Jestem mordercą – recenzja kryminału Macieja Pieprzycy

Chce się żyć było swoistym ewenementem wśród dołująco tragicznego polskiego kina obyczajowego. Wyróżniało się pozytywnym przekazem, lekką narracją i energią tryskającą z ekranu. Reżyser tego ów inspirującego filmu powraca w tym roku i prezentuje widzom zgoła odmienne oblicze. Tym razem będzie mrocznie, poważnie i moralnie niejednoznacznie. Maciej Pieprzyca zdecydował się nakręcić niby kryminał, ale z silnie narysowanym tłem psychologicznym, czyli w sumie coś, co raczej często zdarza się u nas w kraju. Czy to jednak oznacza, że Jestem mordercą nie warto poświęcać czasu?

jestem, morderca, pieprzyca, festiwal

Jeśli już przy powtarzalności jesteśmy, to warto zwrócić uwagę na precedens rodem z hollywoodzkiego kina. Oto bowiem i na nasz rynek w odstępie niecałych dwunastu miesięcy trafiły dwa filmy traktujące o tym samym temacie. Mało kto kojarzy, że pod koniec listopada ubiegłego roku nieliczni mieli nieprzyjemność oglądać na wielkim ekranie Czerwonego pająka w reżyserii Marcina Koszałki, który podobnie jak Jestem mordercą luźno inspirował się historią największego seryjnego mordercy Polski Ludowej, Wampira ze Śląska. Swego czasu już Kryminalni rozwiązali tę sprawę, wkrótce przyjrzy się jej także Komisja morderstw, więc czy w tak oklepanym, acz najwyraźniej nośnym temacie można wciąż pokazać coś wartego uwagi?

Zobacz również: recenzja filmu Sługi boże!

Owszem. Pieprzyca nie bawi się w tworzenie klasycznego kryminału i dość szybko pozwala głównemu bohaterowi złapać mężczyznę podejrzanego o bestialskie morderstwa dwunastu kobiet. Wtedy dopiero cała sprawa przybiera rumieńców. Wszystko rozgrywa się w latach 70. ubiegłego wieku, gdzie prawa logiki dyktował zdrowy rozsądek przywódców Związku Radzieckiego. Fantastycznie odmalowano czasy socjalizmu w Polsce. Policja stosuje inne metody śledcze niż dzisiaj, a komputer Odra to szczyt myśli technicznej. Trochę się łezka w oku kręci. Niby ustrój taki opresyjny, a nawet porządnej celi śmierci nie ma. Pieprzyca nie jest Smarzowskim i w jego mniemaniu podły świat, który przedstawia i tak prezentuje się niczym cukierkowy raj przy chociażby tym, co widzieliśmy we współczesnej Drogówce.

Siłę stanowią pojedyncze postacie i to właśnie na barkach relacji śledczy kontra ofiara, którą złapał, opiera się Jestem mordercą. Reżyser pokazuje drogę człowieka od prawości do deprawacji. Nie popada przy tym w klisze i nie koloryzuje zbyt mocno konsekwencji wyborów, pokazując że z najbardziej wyboistej drogi zawsze można zawrócić. Obrana tego typu strategia powoduje, że również widz może zadecydować i samemu ocenić decyzje bohatera granego przez Mirosława Haniszewskiego. Aktor, który dostał rolę po części przypadkiem, sprawdził się w niej bardzo dobrze, do końca pozostając targanym wątpliwościami człowiekiem rodem z kina moralnego niepokoju, a nie bezwzględnym złym milicjantem jak chociażby Piotr Głowacki w 80 milionach. Jednak, gdy chodzi o aktorstwo, to oczywiście wszystkie najwyższe laury należą się Arkadiuszowi Jakubikowi, wcielającemu się w mniej lub bardziej słusznie oskarżonego o zbrodnie Wampira, ojca dwójki dzieci. Jakby nie patrzeć, mistrz sztuki aktorskiej fantastycznie porusza się między agresorem a ofiarą, tworząc hipnotyzującą postać, którą łatwo zrozumieć i co ważniejsze współczuć.

jestem, morderca, kryminal, wampir

Podobnym kameleonem nie jest Pieprzyca, który nie potrafi być pesymistyczny jak Smarzowski czy dobitny jak Pasikowski. Na całe szczęście nie jest też taki obojętny na widza jak Koszałka w Czerwonym Pająku. Jestem mordercą to nie do końca kino gatunkowe jak chociażby całkiem niezłe Sługi boże. To nie za bardzo kryminał, ale jednocześnie nie jest też ciężki film psychologiczny, uginający się pod ciężarem własnej tematyki zbawiania całego świata. Autor zgrabnie gdy trzeba wplata gdzieniegdzie odrobinę humoru, zdając sobie sprawę, że życie składa się zarówno z tragedii jak i komedii. Na całości widać pewien autorski sznyt, przejawiający się w dogłębnej analizie jednostek i uczłowieczeniu ich, a jednocześnie film ma bardzo skupiony i przejrzysty charakter, dzięki czemu seans zwyczajnie angażuje i dostarcza nie tylko tematu do dyskusji nad granicami ludzkiej moralności, lecz również dobrą rozrywkę. Może podobnie jak bohaterowie, tak i twórcy nie odnieśli jednoznacznego tryumfu, ale jednak wciąż Jestem mordercą ukazuje bardzo sprawne połączenie przyjemnego z pożytecznym. Jest to jeden z tych filmów, który mogę każdemu z czystym sercem polecić.  

Zobacz również: 41 Festiwal Filmowy w Gdyni – lista filmów z konkursu głównego!

Za udział w seansie dziękujemy:

logo cc2

Dziennikarz

Miłośnik prawdziwego kina, a nie tych artystycznych bzdur.
Jeśli masz ciekawy temat do opisania, pisz tutaj - [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?