Pomiędzy słowami – recenzja filmu z Jakubem Gierszałem i Andrzejem Chyrą

Głównym sukcesem Pomiędzy słowami okazało się wyplenienie dreszczy przerażenia z pohukującej głośno rymowanki emigracji i kina społecznie zaangażowanego. Co prawda, nic nie jest ostatnio bardziej przereklamowane niż uczestnicy zeszłorocznej edycji festiwalu filmowego w Gdyni, ale najnowszemu filmowi Antoniak znacznie sprawniej niż triumfującej na językach polskiej krytyki Cichej nocy udaje się przetasować nośny temat z kameralnym dramatem. W jej najnowszym dziele, jak na ironię, prawdziwe problemy rozgrywają się znacznie ciszej, subtelniej i, w istocie, pomiędzy słowami.

Pomiedzy-slowami_2.jpg

Mimo roztaczającej się wokół filmu atmosfery refleksyjnego artyzmu, reżyserka stawia raczej na tropy dosyć powszechnie eksplorowane w światowym kinie. Pojawienie się zaginionego przed laty ojca, niechętna próba porozumienia czy wyciągnięcie z tego wszystkiego czegoś dla siebie – to wszystko brzmi trochę jak układanka utartych dróg z niskobudżetowego dramatu na Canal+. Na całe szczęście, Antoniak wzorowo radzi sobie z wywleczeniem esencji tych prostych fabularnych mechanizmów do powiedzenia czegoś kompletnie innego i może bardziej przewrotnego niż pieśni ku niepowstrzymanej sile rodziny. W Pomiędzy słowami bohaterowie jawnie kpią z pospolitego dla terminalnej choroby stawania się lepszym człowiekiem, a tęskny żal do utraconych na zawsze wspólnych chwil przerzucają gdzieś na siebie mimochodem, bez większego przekonania. W tej niestety wyraźnie niepełnej wizji brak nostalgicznego spoglądania w przeszłość ani idealistycznego patrzenia we wspólne perspektywy, brak też finałowej przymusowego pojednania i apoteozy czystej karty. Właściwe dla Antoniak chłodne, intelektualne spoglądanie na ludzkie relacje skutkuje jedynie (a może aż) wyłonieniem z natłoku samodzielne przywdziewanych masek tej najmniej wbijającej się w kanciastość prawdziwego oblicza. Nie tyle akceptacją siebie, co zrozumieniem nieprzystawalności do otaczającego świata i zarzuceniem kolejnych frustrujących prób adaptacji. Najdokładniej wytłuszczone zostaje to w końcowej, nieco czołobitnej sekwencji wewnątrz afrykańskiego klubu, gdzie Jakub Gierszał przemyka się między kolejnymi stałymi bywalcami speluny, niczym tytułowy Zelig próbując wpasować się w środowisko. I choć, jak większość fałszywych Gierszałowskich wojenek na przestrzeni filmu kończy się bolesnym upadkiem, to pozostawia nadzieję na najprawdziwsze wybawienie.

e14be5aa-ccb3-45eb-a778-574a051e49e1.jpg

W Pomiędzy słowami reżyserka zaskakuje jednak nie tylko podejściem do tematu, ale i niestandardową formą. Czarno-białe wysmakowane ujęcia kojarzą się ze spełnionym wizualnie Ederly, ale są bardziej statyczne i przemyślane, a narracja koncentruje się jedynie na pozornie nieistotnych dialogach i pauzach, udając niepoukładaną i chaotyczną. Można narzekać na wyraźne scenariuszowe mielizny i niedociągnięcia albo niedomknięte, zlekceważone wątki, to nie można Pomiędzy słowami odmówić niemalże transowej gęsiej skórki oraz wizualnej atrakcyjności, która nawet na moment nie zmienia się w śmierdzące taniością efekciarstwo. I chociaż w porównaniu do subtelnie cytowanego przez siebie arcydzieła Sofii Coppoli Między słowami, film Antoniak wypada trochę dosłowniej, przegrywając przede wszystkim mniej fascynującą relacją i brakiem zmęczonego Billa Murraya w obsadzie, to jednak pomiędzy jego często pretekstowymi słowami skrywa się znacznie więcej satysfakcji niż może się wydawać.

Ilustracja wprowadzenia: mat. prasowe

Prędzej filmowy zapaleniec niż wysmakowany kinoman, który podobną miłością darzy najnowsze produkcje Marvela i kino Wima Wendersa. W przyszłym wcieleniu chciałby być Dzikim Stworem z filmów Spike'a Jonze'a. Tymczasem jest jednak zgarbionym i troszkę nadętym nastolatkiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?