W Pokoju z 2015 roku Jack na nowo odkrywa otaczający go świat, który okazuje się znacznie większych rozmiarów, niż tytułowe cztery ściany, w których dotąd żył. Kilka lat później wspaniale wcielający się w niego młodziutki aktor, Jacob Tremblay, w filmie Stephena Chbosky’ego dostaje w swoje ręce podobną rolę, gdzie również jego bohater musi się mierzyć z całkiem nowym środowiskiem. A film ów nosi tytuł Cudowny Chłopak.
Poznajcie Auggiego. Auggie jest całkiem bystrym dziesięciolatkiem, ma kochających rodziców, siostrę Olivię oraz suczkę Daisy. Uwielbia nauki ścisłe i jest wielkim fanem Gwiezdnych Wojen. Jego życie nie jest jednak tak super, jak mogłoby się wydawać, gdyż w wyniku pewnych powikłań natury genetycznej i dużej ilości operacji jego twarz uległa zdeformowaniu. Przez całe dotychczasowe życie edukowany był indywidualnie przez mamę, z dala od rówieśników. Nadchodzi jednak moment w jego życiu, kiedy w końcu musi przekroczyć szkolne progi.
Już od początku filmu jesteśmy zaskakiwani ciekawym zabiegiem narracyjnym, jakim jest przedstawienie opowiadanych wydarzeń z perspektywy kilku osób, z którymi główny bohater na co dzień się spotyka. Niby nie ma w tym nic nadzwyczajnego, ale przyznam szczerze, że w tego typu filmie się tego nie spodziewałem. Możemy zatem przekonać się, jak z obecnością Auggiego radzą sobie członkowie rodziny oraz przyjaciele, jaki wpływ na nich wywiera, a także poznajemy problemy, z którymi najbliżsi chłopca mierzą się każdego dnia. Słuszne jest zatem stwierdzenie, mówiące, że Auggie jest niczym słońce, wokół którego krążą pozostałe planety.
W filmie urzeka nie tylko historia, ale też aktorstwo, które dźwiga Cudownego Chłopaka do góry. Jacob Tremblay po raz kolejny pokazuje, jak dojrzałym jest aktorem pomimo tak młodego wieku. Świetnie czuje swoją postać, dzięki czemu silnie przeżywamy z Auggiem zarówno smutne, jak i radosne wydarzenia, co nierzadko doprowadza nas do chwili wzruszeń. Nie samym jednak Tremblayem ta obsada stoi, gdyż partnerujące mu dzieciaki również odwaliły kawał dobrej roboty. Po przerażającym To oraz Stranger Things to zatem kolejny dowód na to, że w Hollywood rośnie spora banda młodych talentów. Fanką Julii Roberts, wcielającą się w mamę głównego bohatera nigdy nie byłem, lecz nie mogę przemilczeć faktu, jak naturalnie oddaje na ekranie swoją postać w wielu ważnych dla niej momentach. Owen Wilson również pozytywnie mnie zaskoczył, gdyż dotychczas był tym gościem, którego zazwyczaj nie mogłem znieść na ekranie, co tyczy się tych wszystkich głupawych komedyjek, gdzie grał pierwsze skrzypce. Tutaj dzięki temu, że jako ojciec Auggiego pozostaje na drugim planie, swoimi kwestiami wprowadza idealny balans pomiędzy dramatycznymi i humorystycznymi scenami. Całej obsadzie należą się zatem gromkie brawa.
Cudowny chłopak może i jest, jak się domyślaliście po zwiastunach, wyciskaczem łez i leci na tradycyjnych schematach, przez co od początku wiemy, do jakiego finału zmierza historia głównego bohatera, ale wcale nie jest to rażąca wada. Film cały czas znajduje się na granicy bycia przesłodzonym, lecz nigdy jej nie przekracza. Z gracją porusza problem trudny, pokazuje prawdziwą moc wyobraźni oraz jest kolejną produkcją, która utwierdza nas w przekonaniu, że nie wygląd nas definiuje, lecz czyny. Polecam wybrać się na niego z całą rodziną, ponieważ w te zimowe dni Cudowny chłopak jest niczym herbata z miodem i cytryną, mająca przede wszystkim dostarczyć nam ciepła. I jest przy tym bardzo skuteczny.
Ilustracja wprowadzenia: mat. prasowe