Po obejrzeniu pierwszych zwiastunów Bodyguarda Zawodowca nie za bardzo wiedziałem czego się spodziewać. Nazwiska Reynolds, Jackson i Oldman połączone w komedii akcji brzmiały nietuzinkowo ale intrygująco. Starałem się podejść do filmu bez żadnych oczekiwań. Z jednej strony ciekawa akcja promocyjna, mocno bazująca na nostalgii do Bodyguarda z Kevinem Costnerem, z drugiej jednak sam opis fabuły nie był dla mnie zbyt przekonujący. Nieulegając więc żadnym emocjom wybrałem się na premierę. Co z tego wyszło?
Zobacz również: Samuel L. Jackson powróci w kontynuacji Shafta! Kto zagra jego syna?
Fabuła nie wybija się specjalnie ponad standardy filmów akcji. Mamy superochroniarza w dołku kariery oraz superzabójcę, który jest przez niego chroniony w drodzę do Hagi, gdzie ma zeznawać w procesie despotycznego władcy Białorusi. Wszystko zaczyna się komplikować gdy na ich trop wkraczają najemnicy złowieszczego Dukhovicha. Bohaterowie mimo zaszłości i początkowej wzajemnej niechęci wyruszają w pełną niebezpieczeństw podróż.
Dość szybko możemy zrozumieć z jakim filmem mamy do czynienia. Strumienie krwi i niewybredne żarty bardzo szybko zdobywają ekran przebojem. Nie jest to jednak kolejna komedyjka bez fabuły, bazująca na kloacznych żartach. Tutaj wszystko łączy się ze sobą, współgra, a przede wszystkim jest wywarzone tak, aby nie zniszczyć filmu. To niejako powrót do konwencji filmów w stylu Szklanej pułapki czy Zabójczej broni. Przywołuje czasy gdy prawdziwi twardziele nosili spodnie a nie rurki, a słowa honor i miłość były ważniejsze niż wszystkie pieniądze białoruskiego rządu. Ciężki humor i mocny język przyprawione rozbrajającym śmiechem Samuela L. Jacksona wpisują się we wspomniany styl w stu procentach.
Sama realizaja filmu nie pozostawia wiele do życzenia. Efekty specjalne są zrobione profesjonalnie, jednak jak dla mnie zdecydowanie za dużo wszystkiego wybucha. Ale to tylko subiektywna opinia. Same sceny walki wręcz i strzelanin są zrobione spektakularnie, ogląda się je z autentycznym entuzjazmem i wypiekami na twarzy. Widać tutaj doświadczenie reżysera, którego nabył na planie Niezniszczalnych 3. Same postaci są ciekawe, z dość mocno zbudowanymi motywacjami (mimo że czasem bardzo naiwnymi) i tłem własnych historii. Nie jest to zbyt powszechne w tego rodzaju produkcjach, za to znacząco poprawia ich odbiór i pozwala nam się zżyc i zrozumieć problematykę postaci.
Zobacz również: Annabelle: Narodziny zła – recenzja przerażającego horroru
Zdecydowanie nie jest to film dla każdego. Nie uświadczymy tutaj zawiłej intrygi czy zaskakujących zwrotów akcji, ale czy to źle? Film oferuje nam za to olbrzymią dawkę śmiechu i świetnego kina akcji. Więc jeśli Ty także tęsknisz za zarośnięta szczeciną Mela Gibsona czy pocieszną twarzą Bruce Willisa, dzwoń do kumpli i biegiem na Bodyguard Zawodowiec M********R!!!!!!!