Kamper – recenzja filmowego portretu współczesnych trzydziestolatków

Jak głoszą słowa pewnej znanej piosenki, pewnego folklorystycznego zespołu rockowego „Każde pokolenie ma własny czas”. Czas bohaterów filmu, debiutującego za kamerą Łukasza Grzegorzka, przypada na końcówkę trzeciej dekady ich życia. Film trafia w dobry moment, bo to pokolenie, o którym mówi się ostatnio sporo . Mądre głowy (i te mniej mądre też) wypominają dzisiejszym trzydziestolatkom brak odwagi wejścia w dorosłość, asekuracyjne podejście do życia, niemożność przecięcie pępowiny łączącej ich z rodzicami. Kamper próbuje po trosze stawić czoła tym zarzutom, po trosze pokazać jakie są motywacje stojące za takimi wyborami. Co jednak ważniejsze udowadnia, że można jeszcze nad Wisłą zrobić komedię, które będzie komedią. A przy okazji skłoni do ciekawszych refleksji.

Głównym bohaterem filmu Grzegorzka jest tytułowy Kamper. Poznajemy go w momencie kiedy w, do tej pory beztroskim życiu, pojawiają się pierwsze zgrzyty. Praca testera gier komputerowych nie wydaje się już tak ekscytująca jak wcześniej, dowcipy w łóżku już nie są tak zabawne, a fakt że mieszkanie zostało kupione przez rodziców zaczyna nieco uwierać. Co gorsza, problemy pojawiają się również w młodym małżeństwie, które Kamper tworzy razem z Manią. Niestety, każde z nich ma nieco odmienne oczekiwania co do wspólnej przyszłości. Mania oczekiwałaby poważniejszego podejścia do życia, większego zaangażowania oraz wiary w przyszłość. Dla Kampera z kolei, znamienna okazuje się ksywka zaczerpnięta z gamerskiego slangu. Bohater w życiu jest wycofany i cynicznie zbywa wszelkie próby wyjścia z życiowego impasu. Tym sposobem rozpoczyna się między Kamperem i Manią pasmo wzajemnych przykrości i zdrad. Dokąd zaprowadzi ich ta ścieżka?

Ogromną wartością filmu jest fakt, że reżyser podchodzi do, w gruncie rzeczy trudnego tematu, na luzie. Bez dętej miny. Można oczywiście powiedzieć, że Kamper to pokoleniowy manifest. To jednak przede wszystkim film bardzo ludzki. Podglądamy bohaterów w bardzo codziennych czynnościach. Obserwujemy jak wyglądają ich rytuały, zwyczaje i codzienne sprzeczki. Tę bliskość wobec bohaterów podkreślają zdjęcia. Dominujące ujęcia z ręki dają większe poczucie intymności i naturalności. Wszystko pokazane jest ot tak, po prostu. Bez zbędnych udziwnień czy nadmiernej maniery. Nie uświadczymy tu również taniego moralizatorstwa. Jest za to dużo pytań. O istotę szczęśliwego życia, oczekiwania względem życia oraz to najistotniejsze – ile dziecka w sobie pozostawić. Postawy bohaterów są z kolei pokazane dość kompleksowo i to już od Waszej prywatnej oceny zależy jak ich ocenicie. Szkoda jedynie, że trochę zgrzytają motywacje Mani. Wymaga ona bowiem od głównego bohatera poważniejszego podejścia do życia. Niby ok, tylko w momencie kiedy on jest nieźle zarabiającym szefem testerów gier, a ona nie pracuje pretensje wydają się niezrozumiałe. Niestety zdarza się też, że niektóre konkluzje dotyczące opisywanego pokolenia są po prostu mało odkrywcze.

Na szczęście, kiedy ogólna wymowa zawodzi, jest coś co stanowi być może największą siłę Kampera – szczegóły. Dobrze to widać na przykładzie tego jak zgrabnie sportretowano środowisko gamerów. Tam gdzie zwyczajowo powinna być grupa „sympatycznych nerdów” czy życiowych przegrańców, są zwykli ludzie o takim a nie innym hobby. Dbałość o szczegóły (i dobre ucho) słychać też w dialogach. To jeden z tych rzadkich przypadków w polskim kinie, kiedy bohaterowie rozmawiają ze sobą jak ludzie (nawet jak stosują gamerski slang). Kolejna ważna sprawa to humor. Będąc na Kamperze nie będziecie musieli chować głowy w dłoniach w geście zażenowania. Riposty są ostre, parodia Master Chef pysznie zabawna, a humor słowny – trafiający w punkt. Jak wtedy gdy komentarz Szpakowskiego z Fify trafnie podsumowuje życie głównego bohatera. Na koniec pozostało jeszcze pochwalić ekipę aktorską z epizodem Jacka Braciaka i Piotrem Żurawskim na czele. Młody aktor stworzył postać odpowiednio cyniczną, melancholijną i… niesamowicie sympatyczną. Serio, już od pierwszych minut zżyjecie się z nim i będziecie mu kibicować choć nie wszystkie jego życiowe wybory są godne pochwały.

Szukając dziury w całym można by powiedzieć, że Kamper to film skierowany w zasadzie głównie do widzów w wieku bohaterów. Dla dużo młodszych problemy mogą być niezrozumiałe, dla starszych zwyczajnie niepoważne. Ale kto wie? Może tak miało być. W końcu w ten sposób można podkreślić wyjątkowość pokolenia Piotrusiów Panów i sprawić, że dla części widzów Kamper stanie się filmem kultowym. Tak czy inaczej – chcę więcej tak solidnych i bezpretensjonalnych twórców jak Grzegorzek.

Dziennikarz

Redakcyjny hipster. Domorosły krytyk filmowy, fan mieszaniny stylistyk i kreatywnego kiczu. Tępiciel amerykańskiego patosu i polskich kom-romów

Więcej informacji o
, , , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?