Nieznajoma dziewczyna – recenzja filmu braci Dardenne

Zdobywcy Złotej Palmy w Cannes za Dziecko powrócili w tym roku na lazurowe wybrzeże z kolejnym ważnym społecznie filmem. Nieznajoma dziewczyna pozornie to typowy realistyczny portret współczesności spod ręki Jean-Pierre’a i Luca Dardenne. Jednak kiedy przyjrzeć się bliżej, spod tej powierzchni wystaje sztuczność i umowność.

nieznajoma dziewczyna01

Młoda lekarka, prowadząca państwową praktykę w małym miasteczku w Belgii, boryka się z wyrzutami sumienia po śmieci bezimiennej kobiety. Uciekająca przed kimś dziewczyna próbowała znaleźć schronienie w jej gabinecie, ale lekarka zignorowała dzwonek do drzwi. Jenny (Adèle Haenel) prowadzi prywatne śledztwo, pytając znajomych, pacjentów i sąsiadów, by ustalić imię zmarłej. Jej nieustępliwość w końcu wywoła odzew w społeczeństwie.

Zobacz również: Sprzymierzeni – recenzja filmu szpiegowskiego z Bradem Pittem i Marion Cotillard

Bracia Dardenne nie zmienili się ani trochę – można nawet powiedzieć, że Nieznajoma dziewczyna jest kontynuacją wątku z Dwóch dni, jednej nocy, w którym to filmie bohaterka grana przez Marion Cotillard chodziła od drzwi do drzwi, by przekonać kolegów o zatrzymaniu jej w pracy. Motywacja Jenny jest równie osobista, ale nie finansowa: kobieta chce ukoić swoje sumienie, a jako lekarka czuje się szczególne odpowiedzialna za innych. Reżyserzy pokazują ją jako wrażliwą osobę o mocnym kręgosłupie moralnym (nie wydaje niepotrzebnego zwolnienia L4 nawet, gdy pacjent jej grozi), która została zaślepiona przez chwilę słabości i pychy. Być może był to fakt, że szkoliła praktykującego lekarza, może promocja i otrzymanie pracy w prywatnym gabinecie lekarskim. Problem jednak w tym, że grająca główną postać Haenel jest odrobinę bez wyrazu i charyzmy, jakiej potrzeba, by unieść cały film.

nieznajoma dziewczyna02

Zobacz również: Ja, Daniel Blake – recenzja filmu nagrodzonego Złotą Palmą w Cannes

W typowy dla siebie sposób twórcy konstruują pewien koncept, który potem rozwijają – szkoda tylko, że podstawowe założenie wybrzmiewa fałszywie i nieprawdopodobnie, a film niepotrzebnie się wlecze. Dardennowie starają się też pogodzić detektywistyczną historię z hiperrealistycznym dramatem społecznym. Wychodzi to dość koślawo, bo motyw śledztwa utkany jest sztampowymi, konwencjonalnymi zwrotami akcji (bohaterka zawsze rozmawia z odpowiednimi ludźmi, a rozwiązanie zostaje podane jej niemalże na tacy). Kuleje też coś, co zawsze było siłą ich filmów: tło społeczne. Żadna z drugoplanowych postaci nie wywiera większego wrażenia i pozostaje z widzami na dłużej. Brakuje też unikalnych, pozornie nie związanych z akcją scen, które nadałby obrazowi więcej powietrza. Jest za to mozolne odbijanie się od ścian, prowadzące do dość przewidywalnego zakończenia.

Idealistyczne podejście reżyserów do świata nie zdało w tym wypadku egzaminu. Wiarygodność i ostrość spojrzenia zniknęła pod niezgrabnie napisanym i słabo zainscenizowanym scenariuszem. Cóż, nawet najlepszym zdarzają się wypadki przy pracy.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Redaktor

Dziennikarz filmowy i kulturalny, miłośnik kina i festiwali filmowych, obecnie mieszka w Londynie. Autor bloga "Film jak sen".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?