Droga Aszera – recenzja polsko-izraelskiej produkcji o drodze przez życie!

Słodko-kwaśna opowieść o ludzkiej drodze przez życie – na tym lakonicznym stwierdzeniu mógłbym w zasadzie tę recenzję zakończyć. Zatem dziękuję wam za uwagę i za to, że wybraliście Movies Room. Widzimy się przy następnej okazji!

https://www.youtube.com/watch?v=eXZ5y714kv0

Nie no co wy, żartowałem. Lubię żarty. Zupełnie tak jak ojciec głównego i tytułowego zarazem bohatera filmu. Jednak na tym podobieństwa między nami się kończą, albowiem prezentowany przezeń etos dobrego pracownika mojego podejścia nawet na oczy nie widział. Ten człowiek to pragmatyk, który od prozy Czechowa woli szelest przeliczanych pieniędzy, a nad chwile spędzone z dobrą książką przedkłada sowicie przepracowany dzień na budowie. Wie, jak prowadzić własną firmę i wie, jak zainwestować oraz efektywnie rozłożyć siły produkcyjne. Nie interesuje go jednak refleksja, moment dla swojego „wewnętrznego dziecka”, bo i po co ma go ona interesować? Przecież nie zabezpieczy nią rusztowań do elewacji remontowanego budynku. Praktyka, użyteczność i przyszłościowość – oto bożki, jakim co wieczór składa ofiary w modlitwie.

W drugim narożniku widzimy natomiast całkowite przeciwieństwo tej postawy – nauczyciela literatury ze szkoły średniej, w której do matury przygotowuje się syn tego pierwszego. Jak sama pozycja belfra wskazuje, cechuje go nadzwyczajna wrażliwość na doznania estetyczne, wynikające z lektury literatury pięknej. Uczniów swych klas zapoznaje z twórczością Karla Haendla, a preferowane przez niego metody nauczania dalekie są od powszechnie znanych nam stereotypów. Liczy on wszakże na intuicję i ekspresję najczystszych emocji pupilów, subiektywizm doznań stawia ponad obiektywną obserwację. Ten werteryczny charakter nie pozwala mu jednak racjonalnie spoglądać na rzeczywistość, przez co w ostateczności decyduje się na najbardziej radykalny krok, jaki jest w stanie sfrustrowany człowiek uczynić.

3 small.jpg standa

Pomiędzy tymi dwiema skrajnie różnymi osobowościami, rozdarty i poniewierany znajduje się natomiast Aszer, tytułowy bohater filmowej opowieści Matana Yaira. Nie odznacza się zbytnim rozgarnięciem w sprawach natury (nazwijmy to) naukowo-artystycznej, uczęszcza do klasy „specjalnej troski”, obraca się w towarzystwie raczej nie reflektującym wieczorków szopenowskich, a i sam sprawia pewne problemy wychowawcze. Potrafi jednak sumiennie pracować, co też zapewniło mu pragmatyczne kształcenie odebrane z rąk ojca – po szkole dorabia w firmie budowlanej do niego należącej, którą to też ma w przyszłości odziedziczyć w spadku. Wkrótce jego spojrzenie na świat i świadomość własnego „ja” zostaje zachwiane i przemeblowane, a wszystko to dzięki wpływowi szkolnego nauczyciela. Ten wskazuje mu alternatywę, drogę poznania, której podczas pracy u ojca z pewnością by nie poznał. Zaczyna więc wątpić, odczuwać, dokonywać refleksji, choć nie zawsze własnego zachowania. Nadal jest impulsywny, uparty i bezczelny, co w końcu obraca się przeciwko niemu. A całość wieńczy piękna, lecz gorzka, niema puenta.

I taka jest właśnie Droga Aszera. To urocza i prosta, acz w swej prostocie ujmująca, opowieść o życiu, sposobach jego prowadzenia i doznawania oraz konfliktach, jakie niejednokrotnie stają się dziełem naszych dusz i serc. Matan Yair nie wprowadza bowiem tu żadnych innowacji – nie odkrywa prochu na nowo. Korzystając z ugranych schematów dostarcza film bezpieczny, ale bynajmniej nie ordynarny i banalny. Nie uderza nas swym przesłaniem w twarz, jak to niektóre indie produkcje potrafią czynić, lecz subtelnie, w szczegółach i detalach ujawnia kolejne stany świadomości bohatera. Świadomości nastolatka, którego sytuację jednak możemy odnieść do każdego z nas. Bo czy nie wszyscy doznajemy podobnych dylematów i czy wszyscy nie czujemy się wówczas bezradni, jak te niewinne dzieci? No właśnie.

droga aszera opolskielamy opole festiwal filmowy

Kojarzycie zapewne casus filmów, które puszczamy sobie wieczorami po ciężkim dniu pracy w celu rozluźnienia umysłu i ciała. Zazwyczaj na tapet trafiają wtedy jakieś niezobowiązujące kryminały, czy płytkie komedie… Ale ja właśnie chciałbym wówczas zobaczyć taką Drogę Aszera. Film trącący w poważne tony, ale robiący to na tyle przystępnie i udolnie, że po prostu przyjemnie na niego patrzeć i go chłonąć. Dlatego jeśli kończycie pracę po południu, a w repertuarze waszego lokalnego kina akurat widnieje ta pozycja, to nawet się nie zastanawiajcie. Bierzcie póki jest. Polecam. Bo w końcu jedynym Aszerem jakiego znam, nie jest ten amerykański raper.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe / Aurora Films

Redaktor

Najbardziej tajemniczy członek redakcji. Nikt nie wie, w jaki sposób dorwał status redaktora współprowadzącego dział publicystyki i prawej ręki rednacza. Ciągle poszukuje granic formy. Święta czwórca: Dziga Wiertow, Fritz Lang, Luis Bunuel i Stanley Kubrick.

Więcej informacji o

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?