Seria Ratchet & Clank to jedna z flagowych marek konsoli Playstation. Stworzona przez studio Insomniac Games seria platformówek o uśmiechniętym przedstawicielu rasy Lombax i jego blaszanym kompanie nie jest może najważniejszą z marek Sony, do Uncharted czy God of War jej daleko, jednak towarzyszy Playstation już od czternastu lat, zawsze będąc wyznacznikiem solidnej jakości. Zadebiutowała na PS2, była mocno obecna także na trzeciej generacji konsoli, a niedawno po raz pierwszy przywitała się z czwartą. To, co jeszcze odróżnia tę serię od wspomnianych wcześniej przygód Nathana Drake’a czy Kratosa to fakt, że dużo wcześniej od swoich popularniejszych krewnych trafiła na ekrany kin. Jak wypada Ratchet i Clank na dużym ekranie?
Historia jest tu dosyć prosta. Naszego głównego bohatera poznajemy jako mechanika, naprawiającego statki kosmiczne w warsztacie u niejakiego Grimotha (swoją drogą jest to jedna z lepszych postaci tego filmu, aż szkoda, że dostał tak mało czasu na ekranie). Choć z naszej perspektywy zajęcie to może wydawać się ciekawe, Ratchetowi raczej nie bardzo odpowiada. Chce zmienić coś w swoim życiu, a idealnym momentem do tego wydaje mu się informacja, jakoby Galaktyczni Strażnicy, czyli czwórka bohaterów pilnujących porządku w galaktyce, szukała nowego członka. Szybko okazuje się jednak, że Ratchet niespecjalnie się do tej roboty nadaje. Do czasu aż w jego życiu pojawi się Clank.
Zobacz również: Zwierzogród – recenzja nowej animacji Disneya!
Robocik ten, któremu głosu w polskiej wersji użycza Jerzy Kryszak, jest zdecydowanie największym atutem filmu. Od razu wzbudza sympatię zarówno u Ratcheta, jak i u widzów, a także ma świetnie napisane kwestie. Sceny z jego udziałem to te, które mocno wyróżniają się na tle reszty. Mają jednak tym łatwiej, że cała reszta jest zupełnie nijaka. Kapitan Qwark, dowódca Galaktycznych Strażników jest bardzo irytujący. To taka tania krzyżówka Buzza Astrala z panem Iniemamocnym (w rodzimym tłumaczeniu nawet mówi tym samym, co najlepsza zabawka świata, głosem Łukasza Nowickiego), sypiąca masą nieudanych żartów i niegrzesząca inteligencją. Aż trudno przez niego zrozumieć motywację Ratcheta, no bo jak można chcieć znaleźć się w ekipie dowodzonej przez kogoś takiego. Drek, czyli główny villain również jest z gatunku tych nieciekawych, niestanowiących większego zagrożenia i ze słabo nakreślonymi pobudkami.
Scenariusz jest tu nie najwyższych lotów. Nie tylko z ust Kapitana Qwarka padają tutaj nietrafione żarty; humor ogólnie jest infantylny i trafić może tylko do najmłodszych. Oczywiście nie brakuje tu także odwołań do innych filmów i w ogóle dzieł kultury. Główna broń Dreka, deplanetyzator, przywodzi na myśl oczywiście Gwiazdę Śmierci, Qwark mówiłem już kogo, mamy pędzący statek rodem z wyścigu w Mrocznym Widmie, a w jednej ze scen bohaterowie potrafią nawet zacytować fragment inwokacji z Pana Tadeusza (tak, dobrze czytacie). Film ten nie daje rozbłysnąć swoim gwiazdom, czyli dwójce tytułowych bohaterów. Po niezłym, choć niezbyt oryginalnym wprowadzeniu skupia się już raczej tylko na konflikcie tych dobrych z tymi złymi, a że postaci drugoplanowe są w większości nieciekawe i papierowe, ogląda się to bez większych emocji. Polska wersja językowa, poza wspomnianym Kryszakiem, też nie zachwyca. Tutaj, w przyszłych częściach zarówno gry, jak i filmu, jeśli ktoś zdecyduje się takowe jeszcze kręcić, byłbym za powrotem Wojciecha Malajkata, który użyczał głosu Ratchetowi w poprzednich wersjach gry. Choć Maciej Musiał robi niezłą robotę, to jednak nie to samo.
Choć Ratchet i Clank nieco wybija się na tle innych ekranizacji gier, które są w stanie dryfować już naprawdę blisko dna, na pewno nie można o nim mówić jako o filmie dobrym. Jest to dość infantylna bajka, która potrafi kilka razy wywołać uśmiech, ma swoje niezaprzeczalne plusy, z których jednak zbyt rzadko korzysta i w ogólnym rozrachunku ni ziębi, ni grzeje. Tytuł ten zdecydowanie bardziej polecam więc na nieco mniejszym ekranie, oraz z padem w ręku, zwłaszcza że dwa dni przed premierą filmu wydano najnowszą grę z tej serii, pierwszą na Playstation 4. Ta parka protagonistów zasługuje na lepszy film. A przede wszystkim taki, który poświęci im samym, oraz ich nietypowej relacji, więcej uwagi.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe