Raz się żyje – recenzja filmu, który mógł być świetny

Kto tłumaczy polskie tytuły filmów? To pytanie zadaje sobie chyba każdy kinomaniak. Dlaczego nie mogli zostawić Gringo, tak jak było w wersji oficjalnej? Raz się żyje to tytuł toporny i zupełnie niepasujący do całości. Polscy tłumacze ograbili go z resztek meksykańskiego klimatu, którego później zabrakło również w całości produkcji Nasha Edgertona.
Dygresje na bok, w mojej recenzji filmu Raz się żyje właśnie o tytułowym gringo będziemy rozmawiać. Gringo to Harold (David Oyelowo), porządny, uczciwy, czarnoskóry człowiek, który całe życie haruje na lepsze jutro. Okazuje się jednak, że uczciwość i ciężka praca nie popłacają, bo wszyscy dookoła korzystają z jego łatwowierności, a Harold zostaje sam, bez żony i pieniędzy, a w dodatku wplątany w wielką i niebezpieczną aferę narkotykową. Ścigany gdzieś w Meksyku przez groźne kartele i innych, wplątanych w tą aferę próbuje uciec i zacząć żyć od nowa, ale nie jest to takie łatwe w nowym dla niego świecie, w którym nikt nie mówi prawdy.

gringo1

W filmie znajdziemy całą gamę ciekawych postaci, na których czele stoi jedna z głównych bohaterek, Elaine, zagrana fenomenalnie przez Charlize Theron. Kobieta neurotyczna, ambitna i niewiarygodnie ponętna kusi, bawi i szokuje na ekranie. Na drugi plan spada tu sympatyczny i pokrzywdzony przez los główny bohater, którego miłej facjaty nie da się nie polubić. Do tego mamy kilka przyzwoicie zabranych pobocznych ról i kompletnie niepotrzebną Amandę Seyfried, której rola była zbędna, ale przynajmniej mogliśmy pooglądać kolejną ładną dziewczynę na ekranie (oczy cieszy jeszcze Thandie Newton, którą kojarzymy z Westworld). Raz się żyje to przyjemne kino akcji, które ogląda się z uśmiechem na twarzy. Delikatnie szokuje, delikatnie bawi, zaskakuje zwrotami akcji. Nie wyjdziecie z kina zrównani z ziemią, ale i nie wyjdziecie niezadowoleni. Parę razy się zaśmiałam, ani razu nie poczułam zażenowania, co przy ostatnich kinowych wybrykach jest już czymś. Film opowiada o tym, że uczciwość nie popłaca, ale mówi też, że nieuczciwość nie popłaca. Nie ma więc żadnego moralizowania, jest życie, które kreują źli i dobrzy ludzie.

Gringo2

Jeżeli miałabym ocenić Gringo w kilku słowach, powiedziałabym, że jest to film fajny i relaksujący. Kupił mnie prawie w całości. Prawie, dlatego, że ilość niedokończonych, bezsensownych wątków pozwala przypuszczać, że mogło być dużo lepiej, ale komuś skończył się czas albo pieniądze. Szkoda. Rażą też niewłaściwe proporcje między elementami komediowymi i dramatycznymi, przez co widz jest nieco skołowany. Raz każą nam wierzyć, że Harold jest wesołym gościem, który próbuje rezolutnie wykiwać wszystkich dookoła, a za chwile ten sam Harold płacze nad swoją beznadziejną pozycją, a dramatyczna muzyka i nam wyciska łzy z oczu. Coś się niestety nie trzyma tam kupy. Ale i tak ogląda się nieźle, chociaż mogło być dużo lepiej.

Ilustracja wprowadzenia – materiały prasowe

Redaktor

Miłośniczka podróży, kina, wspinaczki, dobrych książek i "Harry'ego Pottera". Z wykształcenia fizjoterapeuta.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?