Magia dzieciństwa – recenzja „Kopciuszka”, nowej ekranizacji Disneya

Księżniczka taka, jak każda z was

Najnowsze dzieło Disneya to prawdziwa bajka, nostalgiczna podróż do świata pełnego czarów, gdzie spełniają się marzenia i sny. Chwilowe kłopoty oraz problemy uszlachetniają, a każda historia odznacza się szczęśliwym zakończeniem. Mogłoby się wydawać, że kolejna próba ekranizacji  starej baśni braci Grimm, która została opowiedziana już przecież ze stokroć razy i na wszystkie możliwe sposoby, jest bezcelowym i ewidentnym skokiem na kasę kinomanów. Szczęśliwie to tylko pozory. Utalentowany reżyser Kenneth Branagh („Jack Ryan: Teoria chaosu”, „Thor”) wraz ze scenarzystą Chrisem Weitzem („Mrówka Z”, „Złoty kompas”) dokonali rzeczy wręcz niemożliwej. Opowiedzieli znaną wszystkim baśń w taki sposób, że zarówno młodsi widzowie, dopiero raczkujący w świeci kinematografii, oraz starsi wyjadacze, mający na swoim koncie pokaźną liczbę filmów, będą olśnieni tym z jakim rozmachem oraz pasją można kręcić zwykłe bajki dla dzieci.

Fot.: Jonathan Olley

„Kopciuszek” w wydaniu Kennetha Branagha to film znacznie odbiegający od brutalnej bajki braci Grimm; zasadniczo jest to próba stworzenia aktorskiej wersji klasycznej baśni Disney’a pod tym samym tytułem – opartej na opowiadaniu powyższego rodzeństwa, tylko odpowiednio przystosowanej dla młodego odbiorcy. Zatem historia jest standardowa – dawno, dawno temu, żyła sobie zwyczajna szczęśliwa rodzina w pięknym domostwie, dla której najważniejszymi wartościami w życiu była odwaga oraz dobroć. Kierując się powyższymi cnotami, młoda Ella widziała świat nie takim, jakim był, lecz takim, jakim mógłby być. Niestety w każdej historii pojawia się rysa na szkle – gdy umiera matka naszej głównej bohaterki, a jej ojciec postanawia się ponownie ożenić, całe dotychczasowe życie jasnowłosej dziewczyny staje na głowie. Ella szybko przekonuje się o niesprawiedliwości świata oraz okrucieństwie ludzi, jednak z wytrwałością godną podziwu, znosi troski i znoje mijających dni do czasu, gdy pewne niezaplanowane spotkanie odwróci karty losu na jej korzyść.

Fot.: Walt Disney Studios Motion Pictures

Siła produkcji nie tkwi w oryginalności scenariusza, który jest przewidywalny i ograny, lecz w sposobie jego przedstawienia i opowiedzenia widzom. Twórcy ewidentnie „czuli” baśń Disneya. Z dużym wyczuciem i rozwagą prowadzą kinomanów po świecie Elli, z ogromną pasją oraz zaangażowaniem odkrywając kolejne karty jej historii. Opowieść o „Kopciuszku” została przedstawiona z perspektywy narratora, w którego rolę wciela się… tego dowiedziecie się już po seansie. Trzeba przyznać, że taki sposób prowadzenia produkcji był strzałem w dziesiątkę. Przez cały seans czujemy się tak, jakbyśmy słuchali baśni opowiadanej nam przez jednego z rodziców – przywołuje to wspomnienia, wprowadza odrobinę nostalgii za minionym dzieciństwem. Ponadto narrator oprócz dopowiadania i odpowiedniego wprowadzenia w niektóre sceny, pełni, z dużym powodzeniem, funkcję komediową. Jego kąśliwe docinki na temat dziejących się wydarzeń lub bohaterów, potrafią zwalić z nóg.  Należy również dodać, że film jest świetnie wyważony. Trafi zarówno do starszych, jak i młodszych kinomanów, bo, mimo iż wiele fragmentów jest ugrzecznionych, to jeśli tylko się odrobinę wysilimy, aby zajrzeć za zasłonę baśniowości, dostrzeżemy multum ciągle aktualnych problemów. Twórcy nigdy nie przekraczają granic, jednakże poprzez drobne sugestie oraz świetnie rozpisane dialogi, przemycają pomiędzy wierszami wiele ciekawych spostrzeżeń. Przykładowo, sceny ukazujące okrucieństwo, z jakim traktowana jest Ella, a nawet poniżana, naprawdę potrafią chwycić za serce – mimo że zostały pokazane w subtelny, jednak niepozostawiający złudzeń sposób. A właśnie… „Kopciuszek” pełen jest emocji oraz uczuć. Jest to zasługa przede wszystkim wspaniałego aktorstwa… jednakże odbiegam od tematu. Na filmie łatwo można się wzruszyć. Jeśli takie wartości jak: rodzina, przyjaźń, miłość, coś dla Was znaczą, to możecie być pewni, że nie będziecie mogli przesiedzieć całego seansu bez jakichkolwiek emocji. Z drugiej strony nie brakuje tutaj naprawdę udanego humoru sytuacyjnego, który jest przede wszystkim zasługują Wróżki Chrzestnej. „Kopciuszek” nie jest więc naiwną bajką dla dzieci, o nie! To klasyczna baśń Disney’a z niegłupimi, być może wyświechtanymi, refleksjami na temat życia i ludzi, zrealizowana z przytupem, szczyptą humoru oraz ogromną dozą uczuć i emocji. Po prostu stary, dobry Disney.

Fot.: Walt Disney Studios Motion Pictures

Kolejną mocną stroną produkcji jest bajeczna oprawa audio-wizualna. Od razu na wstępnie trzeba zaznaczyć, że nie szczędzono pieniędzy, ponieważ „Kopciuszek” zrealizowany został z ogromnym rozmachem. Inne produkcje familijne powinny brać przykład z nowego dzieła  Kennetha Branagha. Na pochwałę zasługuje genialna animacja zwierząt wykonana z dbałością o najmniejsze detale – końcowy efekt jest piorunujący. Podobne mam zdanie o efektach specjalnych, które dodały produkcji niemałej widowiskowości; szczęśliwie zrezygnowano z popularnego w dzisiejszych czasach efektu 3D, który byłby tutaj po prostu zbyteczny. Wybitnym poziomem odznacza się scenografia wraz z charakteryzacją – przepiękne kostiumy idące w parze z powalającymi krajobrazami dają niecodzienny efekt. Baśniowy klimat udziela się widzom już od pierwszych sekund projekcji i trwa do samych napisów końcowych. Całość dopełnia nie mniej udana muzyka, szkoda jednak, że w produkcji nie wykorzystano singla Ellie Goulding (promującego zwiastun „Kopciuszka”) – My Blood, który idealnie podkreśliłby atmosferę dzieła – byłoby naprawdę magicznie.

Fot.: Jonathan Olley; Disney Enterprises, Inc.

Niewątpliwą zaletą produkcji jest wspaniałe aktorstwo. Twórcy mieli nosa dobierając obsadę i powierzając aktorom odpowiednie role. Młoda Lily James spisała się nad wyraz dobrze – mimo że to pierwsza, tak duża w jej karierze rola, wywiązała się wzorowo, nie ulegając presji. Z dziewczęcym wdziękiem i gracją sunęła po kolejnych kadrach produkcji kreując obraz wrażliwej oraz dobrotliwej dziewczyny. Takiej bohaterki potrzebował ten film. Zaskoczyła decyzja twórców odnośnie obsadzenia ról pobocznych, Wróżki Chrzestnej i Macochy, które zagrały odpowiednio Helena Bonham Carter i Cate Blanchett – zazwyczaj to ta pierwsza gra postacie negatywne. Jednakże zmyślna roszada wyszła produkcji na dobre, obie aktorki dały z siebie wszystko. Helena Bonham Carter wykreowała zwariowaną i zakręconą wróżkę – jej postać wprowadziła do filmu ogrom humoru, zapewniając nieschodzący z twarzy uśmiech, z kolei Cate Blanchett jako „demonicznie przebiegła” Macocha, spisała się na medal.

Fot.: Jonathan Olley; Disney Enterprises, Inc.

„Kopciuszek” Kennetha Branagha to niezaprzeczalny dowód na to, że magia Disney’a ciągle działa. Pozostaje życzyć wytwórni kolejnych tak niezmiernie udanych produkcji. Czego chcieć więcej? Tak trzymać chłopaki!

„Kopciuszek” reż. Kenneth Branagh – Ocena Movies Room to: 80/100

Źródło ilustracji wprowadzenia: Jonathan Olley; Disney Enterprises, Inc.

Redaktor

Miłośnik kina akcji lat 80., produkcji młodzieżowych oraz wysokobudżetowych filmów przygodowych, fantasy i science-fiction. Widz szczególnym podziwem darzący oldskulowe animacje, a także pełne magii i wdzięku obrazy Disneya. Ukończył Politechnikę Gdańską i z wykształcenia jest specjalistą w dziedzinie szeroko pojętej chemii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?