Deadpool 2 – recenzja sequela najlepszego słabego filmu superhero!

Careless whisper. To przeklęte Careless Whisper. Zaczyna ono ten tekst, ponieważ wiąże się z nim punkt kulminacyjny pierwszej części Deadpoola – ten sam, który podświadomie kazał mi wybaczyć to wszystko, co widziałem wcześniej na ekranie. Oczywiście, bardzo solidnie pracował nad tym również Wade Wilson, który robił wszystko, aby dać się poznać od strony zatytułowanej Najciekawsza i najfajniejsza postać w gatunku superhero, jednak analizowanie całego filmu zaraz wyciągało na wierzch pretekstową fabułę, słabiutkiego villaina i sztampowość, która raziła po oczach, jednocześnie niepokojąco zbliżając się do innych, w znakomitej większości nijakich filmów 20th Century Fox z logiem Marvela. Gdy nasz bohater wspomógł się Careless Whisper, musiałem to jednak wybaczyć. I romans z Deadpoolem 2 wygląda podobnie.

Zobacz również: Kac po melanżu ostatecznym, czyli co dalej z MCU po Wojnie bez granic?

Dwójka przed premierą miała sporo perturbacji. Ze stołka reżyserskiego zrezygnował Tim Miller, do tego po pokazach testowych miano donosić, że film jest bardzo słaby. Gdy już doszło do premiery, nawet nie opadł do końca bitewny szum po Wojnie bez granic, która w kinach hula w dalszym ciągu i nic sobie nie robi z upływającego czasu. Dlatego Deadpool 2 ma bardzo mocną konkurencję, której jakościowo niestety nie dał rady. Po seansie odnoszę jednak wrażenie, że nie chciał dać.

deadpool1rec

Bez wdawania się w spoilery powiem, że tak jak Wade reklamował nam swój pierwszy film jako love story, tak tutaj mówi o kinie familijnym. Nie jest w stanie jednak zmienić faktu, że Deadpool 2 to film do bólu sztampowy. Historia może nie jest tak prosta, jak w pierwszej części, ale niczego zaskakującego nie warto się spodziewać. W tej kwestii znowu wpasowuje się w ogół tych Loganów czy innych Ostatnich bastionów, jednak ma kilka rzeczy, które go wyróżniają. Znowu jest R-ka (tak Logan też ją miał, jednak w zupełnie innym celu), która pozwala bohaterom porzucać trochę mięsem, jednak w dalszym ciągu tak, aby nikogo nie obrazić i dać uśmiech na twarzy ludziom obeznanym z popkulturowymi wydarzeniami ostatnich lat. Jednak nazwanie go filmem kontrowersyjnym to jak mówienie o bezalkoholowym radlerze, że to piwo.

Zobacz również: Niepokojący wpis na Twitterze Stana Lee

Wtedy jednak pojawia się on, Wade Wilson. Wade Wilson, czyli rola życia Ryana Reynoldsa i obok wybuchu atomowego funu z końcówki największa siła tego filmu. Deadpool w Deadpoolu 2 znowu jest fantastyczny i znowu nie daje się nie kochać. Popisuje się przed kamerą i zawsze, nawet w najtrudniejszych dla siebie sytuacjach stara się zachować swoją twarz. Przez te dwie godziny jednocześnie jest w stanie zasypać nas prawdziwą litanią fantastycznych linijek, jak i sprawić, że naprawdę przejmiemy się jego losem. Aktorowi należą się tutaj naprawdę niskie pokłony.

deadpool3rec

Za film odpowiada David Leitch, który ostro namieszał w ostatnich latach w kinie akcji i nie sposób tego tu nie odnotować. Widać kilkukrotnie w tym filmie, że są to sceny, które wymyślił i nakręcił twórca Johna Wicka i Atomic Blonde. Wydaje się jednak, że trochę tego za mało.

Zobacz rówież: 451 stopni Fahrenheita – premierowa recenzja filmu HBO z festiwalu w Cannes!

Nie można również nie odnotować, jak słabo by tu było, gdyby nie ten Wade Wilson. Kilkakrotnie podczas seansu nasz bohater łamie czwartą ścianę, zwracając się do nas i ganiąc scenarzystów za pójście na łatwiznę. On robi to prześmiewczo, ale niestety ma dużo racji. Najprościej pokazać to podczas montowania ekipy, która ma pójść z naszym Deadpoolem na kolejną szaleńczą akcję. Jest opromieniony sukcesem Infinity War Josh Brolin, jest znakomita Zazie Beetz i reszta, jednak wszyscy wydają się znajdować tu tylko po to, aby nakreślić jeszcze trochę charakteru  Wilsona i dać mu kilka kolejnych okazji do żartów. Strasznie niewykorzystany to potencjał mimo świetnego castingu (szczególnie wspomnianej Beetz). Deadpool 2 jest o Deadpoolu i tylko o Deadpoolu. Mimo wszystko niestety…

deadpool2rec

Zaczęliśmy od Careless Whisper i Careless Whisper zepnijmy ten tekst w klamrę, swój moment wybaczenia bowiem Deadpool 2 też ma. Dwa akapity temu wspomniałem o atomowym wybuchu funu z końcówki. Rozszerzając myśl, ten film również ma moment, który każe go pokochać, a są to absolutnie genialne dwie ostatnie sceny po napisach. Mimo iż Wade Wilson jest fantastyczny, to już sam film naprawdę często próbuje nas do siebie zrazić. Jest trochę jak taki młodszy brat (dużo młodszy brat), którego mama zostawiła Ci na cały dzień pod opiekę. Będzie non-stop marudził, gdy zaplanujesz rozrywkę po 5 minutach powie, że jest zmęczony i naciągnie Cię jeszcze na najdroższe lody w mieście. Jednak gdy powrót mamy będzie się nieuchronnie zbliżać, podziękuje Ci za wspaniały dzień, da buziaka w czoło i szepnie Kocham Cię braciszku. A Ty przypomnisz sobie, że też go kochasz. Mimo że niesforny z niego urwis.

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Więcej informacji o
,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?