Nauczycielka, to zdecydowanie jeden z najciekawszych filmów Jana Hřebejka, jednego z najbardziej znanych czeskich współczesnych reżyserów. Chociaż najnowsza produkcja rozgrywa się w byłej Czechosłowacji, to w rozkosznie lekki sposób dotyka problemów i grzechów wspólnych dla powojennych społeczeństw zakleszczonych za Żelazną Kurtyną.
W pewnej bratysławskiej szkole zatrudnienie znajduje nowa nauczycielka. Mária Drazdechová na pierwszych zajęciach otwiera swój notes i skrzętnie notuje odpowiedzi uczniów na pytanie o zawód rodziców. Jak się okaże, pani pedagog buduje sieć przyszłych zależności, a od tego autorskiego networkingu zależeć będą oceny wychowanków. To odkrywać będziemy jednak poprzez liczne retrospekcje, które przeplatają główną oś fabuły, którą jest sąd rodziców nad tytułową bohaterką podczas specjalnego szkolnego zebrania.
Zobacz również: Polscy aktorzy i aktorki za granicą. Podsumowanie 2016 roku
Ten prawdziwy sąd w Nauczycielce toczy się jednak nad samymi naszymi południowymi sąsiadami i genezą ich konformizmu wobec patologii, korupcji, egoizmu i tumiwisizmu społecznego. Oczywiście nie jest to odkrywcze z perspektywy 2017 roku, bo wnioski podobnych analiz są wspólne i słyszalne od lat także i w Polsce, ale Nauczycielka nadrabia wzystko humorystycznym zacięciem. Bo film Hřebejka to takie czechosłowackie szkolne Alternatywy 4. Podobnie jak w serialowej produkcji Stanisława Barei w sposób nie pozbawiony różnego gatunku komedii i przerysowania przedstawione zostają międzyludzkie relacje w społeczności pozbawionej wolności, postaci reprezentują pełne spektrum społeczne (robotnicy i inteligenci), a figura nauczycielki, z mitycznymi układami w partii, pod względem manipulacji, których celem jest wyłącznie własna korzyść staje się godną kontynuatorką myśli gospodarza domu Stanisława Anioła. Mária Drazdechová to mistrzyni perswazji oraz tresury ludzkiej. W wyśmienitej i idealnie balansującej na granicy groteski kreacji Zuzany Mauréry, ta czarująco demoniczna postać potrafi sprawić, że przez skrzywioną interpretację pomagania dzieci po szkole będą sprzątać jej dom, inwalida będzie zrywał się o 6 rano, aby stać w kolejce po żywność, fryzjerki nie będą chciałby zapłaty za usługę, matki będą piekły ciasta, a prawie każdy ojciec będzie oferował podwózkę, albo naprawę usterek.
Zobacz również: Polacy, Czesi i Słowacy podbijają Księżyc w serialu Kosmo
Nie jest to ani spóźniona o kilkadziesiąt lat analiza dawnych czasów, ani nostalgiczna podróż do ciężkich czasów „komuny”. W ostatnich scenach reżyser równoważy optymizm wstawionej chwilę wcześniej tryumfalnej sekwencji montażowej smutną konstatacją, że przemiany społeczne nie zachodzą za pomocą pociągnięcia magiczną różdżką, a patologie nie skończyły się wraz z nowym ustrojem. Może ta konkretna społeczność osiągnęła względny sukces, a w szerszej perspektywie nowa demokratyczna władza powierzchownie zastąpiła lekcje rosyjskiego angielskim i religią, to jednak odcięcie głowy hydry nie sprawia, że pozostałe nie przetrwały.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe