Nerve – recenzja thrillera z Emmą Roberts i Dave’em Franco

Przed wschodem słońca

Reżyserski duet Joost-Shulman po obcowaniu z duchami w dwóch odsłonach Paranormal Activity powraca do tematyki wpływu wirtualnych technologii na społeczeństwo rozpoczętej w debiutanckim dokumencie Catfish. Swój najnowszy film ubierają w szaty młodzieżowego thrillera, który może nie oferuje odkrywczych tez, ale dostarcza sporo dobrej rozrywki.

Protagonistką filmu jest Venus „Vee” Delmonico (Emma Roberts), nieśmiała i zamknięta w sobie po śmierci brata licealistka, która skrycie podkochuje się w kapitanie drużyny futbolowej. Początkowe sceny Nerve mogłyby wskazywać, że jest bohaterką osadzonej w czasach mediów społecznościowych komedii romantycznej dla nastolatków, ale twórcy mają wobec niej i filmu inne plany. Po tym jak przez popularniejszą i odważniejszą przyjaciółkę wyparowują jej marzenia o księciu w sportowej bluzie postanawia w ramach łączonej terapii złamanego serca i nabierania odwagi zostać uczestniczką popularnej gry „Nerve”. Jest to rozgrywka łącząca świat wirtualny i  rzeczywisty, której uczestnicy dzielą się na obserwatorów oraz uczestników. W skrócie można opisać ją jako Pokemon GO, w którym za pomyślne wykonanie zadania typu „Jestem Hardkorem” otrzymuje się spore przelewy na konto. Dziewczyna wchodzi w sojusz z przypadkiem poznanym Ianem (Dave Franco), a wykonując w trakcie nocy kolejne zadania wysuwają się na czoło stawki, a co więcej między nimi zaczyna kiełkować uczucie. Jednakże niespodziewanie ekscytująca zabawa zmienia się w walkę o przetrwanie, a film przeobraża w intensywny thriller.

nerve zdjecie

Zobacz również: Królowe krzyku – teaser drugiego sezonu

Nerve to przede wszystkim dobra filmowa robota. Film duetu Joost-Shulman najlepiej wypada, gdy koncentruje się na byciu czymś na kształt Przed wschodem słońca naładowanego adrenaliną i skupia się na prezentowaniu kolejnych zadań oraz zaskakiwaniu kolejnymi zwrotami akcji. Film w wysokim tempie pozwala utrzymać akcja ograniczona właściwie do jednej nocy, a dodatkowym wspomagaczem są różnorodne zdjęcia. Wzrost emocji zapewniają skąpane w neonowej kolorystyce i koncentrujące się na twarzach bohaterów, pierwszoosobowe oraz stylizowane na amatorskie nagrania z kamerek telefonów. Twórcy sprytnie unikają nużących dłużyzn wykorzystując również obowiązkowe chwile na uspokojenie portretując z lotu ptaka Nowy Jork, aby przedstawić go jako swoistą arenę gry. Nerve plusuje również przemycając elementy humorystyczne. Bawią nie tylko pierwsze zadania Vee i Iana, ale i wyskakująca znienacka celna riposta o nierównościach społecznych w Ameryce czy scena komentująca ignorancję dorosłych na temat Internetu. Zdecydowanie zachwyca soundtrack, który śmiało może rywalizować z melodiami goszczącymi w Gościu, Johnie Wicku czy Drive. Największą siłą Nerve są jednak aktorzy. Duet Franco-Roberts wytwarza na ekranie niezwykle uroczą chemię. Indywidualnie zaś Roberts bezbłędnie odnajduje się w znajdujacej się na drugim biegunie roli od tej, w której widzieliśmy ją w Królowych krzyku, a swoją grą uwiarygodnia przemianę bohaterki, natomiast Dave Franco w końcu  otrzymał okazję, aby jego szelmowski urok mógł wybrzmieć w pełni. Swoje 5 minut otrzymuje także Emily Meade, niestety na tym atencja scenarzystki dla postaci się skończyła, a my z przykrością patrzymy jak wykorzystuje się Juliette Lewis oraz pozostałą obsadę wyłącznie w roli statystów.

nerve zdjecie2

Zobacz również: TOP15 – najlepsze piosenki inspirowane filmami

Kompleksowo nie wypada także wyraźnie przeznaczona dla młodzieży tematyka anonimowości czy bezrefleksyjnego korzystania z Sieci. Twórcy na pewno starannie opisali świat młodych ludzi dzielących czas między Facebooka, Skype’a, Spotify i Gmaila, a poprzez tytułową grę zauważają i portretują rosnącą obsesję na punkcie popularności oraz wyścig szczurów o lajki i szery, ale ostatecznie traktują to wyłącznie jako tło dla akcji. Próbują tą lukę nadrobić w finałowym akcie, lecz wybierają drogę prawienia kazań, a do tego psują film decydując się na najbardziej banalne rozwiązanie fabuły.

Nerve okazuje się więc być miłą niespodzianką i nie można go ocenić inaczej niż pozytywnie, bo nawet jeśli od pogłębionych społecznych diagnoz twórców bardziej interesuje dobry zwrot akcji, to i tak dostarczają całkiem udane kino.

Źródło ilustracji wprowadzenia: materiały prasowe

Zastępca redaktora naczelnego

Kontakt: [email protected]
Twitter: @KonStar18

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?