Co czyni film idealnym? Kompozycja starannie złożona z idealnie dopasowanych, małych elementów? Dobrze napisane postacie? Magnetyzująca ścieżka dźwiękowa i sprawna praca kamery? Niektórzy powiedzą, że wszystkie te elementy. Inni, że liczy się coś innego — film idealny powinien mieć TO COŚ. Ja uwielbiam analizować każdy detal filmu po to, by podziwiać układankę stworzoną przez reżysera. Jednak w życiu każdego kinomaniaka przychodzi dzień, gdy wszystkie te krytyczne uwagi i przytyki zostają przysłonięte przez film ideał, w którym nie zmienilibyśmy niczego, bo oprócz tego, że ma w sobie TO COŚ, staje się CZYMŚ dla nas. Taką idealną produkcją jest dla mnie The Florida Project w reżyserii Seana Bakera.
https://www.youtube.com/watch?v=20PbqPaje6g
Moonee ma sześć lat, sto pomysłów na minutę i dwóch najlepszych przyjaciół. Razem z nimi korzysta z wakacji w jedyny sposób, jaki zna – bawi się do ostatka sił. Oprócz przygód trójki bohaterów widz na ekranie zobaczy też relacje młodocianej bohaterki ze swoją ukochaną mamą (debiutująca Bria Vinaite) i menadżerem motelu, w którym mieszka (niesamowity Willem Dafoe).
The Florida Project nie bawi się w moralizatorstwo, osądzanie jakiegokolwiek z bohaterów i nie rzuca widzowi w twarz puentą. Dzięki zręcznej pracy operatora kamery, której okiem możemy podziwiać cukierkowe kadry nagrane z wysokości głównych bohaterów, możemy poczuć się jak… oni. Natura produkcji jawi się tu na dwa sposoby. Zapewniam, że na początku seansu nie będzie was na krok odstępowało uczucie beztroski, tak jakby waszym największym zmartwieniem było to, czy jutro będzie padać i czy mama Seby pozwoli mu bawić się z wami na trzepaku. Jednak z czasem trwania filmu, gdy problemy małej nawarstwiają się i widz rozpoznaje ich źródło, wszystko zaczyna mu ciążyć.
Chciałabym, by na ekranie pojawiało się więcej takich perełek jak The Florida Project. Film Seana Bakera rozdrapał rany w postaci problemów, z którymi Ameryka boryka się od lat, a oprócz tego wskazał na nowe, typowo milenialsowe przywary. Najbardziej niesamowity w tym jest fakt, że udało mu się to wszystko zrobić z perspektywy dziecka. To nie lada sztuka i coś świeżego w świecie filmu, w którym dzieci są przecież najczęściej tylko małym, estetycznym dodatkiem.
Po premierze w Cannes, większość pochwał spłynęło w stronę Willema Dafoe. Nic dziwnego – aktor przyzwyczaił nas do tego, że szczyt jego możliwości aktorskich to granie najgorszych oprychów. Swoją rolą w The Florida Project udowadnia, że jest inaczej. Warto też zwrócić uwagę na fantastyczną, debiutującą Brie Vinaite. Sean Baker stwierdził, że będzie idealna do roli po… zobaczeniu jej profilu na Instagramie! Vinaite tak zaangażowała się do roli, że przez cały czas trwania produkcji prowadziła zeszyt, w którym opisała całą, niedopowiedzianą historię granej przez siebie bohaterki. Niesamowicie naturalne w swoich rolach są również dzieciaki. Jestem pewna, że o Brooklynn Prince za kilka lat będzie głośno.
Jeżeli po seansie The Florida Project stwierdzicie, że to film o niczym – musiało wam coś umknąć. Baker zrobił wszystko, by widz mógł obserwować świat oczami dziecka, które jeszcze nie zna okrucieństwa tego świata. To film dla każdego i o każdym, czarny koń tegorocznych Oskarów i jeden z najbardziej estetycznych filmów roku. Nie możecie tego przegapić!
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe