Zobacz również: Cannes 2018: 15 filmów, które trzeba zobaczyć podczas festiwalu
Laura (Penélope Cruz), razem z nastoletnią córką i kilkuletnim synem, przyjeżdża do małej miejscowości w Hiszpanii na ślub siostry. Kobieta od lat mieszka w Argentynie, a powrót w rodzinne strony, w blasku jej sukcesu, jest dużym wydarzeniem. Spotkanie z krewnymi i przyjaciółmi to okazji do celebracji i wspomnień. Delikatna atmosfera nerwowości zostaje szybko zapomniana przed bajkowe niemal weselicho. Wino, śpiew, wspaniała zabawa nie ustają nawet wtedy, gdy w całej wiosce zabrakło światła. Nastrój zmienia się diametralnie, gdy Laura odkrywa, że jej córka Irene (Carla Campra) zniknęła z sypialni. Znalezione na jej łóżku wycinki z gazet oraz anonimowy SMS nie pozostawiają wątpliwości: dziewczyna została uprowadzona, a kidnaperzy zażądają za nią okupu.
Dramatyczne wydarzenie stawia na baczność całą rodzinę oraz przyjaciół. Toczą się dyskusje, czy powiadomić policję, czy współpracować z porywaczami. Jedną z najbardziej zaangażowanych w poszukiwania osób jest Paco (Javier Bardem), były kochanek Laury, obecnie właściciel winnicy. Farhadi, po doskonałej ekspozycji, zaczyna kolejną fazę swojego filmu. Z rozmów pomiędzy członkami rodziny zaczynamy powoli dowiadywać się o wydarzeniach z przeszłości, które nigdy nie zostały zapomniane. O wielkim uczuciu, które łączyło Paco i Laurę. O złej sytuacji finansowej familii, która zmusiła ją do wyjazdu i do sprzedania ogromnej połaci ziemi byłemu kochankowi. O dławionym przez ojca kobiety żalu oraz zawiści, że Paco udało się na tej podstawie stworzyć dobrze prosperujący biznes. Co ma to wspólnego z porwaniem Irene? Okazuje się, że bardzo dużo, bo były policjant doradzający rodzinie dochodzi do wniosku, że za uprowadzeniem stoi ktoś z najbliższego otoczenia Laury.
Wszyscy wiedzą, jak sugeruje tytuł, opowiada o tajemnicy poliszynela, fakcie z historii związku Paco i Laury, którego domyślają się wszyscy. Reżyser podsuwa nam ów pilnie strzeżony sekret już na samym początku filmu. Potem, gdy dochodzi do jego wyjawienia, robi się wręcz telenowelowo. Nie wiem, czy Farhadi świadomie nawiązuje do gatunku telewizyjnych oper mydlanych przez to, że hiszpański to język obydwu światów, czy też może wyszło to przypadkiem. Efekt jest dość wątpliwy i wywołał nie do końca zamierzone salwy śmiechu podczas prasowej projekcji. Nie jest to jednak największy grzech produkcji. Tym jest rozwleczona, pozbawiona większego napięcia środkowa część filmu. Nawet pojawienie się doskonałego aktora, jakim jest Ricardo Darín, w roli męża Laury, nie poprawia sytuacji. Jak na dreszczowiec za mało tutaj tajemnic, napięcia i niepewności. Kiedy w Co wiesz o Elly? tytułowa postać nagle znika nie wiemy, czy powróci i co tak naprawdę się z nią stało. O Irene nie martwimy się prawie wcale, bo nie martwi się o nią również rodzina, zajęta przekrzykiwaniem się i rozpamiętywaniem starych spraw. Wszyscy wiedzą nie działa też do końca jako dramat społeczny z politycznym podtekstem – tego tam zwyczajnie nie ma.
Reżyser od pierwszych ujęć w symboliczny sposób sygnalizuje, że upływający czas nie leczy ran, ale pozostawia blizny, które bardzo łatwo rozdrapać. Bardziej interesuje go przeszłość, która wpływa na „teraz” bohaterów, oraz przyszłość, którą determinują działania postaci. Trauma porwania na zawsze odmieni to, jak wyglądać będą dalsze związki między członkami rodziny. Niestety, czas teraźniejszy został przez Farhadiego potraktowany po macoszemu. Świat rodziny Laury oraz jej życie drżą w posadach, a widzowie zastanawiają się, czy nie dałoby się obejrzeć tej historii w odcinkach.
Ilustracja wprowadzenia i plakat: materiały prasowe / Gutek Film
Filmy świetny, warty obejrzenia.