo na tyle ambicji. A patrząc na to, że mówi się o nim tylko jako o godnym następcy Greya, wskazywałbym bardziej na to drugie.