Wczoraj ruszył 73. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji. Gala otwarcia rozpoczęła się od mocnego, polskiego akcentu. Nagrodę za całokształt twórczości – Złotego Lwa – odebrał Jerzy Skolimowski.
Jak napisał dyrektor festiwalu, Alberto Barbera, w oficjalnym oświadczeniu, „Skolimowski jest jednym z najbardziej reprezentatywnych wykładników współczesnego kina powstałego w czasie Nowej Fali lat 60. Razem z Romanem Polańskim są dwoma filmowcami, którzy włożyli największy wkład w odnowę polskiego kina w tym czasie”. Reżyser pokazywanego w ubiegłym roku w weneckim konkursie 11 minut odebrał statuetkę z rąk Jeremiego Ironsa. Obydwaj pracowali razem na planie filmu Fucha, gdzie Irons wcielił się w polskiego imigranta pracującego na czarno w Londynie.
Wczorajszą galę uświetnił film La La Land w reżyerii Damiena Chazelle, twórcy Whiplash. Recenzje, które pojawiły się po premierze, są więcej niż pozytywne.
Zobacz również: Top 10 filmów festiwalu filmowego w Wenecji
Robbie Collin, krytyk brytyjskiego „The Telegraph” napisał: „Normalnie płaczę z szczęścia. Ten film którego nikt już kręci? Damien Chazelle właśnie go zrobił”. Zachwytom towarzyszy pięciogwiazdkowa recenzja i wyrazy szacunku dla głównych aktorów w filmie – Emmy Stone i Ryana Goslinga.
Magazyn „Time” pyta w tytule artykułu „Nienawidzisz musicali? Olśniewające La La Land może to zmienić”. Stephanie Zacharek pisze w tekście, że „Stone i Gosling grają tak lekko, że można uwierzyć, że historia mogłaby wydarzyć się naprawdę. (…) To film, który może zrobić romantycznych kochanków z nas wszystkich. Wystarczy tylko, że wpadniemy mu w ramiona.”
Kristopher Tapley w recenzji dla „Variety” zauważa, że La La Land zwiastuje początek sezonu oscarowego i że produkcja bez wątpienia będzie jednym z głównych kandydatów w wyścigu po te nagrody. Dziennikarz pisze też o tym, że „filmy takie jak ten odnajdują swoje naturalne miejsce: eskapistyczną chwilę, która przypomina widowni po co w ogóle gapią się na ruchome obrazy wyświetlane na ścianie”.
W końcu zachwytu nie szczędzi również Peter Bradshaw z „The Guardian”. Pięciogwiazdkowa recenzja filmu nazwanego arcydziełem znów wychwala pod niebiosa aktorów, plasując tytuł gdzieś pomiędzy Deszczową piosenką, Wszyscy mówią kocham cię Woody’ego Allena i Fame Alana Parkera. „La La Land to wesoły, słodki film – coś, co zagwarantuje widzom dawkę witaminy D niczym słoneczny dzień”.
Ilustracja wprowadzenia: twitter.com/la_Biennale