Niektóre filmy pisane są niemal dla gwiazd, które mają w nich wystąpić. Dwie kobiety to doskonały przykład właśnie takiego zabiegu, dzięki któremu na ekranie pojawiają się dwie wielkie ikony francuskiego kina – Catherine Frot i Catherine Deneuve. Niestety, jest to jeden z niewielu dobrych stron produkcji Martina Provosta.
Zobacz również: Podwójny kochanek – recenzja perwersyjnego dreszczowca Francoisa Ozona
Obie bohaterki są swoimi przeciwieństwami. Najpierw poznajemy Claire Breton (Frot), akuszerkę w lokalnym szpitalu. Oprócz przynoszenia dzieci na świat życie kobiety jest zwyczajnie… nudne. Zajada się organicznymi warzywami, hodowanymi we własnym ogródku, jeździ na rowerze, nie pali, nie pije, samotnie wychowuje syna. Nie potrafi nawet umówić się na randkę z zaintersowanym nią sąsiadem. I pewnie tak upłynęłoby jej życie, gdyby nie wtargnęła do niego Beatrice Sobolevski (Deneuve). Mimo początkowego sekretu i niejasności, skąd panie się znają, dowiadujemy się, że jest ona byłą kochanką zmarłego już ojca Claire, który dla młodszej od siebie kobiety opuścił rodzinę. Trudno się dziwić, że panie nie pałają do siebie sympatią. Beatrice to chodzące kłopoty, wpada w życie Claire niczym tornado. Najpierw wydzwania, potem się z nią spotyka, prosi o pieniądze (które przegrywa w karty), by na koniec u niej zamieszkać. Nie przebiera w słowach, pali jednego za drugim, pije alkohol do każdego posiłku. Jest jakże potrzebnym katalizatorem w monotonnej egzystencji akuszerki. A ta nie potrafi się jej pozbyć – szczególnie kiedy okazuje się, że Beatrice cierpi na śmiertelną chorobę.
Scenariusz Dwóch kobiet pozbawiony jest jakichkolwiek niespodzianek – jeżeli ktoś widział jeden film o „parze nie do pary”, widział je wszystkie. Obie panie uczą się od siebie, próbują ze sobą egzystować, by w końcu – ależ mi nowość – zapłakać w swoich ramionach. Postacie są dość słabo nakreślone i Provost nie stara się nawet, żebyśmy się jakoś z nimi utożsamili. Claire jest tak zwyczajna, że aż nudno, a Beatrice irytująca do kwadratu. Jedynie aktorki wkładają w swoje bohaterki dużo serca, co niesamowicie się opłaca, bo sceny z obiema Catherinami są wprost wyśmienite. Wymiany zdań, cięte dialogi, dynamika zachowań – jest na co popatrzeć. Szkoda, że Deneuve na ekranie nie ma więcej w duecie z Frot.
Początkowe ujęcia filmu zwiastują neorealistyczną produkcję rodem z katalogu braci Dardenne – Claire odbiera na naszych oczach dwa porody. Nie ma tam udawania, reżyser naprawdę zdecydował się na nakręcenie scen w szpitalu, z prawdziwymi ciężarnymi i nowo narodzonymi dziećmi. Frot pomogła w sumie pięciorgu dzieciom przyjść na świat w przygotowaniach do Dwóch kobiet. Z perspektywy czasu wydaje się to delikatną przesadą, bo reszta filmu jest raczej typowym, mieszczańskim melodramatem. Który wypada polecić tylko miłośnikom francuskiego kina i talentu głównych aktorek.
Ilustracja wprowadzenia i plakat: materiały prasowe Aurora Films