Dom wygranych – recenzja komedii z Willem Ferrellem i Amy Poehler

Tegoroczny letni sezon ogórkowy dla fanów blockbusterów jest taki tylko z nazwy. Wysokobudżetowego kina bowiem nie brakuje. W dodatku zdecydowana większość letnich filmów trzyma wysoki poziom. Wojna o planetę małp, Dunkierka czy Baby Driver to tylko niektóre przykłady. Sezon nie byłby jednak pełny, gdyby w repertuarze brakowało głupawej z Willem Ferrellem, Sethem Rogenem czy innym współczesnym komikiem. Jednak już za tydzień tę lukę w kalendarzu premier będzie można juz wykreślić. A my wykreśliliśmy ją już dziś, a teraz dzielimy się wrażeniami.

Zobacz również: Babskie wakacje – recenzja komedii o szalonych wakacjach matki i córki

Dom wygranych opowiada o szczęśliwej rodzince żyjącej jak większość innych w Ameryce. Dlatego też znakomitą dla nich wiadomością jest ta, że córka Alex dostała się na studia na prestiżowym Buckley University. Zdolna jest, dostanie stypendium, ma świetlaną przyszłość przed sobą. Jednak radość nie trwa tak długo, bo okazuje się, że podły radny Bob ma inne plany na zagospodarowanie owych funduszy a rodzic, który nie zapewni dziecku wykształcenia to w końcu nieudacznik. Rodzice dziewczyny, Kate i Scott ruszają więc ze swoim kumplem Frankiem do Vegas. Tam wygrać pieniędzy dla córki się nie udaje, jednak cała trójka dochodzi do słudznego wniosku, że w kasynie wygrywa tylko… kasyno. No i zaczynamy.

Otwarcie przebiega szybko i bezboleśnie, nikt tu nie zastanawia się jak, tak nagle, majątek naszych bohaterów się poszerza. No i okej, to tylko komedia, nie do końca o to chodzi. Jednak tego, jak opowiadana jest historia, już należy się przyczepić. Film charakteryzuje bowiem szarpana narracja na zasadzie: jakieś ważne wydarzenie z życia bohaterów, seria gagów z nim związana, potem następne i następna seria. Trudno mówić, że Dom wygranych jest płynny, a to przeszkadza w oglądaniu.

Zobacz również: TOP 50 – Najlepsze komedie w historii!

Do tego ten film jest jak małe dziecko, syn koleżanki. To znaczy całkiem uroczy z niego bobas, czasem można się przy nim pośmiać, czasem jest spokojny, dlatego można odetchnąć, ma jednak jedną poważną wadę. Czasem musi się wykrzyczeć. A jak już go na to najdzie, to wydziera się wniebogłosy, przez co nie daje żyć. I dokładnie tak samo jest w tym filmie. Jest tu sporo scen, w których twórcy chyba kazali aktorom się po prostu wydzierać, myśląc, że będzie to śmieszne. Niestety nie jest.

Sceny te w dużej mierze wpływają na obniżenie poziomu humoru, który i tak jest bardzo mieszany. Jest kilka naprawdę dobrych żartów, kilka świetnych gagów sytuacyjnych, jednak pozostałe dowcipy albo ni ziębią, ni grzeją, albo jak wspomniane krzyki, żenują. W dodatku nie do końca podobało mi się, jak twórcy wykorzystali najważniejszy czarny charakter, radnego Boba, którego wikłają w romans, żeby potem z niego w żadnym momencie nie skorzystać. A mogłoby to poprowadzić do kilku zabawnych sytuacji.

Zobacz również: Wet Hot American Summer: Ten Years Later – recenzja

Will Ferrell tak jak i reszta obsady robi niezłą robotę. Nie jest to rola na miarę Harolda Cricka, jednak tez nie taka, którą będzie się wstydził wpisać do CV. To samo można powiedzieć o Amy Poehler i reszcie obsady. Miałem nadzieję uznać za plus występ jednego z Avengers. Nie wszyscy pewnie o nim wiedzą, także nie wdając się w szczegóły, powiem, że jego epizod wypada dobrze. Dopóki wszyscy nie zaczynają krzyczeć…

Jako niezobowiązująca komedia Dom wygranych wypada więc poprawnie. W bardziej obfitym filmowo sezonie pewnie by przepadł, jednak teraz dla wszystkich wakacyjnych blockbusterów może być alternatywą. To film dobry do puszczenia w tle na imprezie, żeby zaśmiać się kilka razy podczas tych lepszych gagów, ale także ściszyć, gdy akurat wszyscy postanawiają się drzeć. Bo wtedy, niestety dość często, jest o kilka decybeli za dużo.

ilustracja wprowadzenia: Warner Bros. 

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?