Mój przyjaciel smok – recenzja nowego filmu Disneya!

Im więcej aktorskich produkcji familijnych oglądam, tym bardziej przekonuję się, że to prawdopodobnie jeden z najtrudniejszych gatunków filmowych. Wymaga bowiem od twórców bardzo zgrabnego manewrowania między niebezpiecznymi mieliznami objętej konwencji. Dobry film familijny powinien przecież stanowić uczciwy kompromis między elementami utrzymującymi uwagę widzów w najróżniejszym wieku. Od kilkuletnich dzieciaków po spędzających z pociechami czas dziadków. Opowiedziana historia powinna być więc względnie prosta, ale nie może też obrażać inteligencji młodszych widzów. Humor również powinien być niezbyt skomplikowany, ale też nie może nas atakować tanim i męczącym slapstickiem na każdym kroku. Dobrze też jeśli film zawiera odpowiednie przesłanie, które nie będzie jedynie odtworzeniem znanego motywu. Jak z tymi trudnościami radzi sobie nowa produkcja ze stajni Disenya, będąca remakiem filmu z lat 70? Ano całkiem nieźle.

Zobacz również: Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć – poznajcie nowe, magiczne stworzenia ze świata Harry’ego Pottera

Fot.: Walt Disney Studios Motion Pictures

Otwarcie filmu to motyw niemal żywcem wyjęty z baśni. Pięcioletni Pete zostaje osierocony przez rodziców w wyniku wypadku samochodowego. Ocalały chłopiec zostaje zaatakowany w lesie przez niebezpieczne wilki. Na szczęście z opresji ratuje go tytułowy zielony smok. Od tej pory życie tej zagubionej (co dobitnie podkreśla tytuł książeczki dla dzieci, która jest powracającym motywem filmu) dwójki zostaje nierozerwalnie związane. Tym samym film przeradza się w coś na kształt miksu Tarzana i Księgi Dżungli, a akcja zostaje przeniesiona o kilka lat do przodu. Długowłosy, rozebrany do pasa chłopiec, śmiało przemierza wtedy bezkresne lasy Ameryki Północnej na grzbiecie smoka, któremu nadał imię Elliot. Wszystko zaczyna się komplikować kiedy do lasu zaczynają wkraczać drwale. Ciekawy świata Eliot zostaje zmuszony do wyjścia z lasu i powrotu na łono cywilizacji. Na szczęście trafia tym samym do najsympatyczniejszej rodziny w okolicy. Problemy zaczynają się, kiedy tęskniący za przyjacielem smok ujawnia swoje istnienie. Czy w świecie pragnących zapanować nad naturą ludzi jest jeszcze miejsce wielkich, zielonych a przede wszystkim wolnych istot?

Zobacz również: Assassin’s Creed – w filmie pojawią się postacie z gier!

Fot.: Walt Disney Studios Motion Pictures

Mój przyjaciel smok to film, który stara się opowiedzieć o zderzeniu człowieka z dziką, ale jednak piękną i niewinną naturą, którą uosabia tutaj smok. Ludzkie podejście jest tutaj prezentowane przez kilka standardowo utartych i widzianych po raz n-ty postaw. Jest więc strażniczka parku narodowego – Grace (w tej roli rudowłosa Bryce Dallas Howard), która choć szanuje naturę, nie potrafi spojrzeć dalej niż szkiełko i oko. Jest też oczywiście podstarzały myśliwy-mędrzec Meacham (tu oczywiście zobaczymy Roberta Redforda), do którego z kolei silniej przemawia czucie i wiara. Trzecia postawa, to nad-ambitny Gavin, który najpierw chce wycinać więcej drzew niż powinien, a potem dąży do złapania (oczywiście!) Eliota. Na szczęście, trochę mniej ograna jest najistotniejsza relacja na linii Pete-smok. Ogromna w tym zasługa młodego aktora w osobie Oakesa Fegleya. Chłopak wiarygodnie odegrał rozwój postaci młodocianej wersji Tarzana. Z początku jego Pete jest uosobieniem totalnego zjednoczenia z naturą i marzy jedynie o tym aby wrócić do lasu. W miarę upływu ekranowego czasu zaczyna jednak rozumieć ograniczenia jego relacji z dzikim zwierzęciem i odczuwa potrzebę socjalizacji, rozwoju jego ludzkiej natury. Najmocniejszym jednak argumentem, który przekona do siebie wszystkich – młodych i starych – jest oczywiście sam świetnie wyanimowany smok. Niby wielki i zielony, ale jednak włochaty przytulak. Z wielkimi brązowymi oczami, szczenięcym spojrzeniem, psim usposobieniem i oczywiście wielkim sercem dla tych, którzy okazali mu chociaż odrobinę sympatii. Gwarantuję Wam, że pokochacie go od pierwszej sceny, a moment starcia z myśliwymi skruszy niejedno kamienne serce.

Zobacz również: Ghostbusters. Pogromcy duchów – ścieżka dźwiękowa [Recenzja i odsłuch]

Fot.: Walt Disney Studios Motion Pictures

Mój przyjaciel smok ma oczywiście swoje wady. Dla starszych widzów fabuła będzie aż nazbyt przewidywalna, a rozwinięcie wspomnianych dorosłych bohaterów nie grzeszy oryginalnością. Nie sposób jednak odmówić filmowi swoistego oldchoolowego klimatu, przywodzącego na myśl produkcje z lat 80-90. Nie bez powodu też, twórcy umieszczają akcję filmu właśnie w tamtych latach. Choć nie jest to powiedziane wprost, to bohaterowie jeżdżą starymi samochodami i aż nazbyt często korzystają z telefonów stacjonarnych. Mój przyjaciel smok jest bowiem także pochwałą wartości rodzinnych, wspólnie spędzanego czasu przy czytaniu książek i słuchaniu opowieści starszych. Tym samym twórcy zdają się sugerować, że wraz z nastaniem doby Internetu i wszechobecnych smart-fonów – coś utraciliśmy.

Źródło ilustracji wprowadzenia: Walt Disney Studios Motion Pictures

Dziennikarz

Redakcyjny hipster. Domorosły krytyk filmowy, fan mieszaniny stylistyk i kreatywnego kiczu. Tępiciel amerykańskiego patosu i polskich kom-romów

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?