Oglądając zwiastun filmu Mamuśki mają wychodne, pewnie tak jak ja popatrzyliście na niego z dezaprobatą, widząc podróbkę zeszłorocznej, świetnie przyjętej komedii z Milą Kunis, Kathryn Hahn i Kristen Bell zatytułowanej Złe mamuśki. A może spodziewaliście się powtórki z rozrywki i kolejnej zabawnej komedii? Oczekiwania, jakie by nie były, wszystkie okazują się nietrafione. O ile w Złych mamuśkach dostaliśmy typowo hollywoodzki film z młodymi i pięknymi aktorkami, które nawet po przebudzeniu wyglądają świeżo i mają od razu założony makijaż, o tyle tutaj dostajemy bardziej przyziemne bohaterki i bardziej realistyczny film, a co za tym idzie nieco poważniejszy ton.
Zobacz również: TOP 50 – Najlepsze komedie w historii!
Fabuła filmu jest prosta. Mamy cztery matki, które codziennie są zasypywane obowiązkami domowymi oraz nieustającą i niełatwą momentami opieką nad swoimi małymi pociechami. Wciąż są niewyspane, zabiegane i nie mają chwili dla siebie. Dlatego, mniej lub bardziej chętnie – bo nie wszystkie kobiety na początku się lubią – decydują się razem spędzić wieczór, pozostawiając dzieci pod okiem mało rozgarniętych tatusiów. Jak łatwo przewidzieć, impreza w pewnym momencie rozkręca się na całego, a nawet nie raz wymyka się spod kontroli.
Na pewno nie raz byliście na imprezie, podczas której nie mogliście pić, więc z pewnością wiecie, że oglądanie pijanych ludzi, w czasie gdy jesteście trzeźwi, wcale nie jest zabawne i często może irytować. Patrząc, jak Wasi przyjaciele wlewają w siebie coraz to większe ilości alkoholu, a Wy jesteście zmuszeni sączyć lemoniadę albo colę i z politowaniem obserwować ich głupie zachowania, słuchać ich w ogóle nie zabawne dowcipy – bo tylko dzięki odpowiedniej dawce alkoholu, stają się zabawne – w końcu wychodzicie z imprezy wściekli i poirytowani. Tak właśnie czujemy się momentami podczas seansu tego filmu. Akcja obrazu jest powolna i, mimo że czekamy tylko 20 minut, aż rozpocznie się „szalona” noc tytułowych mamusiek, to i tak mamy wrażenie, że fabuła strasznie się dłuży. Natomiast gdy już dochodzi do imprezy, oglądamy coś, co wcale nie wygląda na imprezę życia. Bohaterki niby z czegoś się cały czas śmieją, jednak u widza uśmiech nie zawita na twarzy ani razu i wtedy właśnie czujemy się jak na tej imprezie – oglądamy pijane i upalone kobiety, dla których każde słowo, nawet te najzwyczajniejsze, staje się niezwykle zabawne. Poza tym, gdy akcja zaczyna się nieźle rozkręcać, to nagle wszystko zostaje zahamowane, aby bohaterki między upajaniem się alkoholem, a paleniem trawki, mogły szczerze porozmawiać o swoim małżeństwie, które wcale nie jest takie, jak sobie wyobrażały. To sprawia, że produkcja z komedii zamienia się w film obyczajowy, w którym „humor” jest tylko dodatkiem do filmu, a zamierzeniem reżysera staje się ukazanie współczesnych problemów kobiet w małżeństwie i rozwódki oraz pomoc w wydostaniu się z nich. To z kolei powoduje, że na tym filmie dobrze mogą się bawić tylko kobiety, które są już raczej po 30. i mają odpowiedni staż małżeński, ponieważ młodsi widzowie zwyczajnie go nie zrozumieją i będą się na nim nudzić. Dlatego reklama filmu, obiecująca zabawną komedię, dającą złudzenie czegoś podobnego do Złych mamusiek, sprawi, że połowa widzów wyjdzie z sal kinowych zawiedziona.
Zobacz również: TOP10 Najlepszych ekranizacji książek z kobietami w rolach głównych
Przejdźmy teraz może do innych aspektów filmu. Jeśli w Złych Mamuśkach przeszkadzało Wam to, że świat w nim ukazany był tak odrealniony, jak polskie komedie romantyczne, to Was pocieszę. Mamuśki mają wychodne zachowują pełny realizm. Nie jest przesłodzony, bohaterki nie wyglądają jak modelki i nie jest to tylko film, na który idziemy, żeby się pośmiać, ale również produkcja, która może skłanić do refleksji. Aktorstwo wyszło naprawdę dobrze, bohaterki zostały ukazane wiarygodnie i niejedna mamuśka może się z nimi utożsamić. Niestety beznadziejnym epizodem okazała się rola Paula Rudda, która nic nie wnosiła i wyszła bardziej żałośnie niż zabawnie, ale za to miłym zaskoczeniem był tu Adam Levine. Nie był on tu tylko chwilowym i ładnym dodatkiem do filmu, ale dano mu nieco istotniejszą rolę w porównaniu do Rudda i był znacznie dłużej na ekranie.
Mamuśki mają wychodne w przeciwieństwie do Złych mamusiek to zdecydowanie film dla węższej grupy odbiorców. Mężatki mogą zdecydowanie lepiej się ubawić na filmie niż osoby, które jeszcze nie stanęły na ślubnym kobiercu. Produkcji brakuje zabawnych żartów, a akcja mogłaby być szybsza. Niemniej jednak film jest realistyczny, oferuje niezłe aktorstwo i sporą niezłą dawkę Adama Levine.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe