Żywioł. Deepwater Horizon – recenzja filmu opartego na faktach

Kilka lat temu, przy kręceniu Battleship Peter Berg chwalił się, że na potrzeby ujęcia strzela z działka statku prosto w kamerę za ćwierć miliona dolarów. Wydawało się, że oto nadchodzi kolejny Michael Bay, z jeszcze gorszymi zapędami do bezrefleksyjnej i bezsensownej rozwałki. Dwa filmy później okazuje się, że ów reżyser wykształcił wysoki poziom świadomości społecznej i przez swój dorobek postanowił upamiętnić współczesnych amerykańskich bohaterów, nie jakieś pomnikowe gwiazdy, lecz zwykłych ludzi, którzy często narażają życie i dla dobra innych ponoszą najwyższą cenę.

Zobacz również: 33 – recenzja wzruszającego dramatu z Antonio Banderasem!

Dokładnie tym jest Żywioł. Deepwater Horizon, obraz opowiadający o największej katastrofie ekologicznej XXI wieku. W wyniku wybuchu stacji wiertniczej wody zatoki meksykańskiej zatruła niewyobrażalna ilość ropy naftowej. To jednak nie jest historia przedstawiająca szeroką skalę tej tragedii i przedstawiająca jej długofalowe skutki. Berg skupia się przede wszystkim na dramacie ludzi, którzy mieli to nieszczęście być na tytułowej platformie, gdy rozpętało się na niej istne piekło na Ziemi. Widz śledzi zwykły dzień w pracy niestrudzonych nafciarzy, naciskanych przez nastawionych na zysk urzędników korporacji BP. Okazuje się, że nawet tak wielka platforma wiertnicza może być niedofinansowana. Małe awarie pozostają zignorowane, a od nich już tylko krok do tragedii.

Wcześniej jednak można zaobserwować codzienne życie na takiej placówce i dowiedzieć się wielu ciekawych faktów, chociażby o rozpiętości i skali skomplikowania przedsięwięcia. Wykonano bardzo dobrą robotę dokumentalną i ciekawie zaprezentowano środowisko, nie tak przecież często ukazywane na wielkim ekranie.

zywiol, plakat, deepwater horizon, poster

Mimo tego, nie da się ukryć, iż Peter Berg docieka sprawiedliwości, dlatego jasno ukazuje, w nienachalny, ale stanowczy sposób, gdzie zawiodły procedury oraz jak ludzie popełnili błąd, który spowodował awarię. Usprawiedliwia tym samym zwykłego, ciężko pracującego człowieka, pokazując iż nawet przy najwyższej sumienności może on być bezradny wobec wielkiej korporacyjnej machiny, zainteresowanej jedynie pieniędzmi. Film oddaje każdemu jednemu robotnikowi wyrazy uznania, ukazując ich jako ludzi, którzy przez swoją uczciwą pracę budują wspaniały kraj, jakim jest Ameryka. Jednocześnie jednak udało się uniknąć przesadnego patosu. Nie ma długich, sztucznych monologów, a operator nie wykorzystuje nienaturalnych spowolnień, by spotęgować cierpienie. Podobnie aktorzy raczej nie szarżują z prezentowaniem całego wachlarza umiejętności, nie dramatyzują, tylko po prostu robią swoje. Finalnie nawet kreowanych na najbardziej bezwzględnego biznesmana John Malkovich okazuje się być człowiekiem, bezradnym wobec potęgi żywiołu i ogromu zniszczeń. Stąd mimo wielkiego rozdmuchania i pozornej przebojowości, film rozgrywa się na subtelnych tonach, a reżyser nie wbija na siłę widzowi do głowy przesłania o heroizmie zwykłych ludzi.

Nie przeszkadza też w odbiorze oszczędna muzyka. Pod względem realizacyjnym Żywioł. Deepwater Horizon to swoiste mistrzostwo. Zaczyna się sielankowo, od emocjonalnego zbudowania więzi z bohaterem, następnie wkracza standardowa rutyna, nad którą już wisi złowieszcze fatum nadchodzącej katastrofy. Wpierw oczywiście napięcie windowane jest do granic możliwości, ale kiedy reżyser uderza, robi to z grubej rury. Wielki wybuch ukazano wprost niesamowicie i absolutnie na ekranie widać każdą złotówkę wpakowaną w film. Ogień towarzyszy bohaterom przez znaczną część seansu, kąsając i odcinając kolejne możliwości przetrwania. Akcja nieustannie przeskakuje z miejsca na miejsce, pokazując między zmaganiami ludzi upadek tak monumentalnej konstrukcji jak platforma wiertnicza.

Zobacz również: Królestwo – ciekawostki

Żywioł. Deepwater Horizon to krótkie, acz bardzo intensywne doświadczenie, poruszające nie tylko pod względem wizualnym, ale też dramatycznym. Przez rozmach warto zapoznać się z nim na dużym ekranie, ale w tej całej kanonadzie ognia nie ginie na szczęście czynnik ludzki. Peter Berg nie stworzył lekkiego, efektownego kina rozrywkowego, nakręcił uczciwy pomnik dla 11 ofiar tej tragedii i przy okazji oddał hołd ciężko pracującym ludziom, chcącym zapewnić godne życie swoim rodzinom. Bardzo wartościowy film.  

Dziennikarz

Miłośnik prawdziwego kina, a nie tych artystycznych bzdur.
Jeśli masz ciekawy temat do opisania, pisz tutaj - [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?