I tak cię kocham otworzyło ósmą edycję American Film Festival i mimo pozytywnych recenzji napływających z całego świata, wybór ten wydawał mi się nieco dziwny. Komedia romantyczna otwierająca prestiżowy festiwal filmowy? Im bardziej wchodziłam w produkcję, tym bardziej przekonywałam się o słuszności tej decyzji. Czy przez komediową otoczkę I tak cię kocham przebija się coś jeszcze?
https://www.youtube.com/watch?v=ChasJMPjtv4
On – Pakistańczyk, powinien ożenić się ze swoją rodaczką. Ona – Amerykanka, nie szuka zawirowań miłosnych. Mimo tego, że Kumail zdaje sobie sprawę z tego, iż wraz z Emily tworzą parę odpychających się minusów, nie potrafi odpuścić sobie niniejszego związku. Mijają miesiące, sprawy zaczynają się robić coraz poważniejsze, a ich relacje wpadają w potrzask. Przecież nie można kontynuować czegoś, co nie ma przyszłości. W imię tej zasady Kumail i Emily się rozstają, lecz bohater nie będzie musiał długo czekać na ponowne spotkanie z ukochaną, bo ta… zachodzi w śpiączkę.
Komedie romantyczne mają na zasadzie zaserwowania widzom najprostszych, najbardziej trywialnych rozwiązań fabularnych i szczęśliwego zakończenia. Otoczka romantyczna I tak cię kocham skupia się przede wszystkim na uczuciach. Te spajają się i budują przez cały film, czego efektem jest fantastyczna scena końcowa. Dawno nie widziałam tak dobrze niedopowiedzianych, nakreślonych uczuć. Nie wyszłoby to nawet w połowie tak dobrze, gdyby nie to, że produkcja wyparła z siebie jakąkolwiek pretensjonalność. Brak tu podniosłych, pełnych patosu wypowiedzi, bo zastąpiły je żywe dialogi i gesty wykonywane przez bohatera.
Historię można podzielić na trzy, klasyczne akty – wprowadzenie, rozwinięcie i zakończenie. Każdy z nich ma za zadanie dopilnować jak najlepszego sportretowania natury i uczucia pomiędzy Kumailem i Emily. Jednakże czas trwania produkcji ma w tym przypadku dualistyczną naturę. Negatywną, bo zaglądanie w zegarek podczas dłużyzn fabularnych (pod koniec rozwinięcia) bywa uporczywe i pozytywną – gdyby nie one, nie udałoby się tak dobrze zobrazować uczucia między bohaterami…
… A gdyby nie one, to nie dałoby się dostrzec niczego między parą. Mimo tego, że Zoe Kazan ma mało czasu ekranowego wierzę, że dałoby się między nimi wykrzesać jakąkolwiek iskrę. Brak chemii zabija przyjemność oglądania nawet najszczęśliwszych scen i wyznań miłosnych. Tak nigdy nie powinno być w produkcji określanej jako komedia romantyczna!
The Big Sick zręcznie ominęło pretensjonalne sceny, ale nie kampowe sytuacje. Jedna z takich scen bardzo negatywnie wpłynęła na mój odbiór filmu – wyglądała na wyjętą z adaptacji książki Nicholasa Sparksa! Na szczęście ta jedna wada przekuwa się na kilka innych, małych zalet w postaci zaskakujących scen. Prawie zawsze podczas seansu komedii romantycznych udaje mi się odgadnąć większość scen już na początku filmu. Tu było zupełnie inaczej, wobec czego I tak cię kocham potrafi zaskoczyć!
Mimo kilku dużych wad uważam I tak cię kocham za bardzo udaną produkcję. W czasach, gdy wystarczy zrobić poprawny politycznie film biograficzny, by dostać nominację do nagrody Akademii Filmowej, warto zwrócić uwagę na tę perełkę.Trzymam kciuki za nominację do Oscara dla scenarzystów filmu – to co zrobili z humorem i niedopowiedzianymi słowami jest godne wszelkich, złotych statuetek.
Ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu I tak cię kocham