Czas próby – recenzujemy film Disneya z Chrisem Pine’em w roli głównej

Było już w historii kina kilka naprawdę dobrych filmów, ukazujących walkę człowieka z oceanem. Należałoby tu wspomnieć chociażby o Gniewie oceanu, oscarowym Życiu Pi czy nawet ubiegłorocznych W samym sercu morza i Niezłomnym. Jednak żadna z tych produkcji, przynajmniej w mojej ocenie, nie ukazała walki z potężnym żywiołem w tak namacalny efektowny sposób, jak zrobił to najnowszy film Craiga Gillespie.

tfh

Akcja Czasu próby kręci się wokół dwóch grup ludzi. Jedną z nich są pracownicy Straży Przybrzeżnej USA, na czele z Berniem Webberem (Chris Pine). Druga natomiast to liczna załoga tankowca Pendleton, wśród której znajdziemy Raya Syberta (Casey Affleck). W roku 1952, kiedy to u wybrzeży Stanów Zjednoczonych szaleje potężny sztorm, dochodzi do wypadku. Tankowiec Pendleton zostaje dosłownie przepołowiony na skutek szalejącego żywiołu. Pozostawieni na pastwę losu marynarze nie zamierzają jednak poddać się bez walki, a przewodzi im nie kto inny, jak wspomniany Sybert. Mają jednak pecha, bowiem tego samego dnia na oceanie doszło do katastrofy innego tankowca, na którym uwagę skupiły praktycznie wszystkie siły ratunkowe, znajdujące się w pobliżu. W tym momencie na pierwszy plan wysuwa się Webber, młodzieniec o wielkim sercu, jednak małej pewności siebie. Czy uda mu się uratować ekipę tankowca? Nie wypada zdradzać, to trzeba po prostu zobaczyć na własne oczy.

tfh3

Czas próby to produkcja idealnie nadająca się do broszurki kina IMAX. Warstwa audiowizualna stoi na wysokim poziomie, którego nie powstydziły się żaden wysokobudżetowy blockbuster. Na samym początku wspomniałem o efektownym i namacalnym ukazaniu walki z żywiołem. Film przenosi nas bowiem w sam środek akcji, niejednokrotnie dając okazję zanurzenia się pod wodę z bohaterami. Uwierzcie mi, że to naprawdę robi wrażenie. Udźwiękowienie również ma tu kolosalne znaczenie. Gdzie się człowiek nie spojrzy, tam fala. Tu łupnie, tam chlupnie i wychodzi z tego przyjemny dla ucha koncert żywiołu.

tfh2

Dużym atutem, przynajmniej na papierze, wydaje się być obsada Czasu próby. Chris Pine, Casey Affleck, Eric Bana, Ben Foster czy John Ortiz, to znane w branży nazwiska. Jednakże to, co na papierze prezentowało się zacnie, na ekranie momentami zgrzyta. Nie twierdzę, że odtwórcy źle zagrali swoje kwestie, być może po prostu reżyser nie potrafił nimi odpowiednio pokierować. Od takich nazwisk w pewnych sytuacjach można wymagać nieco więcej polotu.

Zatem, czy bohaterski czyn, jakiego podjęła się garstka zwykłych ludzi, kierowanych szczerą chęcią pomocy bliźnim, doczekał się godnego filmu? Uważam, że tak. Amerykanie mają mankament zbytniego wynoszenia bohaterów na piedestał. Czas próby broni się przed takim zabiegiem, w zamian ofiarując po prostu szczere przedstawienie postaci. Postaci, które zasługują na godne zapisanie się w historii Stanów Zjednoczonych.

Redaktor

Miłośnik kina, gier wideo i komiksów. Online 24/7. Redaktor prowadzący działów: Recenzje premier, Powrót do przeszłości.

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?