Z Mélanie po świecie
Mélanie Laurent znamy głównie z jej dorobku aktorskiego i ról w takich filmach jak: Bękarty wojny, Debiutanci, Wróg czy Iluzja. Francuzka co raz śmielej poczyna sobie również po drugiej strony kamery, jako reżyserka. Zaczynała krótkim metrażem De moins en moins, później opowiedziała dwie fabuły (Adoptowani, Oddychaj), a Nasze jutro jest jej debiutem w dokumencie. Razem z Cyrilem Dionem tworzą z Naszego jutra dzieło antysystemowe, chociaż w głębszym i bardziej dalekowzrocznym rozumieniu tego słowa niż obecnie funkcjonującym w Polsce.
Naukowcy alarmują, iż oprócz zmian klimatycznych trwa również szóste wymieranie gatunków. Aby nasze dzieci nie musiały żyć w świecie znanym z Mad Maxa, to powinniśmy przeprowadzić prawdziwą rewolucję we wszystkich dziedzinach naszego życia: szkolnictwie, energetyce, gospodarce, rolnictwie, transporcie, żywieniu, polityce. W dużym skrócie ten nowy porządek można przedstawić następująco: powinniśmy być świetnie wykształconymi wegetarianami, skupującymi organiczne pożywienie od lokalnych rolników (w tym miejskich), mieszkającymi w domach zasilanych energią odnawialną, poruszającymi się na rowerze lub pieszo, rządzącymi się oddolnie w lokalnych społecznościach, które posiadają własne waluty lokalne obok krajowych. Zebrane łącznie brzmią jak nieosiągalna utopijna wizja, lecz Nasze jutro oprócz opinii ekspertów prezentuje przykłady praktyczne z każdej dziedziny, a te robią imponujące wrażenie.
Jeden z rozmówców w filmie zauważa, iż popkultura świetnie potrafi przedstawiać destrukcyjny obraz przyszłości oraz bezradność ludzkości wobec zmian. Brakuje natomiast obrazów pozytywnych, o tym jak ludzkość zapobiega katastrofie i naprawia swoje błędy. Jego teza jest słuszna, gdyż właściwie oprócz Star Treka czy Marsjanina w samym świecie seriali i filmów przeważają dystopie oraz mnożą się światy postapokaliptyczne. Swoim dokumentem Laurent i Dion chcieli przełamać ten trend i stworzyli film pozytywny, w sferze treściowej proponujący naprawę świata, a w formie lekki i dobrze przyswajalny. Tak jak w pierwszym obszarze wychodzi im to bezpretensjonalnie, tak konieczne uatrakcyjnienie formy składającej się w ogromnej mierze z gadających głów (naukowców i praktyków) sprawia wrażenie wymuszonej i niedopracowanej. Rozładowywać atmosferę mają proste, stylizowane na dziecięce, animacje, różnorodna gatunkowo muzyka, w której przeważają jednak typowe dla reklam słodkie gitarowe brzemienia oraz scenki typu making-off ekipy filmowej i dialogi z offu pary reżyserów, które mają być luźne i zabawne, a wychodzą raczej niezgrabnie. Zdziwienie może budzić również bijące z plakatu porównanie do Samsary, gdyż Nasze jutro leży na antypodach produkcji Rona Fricke’a. Oprócz tego, że w Samsarze nie pada ani jedno słowo, to jeszcze wyróżnia się cudownymi zdjęciami, a w Naszym jutrze te są typowo dokumentalne, prowadzone z ręki.
Film Laurent i Diona to dosyć klasyczny dokument w formie, ale bije z niego szczerość i autentyczność twórców oraz ludzi zaproszonych przed kamerę. Czuć, że to film zrobiony z potrzeby serca i zatroskania o przyszłość planety. W tym swoistym manifeście ekologicznym Laurent używa swej sławy, by wzmocnić głos niesłuchanych. A głos ten daje do myślenia oraz skłania do refleksji nad tym co możemy zmienić, tego czy popieramy właściwe idee i polityków oraz jak chcemy by wyglądało Nasze jutro.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe