Wszyscy moi mężczyźni – recenzja pogodnej komedii z Reese Witherspoon

Kobieta rozstaje się z mężem, wyjeżdża z dziećmi z Nowego Jorku i wraca w rodzinne strony. Materiał na przejmujący dramat lub na lekką komedię. Jeżeli bohaterką jest blondynka o kształtach Reese Witherspoon, a ponure Wielkie Jabłko zamieniła na piękną rezydencję w słonecznym Los Angeles, wniosek może być tylko jeden. Dramatów będzie tyle, co kto napłakał, ale możemy liczyć na salwy śmiechu i kilka wzruszających momentów.

Wszyscy moi mężczyźni, debiutancki film Hallie Meyers-Shyer, jest spektaklem jednej gwiazdy. Bez Witherspoon tytuł ten trafiłby prosto do telewizji, w pasmo popołudniowe, upchnięty gdzieś między program kulinarny a zwierzenia celebrytek. Aktorka, której ambicje sięgają Oscarów (Spacer po linie, Dzika droga), grywa w takich tytułach z powodów, ehem, komercyjnych, ale pewnie w całej sprawie palce maczała mama reżyserki, Nancy Meyers, która jest producentką oraz uznaną scenarzystką i reżyserką (To skomplikowane, Czego pragną kobiety), oraz ojciec, Charles Shyer (Ojciec panny młodej). Pociągnięto za odpowiednie sznurki, znajomości, obietnice. Po nich Reese nie musiała czytać scenariusza. Choć i ten pewnie wyglądał lepiej na papierze, zanim zmaterializował się na ekranie.

wszyscy moi mezczyzni 01

Witherspoon wciela się w Alice Kinney, której życie legło w gruzach. Po rozstaniu z mężem (z niewyjaśnionych do końca powodów) postanawia zabrać córki do domu rodzinnego w Los Angeles. Dom to mało powiedziane — to prawdziwa willa z basenem, domkiem gościnnym, pięknym ogrodem, w której Alice spędziła dzieciństwo. Kobieta stara się stanąć na nogach, rozpocząć karierę projektantki wnętrz, zajmować się Rosie i Isabel i być pewną siebie, niezależną kobietą. Nie jest łatwo, bo świat wydaje się bohaterkę przerastać. Mimo iż pomaga jej mama (legendarna Candice Bergen, czyli serialowa Murphy Brown), dwie córki i praca to dla niej za dużo. (Choć jakimś cudem dom posprzątany jest zawsze idealnie). Podczas jednego z wypadów do baru jej droga przetnie się z trzema młodymi mężczyznami, aspirującymi filmowcami, którzy próbują przebić się w Hollywood po obiecującym debiucie krótkometrażowym. Kiedy faceci dowiedzą się, że Alice jest córką nieżyjącego już kultowego reżysera, a jej matka była jego aktorką i muzą, ich znajomość zacieśni się na tyle, że panowie zamieszkają w jej domku gościnnym. Szybko też staną się nieodzowną częścią życia bohaterki, wypełniając lukę po nieobecnym (do czasu) mężu.

wszyscy moi mezczyzni 02

Babskie kino (chick flick) rządzi się swoimi prawami i Meyers-Shyer stara się mocno, by Wszyscy moi mężczyźni przemówiło do kobiecej publiczności. Jest protagonistka w centrum opowieści, wątek romantyczny uzupełniany jest przez wychowawczy (córki), rodzinny (wspomnienia o ojcu) i profesjonalny (kariera). Jak na typowe kino gatunkowe przystało, bycie na bakier z realizmem i pewne przerysowania są oczywiste. Ma być zabawnie, bo czterdziestoletnia Alice ma młodszego kochanka, opiekuna do dzieci i doradcę personalnego (każdy z bohaterów spełnia odpowiednie zadanie), ale oglądanie tego na ekranie przyprawia momentami o ból zębów.

wszyscy moi mezczyzni 03

Ten napisany od linijki film jest tak przewidywalny, schematyczny i nieporadnie zrealizowany, jakby robiła go licealistka. Potencjalnie zabawne sceny nie grzeszą oryginalnością (Alice sprząta rano po imprezie jak na doświadczoną mamę przystało), widzieliśmy je w lepszym wykonaniu (mężczyźni wchodzą do sypialni bohaterki jeden po drugim), albo zupełnie nie grają (mąż wychodzi na pozera). Także melodramatyczne wątki są prostacko przedstawione – równolegle prowadzone wątki, dialog zagłuszony przez liryczną muzykę – ostatni raz coś takiego widziałem w kinie w latach 90. Wątek z karierą projektantki wnętrz jest równie sztuczny jak makiety, które wykonuje bohaterka. Satyra na bezduszne Hollywood przypomina jakąś oklepaną komedię. Aktorzy również nie pomagają – grający filmowców mężczyźni nie mają charyzmy i nie dziwię się, że zrobienie filmu idzie im jak po grudzie. Bergen i Michael Sheen wpadają na plan z wizytą, trudno ich role nazwać nawet drugoplanowymi. Dziewczynki grające córki bohaterki mają więcej charyzmy niż cała reszta aktorów. Witherspoon robi tu co może i magicznie wyciąga ten tytuł z czeluści niestrawności.

https://www.youtube.com/watch?v=4tT889WWCrM

Czy zatem Wszyscy moi mężczyźni to totalna porażka? Nie, bo jest w tym prostym, marnie zrealizowanym filmie coś urzekającego, jakaś lekkość i pogoda ducha. To produkcja głównie dla tych, którzy chcą oderwać się od rzeczywistości i przenieść się do świata fantasy zwanego Fabryką Snów, gdzie miłość zwycięża, nawet najwięksi złoczyńcy są do rany przyłóż, tragedie rozpamiętuje się przy lampce wina z uśmiechem na twarzy, a marzenia muszą się spełnić! To dawka pozytywnej energii, otoczonej w cukrze pudrze, polanej lukrem i czekoladą, podana w półtoragodzinnej filmowej pigułce.

Ilustracja wprowadzenia i plakat: materiały prasowe / Kino Świat

Redaktor

Dziennikarz filmowy i kulturalny, miłośnik kina i festiwali filmowych, obecnie mieszka w Londynie. Autor bloga "Film jak sen".

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?