Jak dogryźć mafii – recenzja komedii z Bruce’em Willisem

Ostatni kasowy film z Bruce’em Willisem to Red 2 z 2013 roku. Od tamtej pory słynny aktor, niegdyś ikona męskości, grywa w podrzędnych filmach akcji, które od razu lądują na DVD, a  patrząc na nadchodzące z nim produkcje, nic nie zapowiada się na to, aby było lepiej. Jednak jakimś cudem Jak dogryźć mafii w ten piątek zawita do polskich kin. Więc pozostaje tylko pytanie: Czy warto wydać na niego pieniądze?

Bohaterem produkcji jest Steve Ford (Willis), emerytowany policjant, który teraz prowadzi biuro detektywistyczne w Los Angeles. W zleceniach pomaga mu John (Middleditch), który jednocześnie jest narratorem opowieści. Gdy pewnego dnia siostrzenica Steve’a zostaje okradziona, a jego ukochany pies porwany, nasz bohater nie ugnie się przed niczym, aby odzyskać swojego czworonożnego przyjaciela. Jednak droga ta nie będzie prosta. Aby pies mógł powrócić do swojego pana, Steve  będzie musiał złapać artystę, który maluje obsceniczne graffiti, stawić czoło miejscowemu gangsterowi, zdobyć kokainę, zwrócić pożyczone pieniądze i pomóc koledze, który się rozwodzi.

Jak dogryźć mafii Jason Momoa z psem

Zobacz również: TOP 30: Najlepsze filmy akcji w historii!

Patrząc na plakat filmu z Willisem i słodkim pieskiem, pomyśleliście, że szykuje się niezła parodia Johna Wicka. Nigdy nie byliście w większym błędzie. Miała być lekka komedia, wyszła żałosna papka. Pierwsza połowa filmu nie ma solidnych fundamentów, dzięki którym możemy uwierzyć w to, co oglądamy. Postać Noli, której decyzje pozbawione są jakiejkolwiek logiki, sprawiają wrażenie, że oglądamy kolejny film Michaela Baya, w którym płeć piękna jest tam tylko po to, aby męska widownia miała “na co popatrzeć”. Ponadto żarty są naprawdę kiepskie, wręcz żałosne, co sprawia, że nudzimy się na filmie. Dla niektórych widzów produkcja może się również okazać niesmaczna, zwłaszcza gdy 60-letni dziadek Bruce jeździ nago na deskorolce przez miasto i wsadza sobie pistolet tam, gdzie słońce nie dochodzi. Jeśli jednak jakimś cudem wytrzymacie tę katorgę, nie zaśniecie lub nie wyjdziecie wcześniej z sali kinowej, to później, na szczęście, troszkę reżyser spuszcza z tonu i żarty już są na poziomie przyzwoitego, czarnego humoru, ale to i tak nie ratuje filmu. W produkcji jest po prostu za dużo postaci, które są źle napisane i często pojawiają się tylko na chwilę, przez co nie mamy czasu, aby lepiej ich poznać. Jest tu również za dużo wątków nieumiejętnie opowiedzianych, co sprawia, że film jest jednym wielkim chaosem, który ciągnie się w nieskończoność, a znaczenia poruszanych tematów kompletnie gubią się w tej zagmatwanej fabule. Mimo że film trwa tylko półtorej godziny, po wyjściu z kina czujemy się jakbyśmy właśnie przebiegli maraton.

Na aktorstwo nie powinniśmy narzekać, bo mamy tu kilku naprawdę dobrych aktorów, którzy dobrze wykonują swoją pracę m.in. Jasona Momoę, Thomasa Middlleditcha, Adama Goldberga czy Johna Goodmana, którego rola przypomina jego niezapomniany występ w Big Lebowskim i jest chyba jedyną najlepiej zarysowaną postacią w tym filmie. Jednak talent aktorski, jak i męskość Bruce’a Willisa jest często tutaj wystawiana na próbę – gra on tu zwyczajnie podstarzałego i kiepskiego detektywa, który jeździ na deskorolce, jakby był nastolatkiem, a o połowę młodsze od niego kobiety lgną do jego łóżka jakby był tym samym Brucem ze Szklanej pułapki – żal patrzeć na to, co się z tym aktorem tu wyprawia. Jednak wszystko, co złe w tym filmie to nie wina aktorów, bo jakimi by nie byli, nie da się po prostu ze złego scenariusza zrobić dobry film – i to jest największa wada tej produkcji.

jak dogryźć mafii Willis i Goodman

Zobacz również: Szklana pułapka – Ciekawostki

Jeśli więc oczekujecie męskiego kina, z niezłą szczyptą humoru lub parodią Johna Wicka, niestety ten film to kompletne przeciwieństwo tego, co oferowały zwiastuny. Odpowiadając wreszcie na pytanie, czy warto wydać pieniądze na ten film, z czystym sumieniem mogę odpowiedzieć: Nie. Już chyba lepsze są absurdy, wybuchy i bujna wyobraźnia Baya w kolejnej części Transformersów, niż kolejny film Marka Cullena, bo tam przynajmniej coś się dzieje. Mamy widowisko, dobre efekty specjalne i czyste kino rozrywkowe, na które idą ludzie, aby po ciężkim tygodniu w pracy, w jakiś sposób się rozerwać. Natomiast przy Jak dogryźć mafii mamy nudę, świetnych aktorów, którzy w pewnym momencie swojego życia zagubili się, gdy podpisywali kontrakt na udział w tym filmie, marne żarty, zagmatwaną fabułę, słodkiego pieska i pytanie, które po seansie natychmiast pojawia się w głowie: Willisie, co ty za sobą robisz?

 Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Redaktor

Miłośniczka kina nowej przygody, komedii i filmów gangsterskich. Zakochana w miłosnej trylogii Linklatera, La La Land, Ostatnim Mohikaninie, Szklanej pułapce i Drive. Najlepsze seriale? Przyjaciele, Młody Papież, The Wire, Buffy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?